Pierwszy raz zapaliłem jakieś 100lat temu. Ot tak sobie, jakiś kolega podsuną i tyle. Dłuższy czas później zacząłem palić z kolegami a później dziewczyną (paliła zanim się poznaliśmy, ja zresztą też) Myśleliśmy, że znaleźliśmy genialną drogę która sprawi, że niebo na ziemi będzie wiecznie trwać. Myśleliśmy, że jesteśmy tak cwani, że oszukamy świat i obejdziemy/ominiemy odurzając się całe zło na ziemi. Nikomu nie polecam palenia, a nawet wręcz przeciwnie Chociaż w sumie życzyłbym tylko wrogom aby palili, bo byliby mniej efektywni w związku z byciem (od palenia) umosłowo upośledzonymi przyszłymi samobójcami.
Przez cały czas byłem niejako dumny z tego, że palę, wszyscy mówili, że narkotyki są be, a ja mimo tego, że paliłem, uważałem, że prowadzę bardzo miłe i szczęśliwe życie. Efektywne pełne samorealizacji i wesołości. Oczywiście, że tak było, ale tylko na początku, dopóki nie napompowałem każdej komórki ciała THC które jest jak alkohol. Dobrze ci gdy go wypijesz, ale później na kacu nie zawsze jest wesoło. Dobrze ci gdy zaczynasz pić w knajpach, ale lipnie gdy zbierasz złom żeby mieć na denaturat.
Przepaliłem z laską cała klasę maturalną, tuż przed ona nie mogła się skupić więc sięgneła po amfatamine, to nas poróżniło i po maturze rozstaliśmy się. Nie wiem co u niej teraz, ale wiem, że po tym roku paleniu mieszkała w warszawie, gdzie już dawała dupe za różne narkotyki a później wyjechała na zachód i słuch po niej zaginą. Szkoda, bo kochałem tą piękną osobę której teraz nawet kijem bym nie dotkną. (obrzydzenie)
Udało mi się zdać dobrze maturę, nawet skończyłem studia ( z rokiem przerwy, oj dużo ku*** paliłem, za dużo, wiecie jak to jest kiedy człowiek budzi się o 10, chce mu się pić, a musi się mobilizować 3h żebyw stać po wode? Taki człowiek nie pójdzie na uczelnie, założenie butów jest dla niego zbyt pracochłonne.
Lawirowałem w coraz większym bezsesnie, miałem lepsze i gprsze okresy, w lepszym zacząłem 2kirunek studiów, w gorszym miesiąć później olałem wszystko i wyrzucili mnie z obu.
Podczas największej przerwy poza tą teraz udało mi się skończyć pierwszy kierunek i wrócić na drugi. Teraz nadrabiam zaległości w tym drugim i wszystko wydaje się wychodzić na prostą. Może to zabrzmi śmiesznie, ale nie pale dopiero Tydzień z groszem. Śmieszne to może przestanie być, gdy dodam, że chyba nigdy w życiu nie zależało mi na niczym tak bardzo, jak na tym by nie palić i poukładac sobie życie. Zmieniłem wszytsko, mój stosunek do nowej dziewczyny, która stała się bardziej grzeczna gdy poczuła prawdziwego faceta a nie przejarana fefle. Zmieniłem konto z takiego z bajrami których i tak nie umiałem korzystać na bazpłatne internetowe. Zmieniełem plan taryfowy na sprytniejszy, zminiłem nawyki żywiniowe, zrezygnowałem z tłuszczy i cukru. ( podstawa diety w poprzenim życiu) Zmieniłem samochód, motocykl, zminiłem wszytsko praktycznie w moim życiu co nie było doskonałe. Teraz jak ćwicze, to potrafie zrobić po 12serii, a nie jak wczesniej powiedzieć po pierwszej, że pierdzele. Czuje się jak bym dostał nowe życie, szkoda, że troszkę musiałem za nie zapłacić. Najpierw 4-5lat spania, nic z tego praktycznie nie pamietam, no i teraz po odstawieniu, pierwsze 3dni skrajnej rozpaczy, swiat był zły, zimny, niebezpioeczny i ponury. Ostre stany lekowe, serce walące jak po 20kawach, rozstrój żołądka, biegunka i wymioty. Teraz dochodze do siebie, nadal czasem mam przypływy złego samopoczucia, niepokoju powodującego kłucie w klatce piersiowej, ale wychodze na prostą. Mam marzenia i plan który realizuje. Przeniosłem się na zaoczne, chce iść do pracy, wykazywac się, robić kolejne szkolenia i coraz więcej zarabić. Ot tak, dla satysfakcji. Chce nadal trenować kulturystykę, miesiąc temu zapisałme się na Krav Mage, teraz na pewno treningi dają mi 100 razy więcej. Chodze na basen, zaczynam biegać. Każdy dzień zaczynam 3seriami pompek a co 2dni robie 4serie na drążku. To podstawa, do tego staram sie co chwila dokładac inne ćwiczenia. Staram się ciągle słuchac muzyki, aby mieć lepszy humor, zdrowo żyć i samorealizowac, bo wiem doskonale po wilu latahc myślania, że szczęście to bycie dumnym z siebie, że szczęście jest praduktem ubocznym dobrego planu, lece teraz poćwiczyć, później może coś dopisze.
Trzymajcie się i rzucajcie jarańsko bo warto! Powiedzmy sobie szczeże, każdy predzej czy póxniej będzie miał dylemat: samobujstwo lub kopcenie do śmierci w apatii, albo nowe leszpoe życie. Ja wybrałem to ostatnie, myślę, że był to najmądrzejszy z wyborów.
/Z każdym dniem coraz szczęśliwszy, zupełnie nowy człowike.
3tydzień nie palenia, jest o wiele łatwiej niż myślałem, potraciłem pare kontaktów, ale wcale tego nie żałuje. Cały czas ćwiczę i wiem, że nie chce palić. Na początku jeszcze myślałem, że zapale na urodziny czy coś. Na razie wiem, że nei zapale bo nie chce palić. Czuje sie szczesliwszy gdy nie pale. Niektore osoby z otoczenia zauwazyly u mnei zmiany w wygladzie i zachowaniu, oczywiscie na lepsze. Idzie mi bardzo dobrze, rzucajcuie palenie, warto!!
PS. Wróciły mi sny, fajna rzecz.
Fajnie jest zmienić moto i iść do pracy ... znów. :) Mam nadzieje, że to troszkę zmienia. Wczoraj napiłem się ostro na dzień kobiet ze swoją ... Kiedys na kacu miałme taki fajny luz, dziś na kacu mam niepokuj, jakis taki dziwny stres, nie mam pojęcia o co w tym chodzi, ale picie czy palenie to już nie jest to.
I dobrze! Znów czytam, przy paleniu nie ma to sensu, bo nie pamietam co czytalem :P Co więcej propaguje w otoczeniu nie palenie. Co dalej zobaczymy. Ciężko jest znależć fajną robote, ale jutro mam rozmowę w sprawie pracy i jak dobrze pójdzie dostane fajne stanowisko.
i ja mam podobnie :) tez jeszcze nigdy nie zalezalo mi na tym, zeby poukladac swoje zycie tak, jak teraz. podstawa to poszukac nowych zajec. ja biegac nie lubie, ale codziennie sie zmuszam i daje mi to coraz wieksza satysfakcje :) szkoda zycia na palenie, szkoda mnie, szkoda kazdego wartosciowego czlowieka!
Nie chcialbym tutaj wyjsc na okropnego pesymiste..ale przyjzie taki moment ze pomyslisz to wszystko nie ma sensu... pierdole....nie daj sie wtedy!! pomysl jak czujesz sie teraz, ze jest swietnie, ze ludzie widza w Tobie pozytywne zmiany!, nie daj sie w przyszlosci temu glosowi zla....naprawde, trzymam kciuki, powodzenia!!!
W dalszym ciągu nie pale! W dalszym ciągu zminiam życie na lepsze, w dalszym ciągu zauważam pozytywne zmiany. Wycackałem mieszkanie, nad zlewem stoja czysciutkie naczynia a nie jak kiedys uwalony stos syfu. Auto mam czyste i spala 3razy mnie! Wczensiej chyba poprostu strasznie duzo zuzywalem wahy na jazde po sztuke, no i pozniej na faze np. 7sklepow pod rząd. W momecie gdy byla np. 1 w nocy i spadl snieg to juz koniec, pol baku musialo pojsc w atmosfere po markietem na parkingu ;) Szkoda, ze doszedlem do wniosku, ze laske raczej ejst walnieta i bede sie rozchodzila ale coz...
Fajnie, ze w dalszych ciagu cwicze kazdego dnia, szkoda, ze mam klopot ze znalezieniem fajnej pracy, ale nie poddaje sie, w ten weekend skupie sie na szkole, a od pon znow bede szukal roboty. Bedzie odbrze, nie bede kopcil bo nie chce.
Nadal nie pale :)
Teraz wszystko prawie jest proste, coraz bardziej klarowne i jasne. Sny dają ostrego kopa, a życie jeszcze większego. Wcześniejsze problemy stają się śmiesznie małe a ja ... dziwie się, że kiedyś tak niewiele kosztowało mnie tak wiele. Paliłem, żeby poszerzyć horyzonty, nawet nie wiem kiedy zawęziły się do rozmiarów oczka w igle. Oczko robi się coraz większe, a ja mam coraz większą fazę z niepalenia niż z palenia. Chcesz zajebistej fazy? Nie pal, z każdym dniem będzie coraz lepiej. (poza oczywiście czasem pierwszymi paroma, ale pracuj nad sobą i obiecuję - może być tylko lepiej!) Nie pale i powiem więcej, dwóch z tego wyciągnąłem!
Natknąłem się przed chwilą na to forum-świetna sprawa, lecz czytając Twoje posty pawle777, szczególną uwagę zwróciły na mnie takowe stwierdzenia:
"czasem mam przypływy złego samopoczucia, niepokoju powodującego kłucie w klatce piersiowej" / "Kiedyś na kacu miałem taki fajny luz, dziś na kacu mam niepokój, jakiś taki dziwny stres, nie mam pojęcia o co w tym chodzi.."
Tak jak ty od jakiegoś już czasu źle znoszę kace, w bardzo podobny sposób jak opisałeś. To ten stan który nie daje spać po 'melanżu' mimo iż dobrze wie się/czuje, że jeszcze z 2 godziny snu są niezbędne do dobrego samego poczucia - ale nie - myśli biegają po głowie mimo wszystko a noga lata w dół i w górę, bo mięśnie świerzbią, potrzebują się napinać;) Duszność i brak powietrza. Ah i oh. Jeśli się mylę, to jak najbardziej mnie popraw;>
Co do kłucia serca, osobiście nie mam doświadczenia, lecz znam bardzo dobrze problem od strony swojego dobrego kolegi, jeszcze do nie dawna, jednego z kompanów w regularnym schodzeniu na manowce.
I to jego przypadek uświadomił mi całkiem niedawno, moje po alkoholowe przypadłości.
Wszystko sprowadza się do tzw. groźnie brzmiących - zaburzeń nerwicowych. Aczkolwiek zakres wszelkich zaburzeń jakie wchodzą w zakres tego pojęcia jest ogromny. Nie będę mówił o przyczynach, zapewne poczytasz o nerwicy więcej - sam się domyślisz.
Objawów też jest cała masa, od nie zauważalnych tak jak nasze kace, po bardzo ciężkie stany lękowe, bóle nerwicowe, paranoje? teoretycznie uniemożliwiające funkcjonowanie w społeczeństwie. Często choroba ta objawia się właśnie w bólach różnych części ciała, często w okolicach klatki piersiowej. Bóle te nie mają związku z organicznymi chorobami serca czy zmianami w układzie krążenia - mówiąc kolokwialnie to po prostu wkręt. Niestety ból jest prawdziwy i często otoczony jest aurą lęku, niepokoju o własne zdrowie czy życie(obniżone stany samopoczucia prowadzace do depresji) co nasila ból a to z kolei myśli i koło się zamyka - tzw. nerwica serca - no to cierpi mój kolega (amfa).
Czyli po pierwsze: bez paniki;)
Z tego co wyczytałem, nie narzekasz specjalnie często na takowe dolegliwości wiec domyślam się że tak jak u mnie jest to stan lekki, ostrzegawczy którego warto być po prostu świadomym, po to tylko aby móc skutecznie dawać sobie radę w omijaniu sytuacji które mogły by być przyczyną rozwoju choroby. Ja osobiście bardzo staram się omijać wszelkich okazji do zalania pały - bo następny dzień jest po prostu nie do wytrzymania.
Jeśli już - to kaca leczę herbatką z melissy;) Bomba;)
A na wszelkie niepokoje, obniżone stany samopoczucia i wszelkie inne 'dylematy' zwiazane z rzuceniem palenia polecam bardzo trening autogenny. Taka o technika relaksacyjna, coś pomiędzy medytacją a auto hipnozą. Treningu używa się przy leczeniu wszelkich zaburzeniach neurologicznych.
O więcej, wiedzy odsyłam do internetu. No i tu też już zostanę. Po 5 latach i kilku większych przerwach (max 2 miechy) nie pale od 4 dni. I to już nie jest przerwa. Raczej budowanie siebie od nowa:)
Ktos moze nam wytlumaczyc o co chodzi z tym "innym niz do tej pory" kacem? Mam tak samo. Niepokoj, klopoty ze snem na kacu, pocenie sie, dziwne samopoczucie. Kiedys smigalem sobie na kacu i bylo ok, najczesciej nawet smiesznie - niby juz trzezwy, a jednak dalej wstawiony. Teraz moje samopoczucie na drugi dzien nawet po paru piwach jest fatalne :/ o co chodzi?
Ja też odchorowuje alkoholizacje o wiele bardziej niż kiedyś to bywało.Nasze organizmy już nie dają rady- to już nie ta sama odporność na toksyny co za małolata.Po prostu starzejemy się...
Halo "witam po latach". Ostatnio pisałem jakoś w marcu/kwietniu. Po rzuceniu nie paliłem przez miesiąc w ciągu którego odwaliłem kawał dobrej roboty (porządkowanie życia, nowa praca etc). Pomyślałem, że skoro mam już robotę, to moge sie wyluzować i czasem znów zapalić. Na początku co pare dni, ale już po tygodniu paliłem bata w drodze do roboty. Zaczynałem lekko nie ogarniać, motać się aż pewnego dnia gdy pod wplywem "zejscia" (jest jakas taka niechec do wszytskiego jak popalisz pare dni, rano w miare duzo, no i pozniej kilka h nic) Szef coraz bardziej mnie denerwował, az pewnego dnia wyzwałem go od gamoni, wyszedłem z firmy i tak przekopciłem dzień w dzień miesiąc. Nie pisałem na forum, bo co mialem napisac? Elo, hehe jaram opór hehehe yyyyy tego, hehehe, znacie jakies kawały?
Po miesiacu znow nie paliłem troche, to znów paliłem teraz pare tygodni. Teraz nie pale od 3dni hmmm zobaczymy jak będzie. Dobrze by było ustanowić jakiś rekord w niepaleniu przy okazji. Układam myśli, dochodzę do siebie, nie mam ostrych schizów tylko lekkie otępienie które mija powoli i mysle, ze po kolejnych 3dniach nie bede juz o tym pamietal.
Lipny jakis ten post, nic, nastepny bedzie lepszy. Pozdrawiam
Paweł - znam dobrze te stany - wiecznego obiecywania sobie że ten giet to już ostatni - uwierz mi bracie - to równia pochyła, nic z tego nie będzie - albo skończysz raz na zawsze, albo będziesz miał problem - nie popełniaj moich błędów proszę Cię. Obudzisz się jako wypalony 35latek, który nic nie ma z życia, uwierz mi, to się dzieje naprawdę
Paweł777, nie pal miesiąc i idź na terapię. Jak ci się wydaje, że możesz popalać od czasu do czasu, to wiedz, że tylko całkowita abstynencja ma sens. Pozdro
Co do podejścia do pracy takie samo jak u mojego chłopaka, a z resztą wszystko inne też. 24 czerwca (środa) zaczynamy walkę o lepsze jutro (i o naszą przyszłość). Trzymam kciuki!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach