Witam wszystkich, ktorzy sie zmagaja z tym problemem. Chcialbym w skrocie opisac takze swoja historie. Postanowilem po prawie 9 latach smazenia, (mam 21) rzucic ta zdradziecka rosline, poniewaz od 4 lat palenia codziennie ( wygladalo to tak, jak pewnie u wiekszosci, ze budzilem sie po calym dniu i wieczorze palenia i dzien zaczynalem od kolejnego skreta, niewazne czy 8 rano, czy 10, kazdy dzien zaczynal sie podobnie). Z racji, ze mieszkam za granica, gdzie dostep jest o wiele latwiejszy (towar mozna kupic na ulicy, lub w parkach, bez wiekszego problemu) oraz jakosciowo mocniejszy, bez, jak to w naszej polandii dosypywanych roznych rzeczy, moczenia w jakis specyfikach), ciezej mi z tym walczyc.
Pale od 12 roku zycia, od 16 roku zycia coraz czesciej, a od 4 lat moja najdluzsza przerwa trwala 2 tygodnie. Dzis jest 4 dzien niepalenia, jakos sie trzymam narazie.
Objawy jakie mialem przy takim paleniu wygladaja jak u wiekszosci z was, przewracalo mi sie zycie do gory nogami, kazdy dzien, kazda czynnosc musiala byc wiazana ze stanem po zjaraniu. W najgorszych momentach dziennie palilem ponad 5g naprawde mocnej amnesi haze, lub podobnych gatunkow.
Jeszcze okolo 2 lat temu wydawalo mi sie, ze moge to bez problemu rzucic, przerwac palenie, ale z czasem bylo to coraz trudniejsze, 2 dni niepalenia i chore jazdy w glowie, ciag do zapalenia. Nie bede sie rozpisywal, bo wiadomo jak to wyglada.
Na szczescie mam przy sobie kobiete, ktora mnie w tym wspiera. Jeszcze niedawno sam zaczalem wciagac ja w nalog. Pod roznymi pretekstami zachecalem ja do palenia, palila ze mna, czasami i kilka razy dziennie (wczesniej palila tylko raz na kilka miesiecy). Ale po jakims czasie zauwazylem, ze i ona zaczyna sie zmieniac, ze ciagnie ja coraz czesciej do wciagniecia bucha. To mnie troche otrzezwilo i postanowilismy zrobic oboje przerwe. Ona sie trzyma do dzis, ja niestety nie przez 3 miesiace palilem bardzo czesto.
2 noce mam nieprzespane za soba, na oczach siedzi "film', ciezko mi sie skupic na czymkolwiek. Wydaje mi sie, ze nie mam jeszcze takiej trudnosci z odstawieniem tego, jak kilka osob, ktore tu pisza, ale i tak nastawiam sie na ciezkie starcie..
Trafilem tu na forum przez przypadek i po przeczytaniu wielu postow, szczegolnie mastiksa, postanowilem nie poddawac sie nalogowi, tylko pozbyc sie w koncu tego. Zaczynam tez powazna prace od nowego roku, co tez nie idzie w parze z zamulajacym paleniem.
Chce dzielic sie z wami ta walka, bo pisanie o tym mnie bardzo motywuje.
Plusem jest tez to, ze po wyjezdzie z polski pourywaly sie kontakty z codziennymi jaraczami, co tez jest duzym sukcesem. No nic, to tyle. Przelalem jakas czastke mojej histori, czas pokaze, co bedzie dalej :)
Hej Driver.Wybrałeś decyzję oczywiście najlepszą jaką można było podjąć :) Każdy zdający sobie sprawę że ma problem wie że nie można tego ograniczyć.Fajnie że masz osobę która Cię wspiera.Na pewno będzie Ci łatwiej.Jeśli masz ochotę poczytaj sobie moją historię.Też trochę nocek zarwałem.Dzisiaj mam 9 dzień bez jointa.Na początku spałem po parę godz przez 2-3 dni.Następne noce były bezsenne...Jeśli masz problemy ze spaniem proponuje jakieś herbatki ziołowe.Jeśli to nie pomoże to jakiś sport który Cię wymęczy.Te 2 rzeczy pomagają zahamować gonitwę myśli.A jak się zmęczysz ostro to uśniesz jak małe dziecko.Ja jak mi się nie poprawi ze spaniem też o tym pomyślę.Narazie ostro pompuję i robię brzuszki ;)
Może to mi pomogło się dzisiaj zdrzemnąć popołudniu.Uważam to za sukces w zasadzie.Bo nigdy w dzień nie udało mi się zmrużyć oka.Wyjątkiem była praca na nocną zmianę w czasach kiedy jointy były okazjonalne.Dzisiaj mam ostre zakwasy wszędzie ;) od bicepsa,przez klatę po mięśnie pleców.Wieczorem znów przykorbie mam nadzieje że będzie coraz lepiej.
Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją dziewczynę żeby była wiernym kibicem dla Ciebie w najgorszych momęntach absytnencji.
Pozdro
Dzieki za slowa otuchy. Jak juz pisalem mija 6 albo 7 dzien. Narazie bez wiekszych problemow. Sa mysli o zapaleniu, ale rzadko i w pojedynczych sytuacjach. Kobieta mnie wspiera, czuje, ze to ona jest moja najwieksza terapia i pomoca w jednym :)
Jezeli masz jaja i potrafisz walczyc to rzucisz. Mi kilka lat temu udalo sie. I dzieki temu wiem, ze stac mnie na wiele i mam mega silny charakter. Moja historia tutaj tez jest opisana
Mysle, ze to nie do konca zalezy od jaj, tylko od tego co sie wokol Ciebie dzieje, czy masz dostateczna motywacje do rzucenia, czy zycie zaczyna Ci sie ukladac po decyzji odstawienia towaru, po tym czy masz kogos, kto Cie wspiera. Te czynniki maja duzy wplyw na powodzenie, tak mi sie przynajmniej wydaje. Pierwszy tydzien minal mozna powiedziec bezproblemowo. Jestem zadowolony z siebie strasznie, ze podjalem taka decyzje i trzymam sie tego :)
Myślę tak jak Driver :) Super że tak gładko poszło.Ja też się cieszę podjętej decyzji !! Ani chwili jej nie żałowałem nawet w tych najgorszych momentach.Pozdro
Dzis mialem jedna mysl o zapaleniu i ta mysl spowodowala w moim mozgu jakies niezrozumiale nawet dla mnie przestawienie. Weszly do mojej glowy setki roznych przemyslen, roznych nastepstw tego, co mogloby sie stac, gdybym po tygodniu niepalenia, zapalil sobie raz. ss napisal w jakims poscie, ze tak naprawde po co liczyc dni niepalone. Lepiej cieszyc sie poprostu zyciem ! Zauwazylem drobna zmiane juz po 7 dniach bez THC, moj mozg zaczyna sie odswiezac, nie mam juz tego, co mialem jeszcze kilka dni temu, ze zapale raz i nic mi sie nie stanie, od jutra nie bede palil. Nie mam nadzieji, ze uda mi sie niepalic. Ja to poprostu bede robil. Kiedy najdzie mnie mysl, zeby zapalic, pukne sie w czolo i przypomne sobie te wszystkie momenty (lata?!), ktore przez palenie przelecialy mi przez palce. Nie cofne czasu, nie bede sobie wmawial, ze cpun bedzie zawsze cpunem, bo nawet po 10 latach od ostatniego skreta, przyjdzie taki moment, kiedy znowu zapale. A po co mi to ? Przeciez to jest tylko roslina, ktora powoduje 'lepsze' doznania, odlot na godzine lub dwie i to wszystko. A do tego tak zmienia ludzi, tak niszczy ambicje, plany, marzenia.
Jak to latwo zdac sobie z tego sprawe. Gorzej juz wbic to do swojej glowy. Szczerze wam powiem, ze wydaje mi sie, ze wiekszosc uzaleznionych osob tak do konca nie chce tego skonczyc. Chca to przerwac z mysla, ze i tak kiedys tam przyjdzie moment nawrotu, lub zapalenia i wszystkie starania pojda sie jebac dla 2 godzin odlotu !!
Od tych 7 dni trzezwosci zauwazam, jak ludzie, ktorzy pala codziennie, sa inni. Palac, wydawalo mi sie to normalne. Teraz wydaje mi sie to strasznie dziwne, jak czlowiek palacy, moze bronic palenia, moze chciec to robic i nie starac sie tego zwalczac. Zycie mamy tylko jedno, nikt nie zwroci spieprzonych lat i blednych decyzji.
Nie pale. I niewiadomo ile najdzie mnie jeszcze mysli o tym, zeby w gorszych chwilach kupic worek, nic mnie nie zmusi do tego. W koncu tym roznimy sie od zwierzat, ze mamy swoj rozum. Jest opanowany przez THC, wytwarza obrazy, namawia do palenia, ale wydaje mi sie, ze wciaz jestem silniejszy od tego i nie musze sie temu poddawac.
Od dzis przestaje liczyc dni. Zyje ze swiadomoscia czlowieka niepalacego. Do tego nie pije alkoholu, nie pale fajek (dla wiekszosci Polakow jest to niezrozumial, jak mozna zyc bez chociaz jednej z tych uzywek) co za zasrane stereotypy i myslenie ludzi ciezko uzaleznionych !
Kazda rozmowa z czlowiekiem ujaranym, czy chcacym zajarac, dodaje mi duzo sil do niepalenia. Nikt z nas tu piszacych tak naprawde nie wie, czy ta osoba faktycznie nie pali, czy chociaz raz w ciagu pol roku "abstynencji' nie pali sobie co sobote, A jest sens samego siebie oklamywac ?
Wierze, ze chociaz polowa was stad poradzi sobie z tym, mimo ciezkich uzaleznien, czy braku motywacji. Wierze w siebie, wierze w to, ze po 9 latach zycia poza kontrola, moge spowrotem cieszyc sie jak male dziecko z wszystkiego co robie i czerpac przyjemnosc bez dodatkowego wspomagania. Nie nazwe tego walka. Nazwe to powrotem do zycia. I chyba ta mysl najbardziej mnie motywuje.
Ktos napisze, ze przyjara sobie od czasu do czasu, dla relaksu. A po co tak naprawde to robic ? Po co wytwarzac w swoim mozgu sztuczny obraz przyjemnosci ?
Wieczorem tu jeszcze zawitam, dopisze jeszcze troche swoich glebszych przemyslen.
Nie wiem czy tak łatwo sobie zdać z tego sprawę...Z perspektywy czasu trochę na ten temat myślałem.Gdyby nie forum i przeczytanie kilku tematów pół roku temu pewnie obudził bym się jak SS za 10 lat.Pewnie bym wtedy albo dalej mieszkał z rodzicami i tłumaczył ten fakt że w pl bida,zarobić nie dają lub że trawka cenniejsza bo przecież każdy ją pali i jest super.Albo bym miał ten swój kwadrat ale byłbym tak czy siak w plecy kupę czasu.Pół roku temu czytałem praktycznie to samo co te 2 tygodnie temu i nawet wtedy byłem jakby nie do końca przekonany czego tak na prawdę chcę.
To niestety normalna kolej rzeczy że palacz palenia broni,osoba nie paląca potępia.Też mnie to osobiście wkurza...Mam paru znajomych co palą,na prawdę bardzo wartościowe osoby.Chciałbym im pomóc,zmienić ich tok myślenia na ten ,,nasz'' ale jak by grochem o ścianę...Oni pewnie też się kiedyś obudzą mam nadzieję.Dziś są czasy nie ciekawe w Polsce...
Cieszę się na dzień dzisiejszy z 1 bardzo ważnej rzeczy,takiej że jak kiedyś będę mieć żonę i dziecko/dzieci to zamiast torby lub 2 zabiorę ich na lody lub do kina :)
Niby takie proste lecz dla palacza nie pojętne...
Z całego serca życzę Ci tej siły żeby noga nigdy Ci się nie podwinęła.Są różne koleje życiowe...Trochę pokory trzeba w to włożyć.Pewność siebie jak się przekonałem również może być zgubna.Nie tylko trawę tutaj mam na myśli...
Ja też chyba za jakiś czas przestanę dni liczyć jeśli wszystko się fajnie unormuje :) Zgadzam się,trzeba żyć jak człowiek a przestać liczyć dni bo to bez sensu.
Mi się wydaje że kto chce to sobie poradzi z nałogiem.Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to że niektórzy użytkownicy napiszą post i dostają odpowiedź i jakby ślad po nich zaginoł :)
Te osoby które wypowiadają się regularnie mocno wierzę i jestem przekonany że sobie poradzą.Nazwijmy ich naszą szajką ;)
Ja sobie postanowiłem że jeśli czas pozwoli i chęci to trochę tutaj włożę pracy w innych ludzi którzy pomocy potrzebują.Jako za dość uczynienie,z wdzięczności za otrzymaną pomoc oraz sposób na wykorzystanie wolnego czasu na coś pożytecznego a nie na pierdoły :)
Mi to forum dalo do zrozumienia, ze sa ludzie, ktorzy sie nie poddaja i chca, mimo kilku lat straconych na palenie, podniesc sie i zaczac normalne zycie. Moim marzeniem jest miec kiedys szczesliwe dziecko, mieszkanie, samochod, podrozowac po swiecie, cieszyc sie kazdym dniem na trzezwo, nie truc siebie ani bliskich i ZYC, czego niestety jaranie nie umozliwia, bo czlowiek zamyka sie w swoim umysle i koniec. Ogolnie, to chcialbym sie kiedys na przyklad z Toba pawel100 spotkac i pogadac za kilka lat, jak to fajnie sie kiedys palilo, a jak to fajnie sie teraz zyje bez palenia ;)
Swete slowa. Nikogo na sile nie zmienisz. Jakby mi ktos pol roku temu powiedzial, ze rzuce mj to popukalbym sie tylko w glowe i odpalil lola. Do wszystkiego trzeba dojrzec i kazdy ma na to swoj czas.
A tak pol zartem pol serio Pawel nie przestawaj liczyc na glos, rzucilismy w podobnym czasie. Jak podajesz ile nie jarasz wiem jaki jest moj status trzezwosci ;)
Mastik właśnie dochodzę do tego samego wniosku,jak i z palaczmi tak i z osobami które mają problem z alko.Mam 1 znajomego który jest wyjątkiem...O niego będę jednak starał się walczyć.Przynajmniej jeszcze trochę.I nie naciskając zbyt.Bardziej spontanicznie niż celowo :)
Bo chłopaka stać na wiele,a szkoda by mi było stracić tak dobrego przyjaciela widząc jak się stacza całkiem...
Driver marzenia mamy jakby identyczne :) Ja bym do tego dorzucił jeszcze jakieś osiągnięcia może w sporcie lub innych dziedzinach.Chociaż leń się ze mnie zrobił niesamowity od tego jarania.Ale to się zmienia powoli...Bardzo mi jest miło że wyszedłeś z taką inicjatywą :):):)
Oczywiście jeśli nasza znajomość forumowa przetrwa taką próbę czasu i będzie to możliwe to również jestem za spotkaniem z Tobą jak i SS do naszej paki i wiele innych ludzi którzy wyszli z pomocą !! Bo znajomości poznane w biedzie są tymi wartościowymi,nie raz się przekonałem na własnej skórze.
Tylko musiał bym do tego czasu tak ładnie nauczyć się urzywać polskiego języka :) Bo jako że jestem ślązakiem to fest jadę po śląsku hehe a co.... :) Ale ostatnio zaczynam mówić gdy idę do lekarza,rozmawiam z osobami nazwijmy to ,,ważnymi'' a śląską gwarją jadę tak na co dzień więc jak coś to będzie oki :) Wydaje mi się że pewne sytuację tego wymagają.
SS ja bym to przeanalizował...Ale po chwili namysłu dawniej wybrałbym to co Ty :)
Hehe ciekawą taktykę sobie obrałeś :)
Ile refleksji... Osobiście też uważam, że każdy do rzucenia musi dojrzeć sam. Nikt nikomu w głowie nie poukłada, choćby nawet bardzo się starał. Liczenie dni to pułapka, wiem coś o tym niestety... Pozdrawiam.
I kolejny dzien mija bez wiekszych problemow. Dzis wzialem sie za kondycje, poszedlem na rower, troche pobiegalem, jem regularnie i syto, duzo wody. I jakos to leci. Zapominam nawet o mysleniu o paleniu. Wiadomo, mam rozkminy, ale tak jak pisalem wczoraj, balbym sie tego stanu po zajaraniu. Nie chce tego i nie jest mi to potrzebne do niczego. Chce sie rozwijac i zaczac zyc. Zdaje sobie sprawe, jakie spustoszenie MJ zrobila w moim organizmie i jestem, tak mi sie wydaje, na najlepszej drodze do naprawy straconych lat.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach