Już nie wiem co mam zrobić, żeby mojemu facetowi chociaż troszkę obrzydzić zioło... Zastanawiam się czy jest możliwe dosypanie czegoś do MJ, żeby przestała mu smakować lub żeby miał jakieś, niegroźne oczywiście, objawy po zapaleniu? Wiem, że to idiotyczne, ale może coś w połączeniu z MJ daje jakiś efekt odrzucenia...
Lepiej nie stosuj tego typu technik, mozesz bardziej zaszkodzic niz zrobic dobrze. Sprobuj z nim szczerze porozmawiac, przedstaw swoje argumenty, mocne argumenty. Nie idz na zadne kompromisy, moze postawic ultimatum np. palic raz na tydzien - nie zgadzaj sie.
Najwazniejsze to przedstawic mu co tak naprawde traci, dlaczego palenie mu szkodzi, czym mozna mu zastapic palenie. Sama tez musisz sie do tego przygotowac, mozesz byc w jakims stopniu wspoluzaleniona, bo widze ze probujesz sotosowac metody fizyczne, skrajne, a nie psychiczne.
Dzięki za przedstawienie swojego punktu widzenia :) Próbowałam wszystkiego dlatego zaczęłam zastanawiać się nad skrajnymi rozwiązaniami. Nie wierzę, że nie można dosypać jakiegoś czegoś co spowoduje, że nie będzie mu już to smakować.
Może i można, nie wiem nie spotkałem sie z takim czymś. To tak jak wszywka, która niegdys stosowano u ludzi uzaleznionych od alkoholu (nie wiem czy dalej sie stosuje, ale juz dawno o tym nie slyszalem). Ci ktorzy ja mieli, albo "przepijali", albo wydłubywali co w skrajnych przypadkach konczylo sie smiercia.
Dosypanie czegoś może miec odwrotny skutek do tego ktory chcesz otrzymać, zreszta, jak mu dosypiesz to kupi nowa porcje itp. no chyba ze wszystko przechodzi przez Twoje rece, ale to by juz bylo bardzo dziwne. Mozesz starac sie mu to ukrucic na poczatek, zamknac doplywy finansowe itp.
Jakich metod juz probowalas?
Czy wszystko przechodzi przez moje ręce... Chyba większość. Mój facet nie kupuje na jedno posiedzenie, zwykle są to większe porcje. Praktycznie, za każdym razem, wiem kiedy mu się kończy. Nerwowo wtedy wydzwania po każdym kto może załatwić. Poza tym nie krępuje się tego, że siedzi w moim towarzystwie. Pali. Ja wiem, że on to robi więc po co ma się ukrywać? Przecież krzywdy ani mi, ani nikomu tym nie robi. Ba! Nawet jest po tym lepszy! Milszy, cierpliwy, radosny, kreatywny, otwarty. Wymienia te argumentów bez końca... Oczywiście ma przejawy typu, mam problem. Za każdym razem wtedy słyszę, że teraz jest nieodpowiedni czas. Potem, za jakiś czas będzie lepiej i On wtedy coś z tym zrobi. Jasne! Wierzę w to jak ateista w Boga...
Czego próbowałam? Wszystkiego na co byłam/jestem gotowa. Na początku zwykłym zapytaniem - nie za dużo? Zero reakcji. Następnie szczerą rozmową zakończoną atakiem mojej osoby. Po próbach oszustwa (idę zrobić coś tam coś tam = idę zajarać) - foch, no to On ma święty spokój i jara. Płaczem, ma dodatkowy powód żeby się naćpać. Krzykiem, to samo. Szantażem, to samo. Prośbą o chociażby kompromis jak wyżej...
Najgorsze jest to, że to za każdym razem JA jestem winna temu, że się kłócimy, że jest między nami nie fajnie. Powinnam to przemilczeć(!). Jestem odarta z poczucia własnej wartości. Już czuję się winna temu, że to i ja jestem argumentem do ćpania (bo "marudzę", żeby tego nie robił, bo chce o tym rozmawiać, bo jestem na niego zła, bo nie rozumiem, itp.). Mam wrażenie, że moje życie kręci się wokół jarania... Wybija godzina i On zasiada do swoich gadżetów... Wtedy ja robię się smutna, zajmuję się sobą, staram się go nie zauważać. I tak mija dzień za dniem. Jak jest "dobrze" On mówi, że kocha a za chwilę idzie i robi to samo... Moje życie, jakby przedstawić to na wykresie, to jedna wielka huśtawka emocjonalna. Chwila dobrze, chwila źle, chwilę uśmiech, za chwilę łzy... Stąd też pewnie te moje chore pomysły z dosypaniem czegoś, co obrzydziłoby mu to raz na zawsze.
Trochę się rozpisałam. Mam nadzieje, że teraz trochę bardziej rozumiesz moje pytanie...
Powinnas postawic stanowczo na swoim. Za duzo w tym wszystkim dobroci z Twojej strony. Pozwalasz mu na wiele rzeczy, palenie w towarzystwie zachowywanie sie tak jakby to bylo normalne ze sobie jara podczas rozmowy ze znajomymi, a pozniej jest milszy... przebieranie w trawie ktora przechodzi przez Twoje rece - NIE. Wyobrazasz sobie ze tak moze wygladac normalna rodzina, gdzie trawa jest codziennościa? Gdzie w tym beda dzieci, obowiazki, przyjemnosci, pieniadze? Cierpisz strasznie psychicznie, z tego co piszesz moge wywnioskowac ze jestes juz wspoluzalezniona, jego nalog wpedzil tez Ciebie mimo ze Ty nie palisz. Musisz zaczac od surowych postanowien, zadne palenie od czasu do czasu, zadne ograniczenie, koniec z tym. On sam sobie nie pomoze, bo jest juz w to wciagniety, potrzeba mu wsparcia z Twojej strony. W razie potrzeby udaj sie do specjalisty, on poradzi dokladniej co mozesz zrobic, na forum sa informacje o poradniach nr telefonow itp., wspolne terapie bardzo pomagaja w uzaleznieniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach