Jesli dobrze rozumiem - mowa o tym, ze nikt nie wychodzi z uzaleznienia na zawsze?
Jak o to chodzi - to nie jest prawda. Wprawdzie procent powrotow do nalogu jest spory, ale czesc osob nigdy juz nie wraca do uzywki (czy to legalny alkohol, czy nielegalny narkotyk). Statystyka pokazuje, ze 25-30% osob konczacych terapie nigdy nie siega, do konca zycia.
Statystyka to jedno, a dwa to miec determinacje by w tych 30% sie znalezc - bez pracy nad soba, korzystania z pomocy i uwaznosci w dalszym zyciu to sie nie udaje.
Kazdy ma szanse odbic! Uzalezniony nie jest skreslony.
jezeli o moją wypowiedź Ci chodzi- to źle zrozumiałeś, a statystyki znam :) 25-30% dotyczy na pewno alkoholu, statystyk odnośnie pomocy marihuanistom nie znam. Nawet wątpiłbym czy ktoś takie robi na podstawie RZETELNYCH badań niż np tylko ankiet
statystyki sa podobne w przypadku wszystkich uzywek i ich leczenia - nigdy na nie zwracalem szczegolnej uwagi - jak znajde przy jakiejs okazji wiarygodne zrodla to podpowiem konkretnie
25-30% to NA PEWNO ALKOHOL. Leczenie alkoholizmu ma najdłuższą historię, jest mniejszym tabu niż narkomania i jest to problem bardziej powszechny niż dragi. W związku z tym na całym świecie poczyniono wiele badań skuteczności leczenie, które nie są proste do przeprowadzenia.
Po 1- należy wybrać reprezentatywną grupę: tzn zróżnicowaną pod względem statusu społecznego, młodości, płci itd. Więc należy dokładnie przepytać je. Są różne metody leczeń- abulatoryjna, lekami, ośrodki itd. I tą grupę ludzi należy...OBSERWOWAĆ 10 LAT. Tyle przyjęło się że jest to czas po którym można stwierdzić że dany człowiek nie wróci do picia. Tak przyjęto, ale zdaję sobie sprawę że ktoś tam zna kogoś kto nie pił 15 lat i znowu zaczął.
Nad leczeniem alkoholizmu przeprowadzono multum badań- i rezultaty są te same- 25-30%. NAJCIEKAWSZE jest to, że na leczenie nie miały wpływu status społeczny czy nawet metoda leczenia. Ale nad alkoholem i jego skutkami prowadzono badania od bardzo bardzo dawna. Z narkotyków może leczenie heroinizmu zostało W MIARĘ ZBADANE czy innych twardych, bo wielu ludzi trafia do szpitala i pozostaje pod nadzorem medycznym. Więc z takiej dokumentacji można mniej więcej wywnioskować czy się ogarnęli czy nie.
Można też mniej więcej oszacować takie dane przy osobach pozostających pod opieką kuratora, mające regularnie robione testy na obecność narkotyków. Potem próbuje się wnioski wyciągać, ale są one wg mnie pochopne.
Wiem tyle, bo sam szukałem jakichś danych statystycznych/badań dotyczących leczenie konkretnie leczenia uzależnienia od trawy i prawie nic nie znalazłem. Pani z MONARu nie potrafi mi nawet powiedzieć, bo nie wiedzą na ile osoba raz jest zawsze szczera, a jak przestaje przychodzić na terapię, to równie dobrze może wrócić do nałogu jak i tego nie zrobić.
Dlatego Miodzio jakbyś znalazł coś to bardzo chętnie bym przeczytał :) Ja będę mimo wszystko obstawał, ze łatwiej rzucić na stałe trawę niż alkohol. Ale to może oznaczać więcej niż 30% uleczonych, albo może oznaczać że tym 25-30 % marihuanistom łatwiej było się wyleczyć niż 25-30% alkoholikom. Nie wiadomo- bez danych można gdybać. Nie mniej jednak jest to NA PEWNO możliwe. Wyleczenie w pełnym słowa tego znaczeniu może nie, ale abstynencja- a więc w dużej mierze zdrowie i normalne życie- na pewno.
co do porownania alko/cannabis w sensie uwalniania sie, to przypominam sobie art. o tzw. samowyleczeniach osob uzal. od marihuany - planuje od dawna go choc podlinkowac - postaram sie to w koncu zrobic, bo ciekawy - musze tylko nalezc czas i pogrzebac... :D
Nie wiem za bardzo po co te dyskusje o statystykach ale ok.
Miałem pare refleksji na ten temat:
1. W kalwinizmie jest taka interpretacja biblii, że każdemu człowiekowi jest pisane z góry, czy pójdzie do nieba czy do piekła. Już przed urodzeniem Bóg wie, jak bedzie, ale to i tak powoduje, że ludzie idąc przez życie, żyją dobrze, bo chcą udowodnić, że są na dobrej liście.
Podobny mechanizm powinien działać w uzależnieniach i statystykach czy tzw skłonnościach do uzależnień...
2. Wydaje mi się że najłatwiej rzucić wąchanie rozpuszczalników i utrzymywać stałą abstynencję, a to ze względu na dużą toksyczność. Ponieważ istnieje przekonanie, że trawa jest mało szkodliwa, małe są powody by ją rzucać. Takie coś może powodować, że trudniej utrzymać abstynencję i dlatego trzeba na ten problem szczególnie uważać.
bije sie w piersi - dalem sie wciagnac w wymiane zdan na temat statystyki i nabalaganilismy Adkowi w wątku chyba niepotrzebnie... przenosze wiec te dygresje do rozmaitości
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach