Muzyka, miłość i THC
Witam. Z tej strony neon. Postanowiłem podzielić się z Wami moją historią…
Zaczyna się ona jak każda inna na tym forum. Mam 33 lata, zacząłem palić MJ mając lat 15. Początki to oczywiście przygoda…. bardzo fajna przygoda. Pochodzę z dużego klimatowego miasta. Od wczesnych lat młodości w mieście tym współtworzyłem coś w rodzaju młodzieżowej enklawy artystycznej. Pierwsze kluby, imprezy, najnowsza muzyka prosto z Londynu. W czasach gdy hh dopiero wchodził na scenę my rozwijaliśmy scenę muzyki break beatowej (coś z czego powstał drum & bass). Młodzi, kumaci, atrakcyjni DJ, skejterzy i graficiarze. Wszyscy trzymaliśmy się razem i wszystkie najlepsze dziewczyny były nasze. Świat oraz przyszłość rysowały się w różowych kolorach. Była też trawka, na początku jako przygoda, później jako nieodzowny element naszego życia. Nigdy nie była czymś złym, była darem, pozytywnym ziołem, elementem rozwijającym nasze dusze, zmysły i charaktery. Wtedy jeszcze nie miałem świadomości w jaki wielkiej iluzji żyję…. nie którzy nie mają jej do dnia dzisiejszego. Poza trawką były kwasy (dużo kwasów) , exty, speedy, grzyby, pcp, anielski pył, i cała masa różnych innych specyfików oraz alkohol i fajki. Ćpaliśmy na potęgę…. Tak poleciało liceum, później studia (już w innym mieście). Wtedy zaczynały się moje pierwsze problemy z narkotykami. Nie zdawałem sobie z tego sprawy jednak teraz wiem, że przez to, pomimo dosyć sporej inteligencji na studiach byłem zwykłym średniakiem i uchodziłem za obiboka i imprezowicza. Brak motywacji, olewka i wszystko w dupie. Cały czas towarzyszyła mi błędna świadomość bycia lepszym od innych – zwykłych, przeciętnych. Takich również dobierałem sobie znajomych. Problemu nie zauważałem, ponieważ cały czas dawałem radę i nieźle ogarniałem życie. Po studiach dobra praca, pierwsze awanse, wyjazd do stanów. Potem kolejna dobra praca. Wszystko szło oka. Młodzieńcze znajomości pozamieniały się na inne, nowe, jednak cały czas w rytmie ostrej imprezy przykrytej płaszczem niby ułożonych młodych przebojowych ludzi. W wieku 27 lat poznałem jedną z większych miłości mojego życia. Rok później dostałem propozycję pracy w wymarzonej instytucji w stolicy – wyjechałem. Wtedy podejmowałem już pierwsze wybory – przestałem całkowicie pić alkohol, zażywać wszelkie narkotyki inne niż MJ (były to czasy, w których niektórzy z przyjaciół z lat młodości odchodzili już na tamten świat - pamiętam) ….z MJ leciałem na maksa. Dzień w dzień, każdy wieczór, popołudnie, a jak dawało rade to czasami i w pracy się zapaliło. Wszystkie dni wolne – jaranie od samego rana. Minimum jeden gram dziennie. Wtedy już widziałem, że staję się odizolowany od świata jednak wydawało mi się, że to mój wybór. Nie chodziłem do klubów, bo miałem ich dosyć z młodości, nie miałem zbyt dużo znajomych bo wszyscy rozjechali się po świecie i zamknęli w swojej fazie. Pozostały kontakty internetowe. Problemu dalej nie widziałem ponieważ miałem piękną dziewczynę, garstkę ziomków od jarania, co chwile kończyłem nowe studia no i ta wymarzona praca, która ponownie dawała mi tą wyższość. W wieku 29-30 lat coś się zmieniło. Wiedziałem już, że pierdole sobie życie, że je marnuje, że gdybym nie jarał mógłbym osiągnąć wszystko co chcę, a tak stoję w miejscu i jaram się banałami. Niestety nałóg był silniejszy. Trwał do tego roku. Na początku 2012 roku wszystko się zmieniło. Zacząłem od rzucenia fajek. Był marzec. W planie miałem również rzucenie MJ, jednak kończyłem właśnie kolejną pracę dyplomową i potrzebowałem weny, odłożyłem to na maj. Z dziewczyną po 6 latach była już straszna lipa, nie hajtnęliśmy się, miłość minęła i były tylko spory i kłótnie. Widziałem, że rozgląda się za kimś innym. Widziałem też, że z przystojnego inteligentnego kolesia stałem się dosyć przemęczonym i przygaszonym pseudo intelektualistą. Moja dziewczyna zaczęła poznawać nowych typów, a ja postanowiłem, iż musi się wyprowadzić. Zostałem sam. W tym samym dniu podjąłem decyzję o rozpoczęci abstynencji (początek maja 2012). I tu zaczyna się dopiero historia, którą chciałem wam opowiedzieć.
Tak więc paliłem prawie 18 lat, z czego 15 codziennie (minimum gram). W tym czasie miałem dwie krótkie przerwy. Na przełomie marca-maja tego roku rozstałem się z fajkami, dziewczyną i MJ (moją drugą dziewczyną:). Chciałem wam opowiedzieć jak to wyglądało i jak wygląda teraz. Oczywiście pierwsze dni były fatalne. Złożyło się to z moimi 33 urodzinami, bez dziewczyny i trawki. Korciło na maksa aby zajarać. W głowie kłębiły się myśli – wrócić do jarania czy zawalczyć o trzeźwość. Wiedziałem, że jak wrócę to mogę polecieć przez następne parę miesięcy lub lat. Dziwnym zbiegiem okoliczności w dniu swoich urodzin poznałem pewną hinduskę mieszkającą w Polsce, umówiłem się z nią na randkę. Powiedziała mi coś, co sprawiło, że zapragnąłem być trzeźwy. Nie na chwilę, nie aby coś wyprostować, ale już na stałe. Zawsze interesowałem się filozofią, kosmosem i religiami w dużej mierze również hinduizmem – Ona znała ten temat dobrze. Opowiedziałem jaj swoją historię, na co ona powiedziała mi coś niesamowitego. Zapytała czy mam swojego opiekuna duchowego?? Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ żyłem raczej w trochę innym świecie niż faza stricte religijna. Nie kumałem o kogo może chodzić. Zacząłem pytać. Na co ona zapytała czy mam sny?? Zdziwiło mnie to jeszcze bardziej, ponieważ jak wszyscy wiedzą brak snów jest jednym z głównych symptomów niejarania. Powiedziałem jej o tym i zobaczyłem w jej oczach, że jest bardzo zdziwiona. Wytłumaczyła mi, że sny są mi niezbędne, a opiekun duchowy to ktoś kto kontaktuje się ze mną podczas snów dając mi wytyczne. Powiedziała mi również, że Ona nie może jarać, ponieważ jej opiekun duchowy (w snach) wytłumaczył jej, że znalazła się na tej planecie ponieważ popełniła błędy na innych wyższych poziomach życia (hinduizm zakłada wiele wcieleń), te błędy były związane właśnie oddaniem swojego życia nałogom. Kazała mi skończyć jarać i czekać na swojego opiekuna duchowego. Może i to wariactwo co piszę, ale uwierzyłem w to na maksa. Jeszcze większym wariactwem jest chyba to, że kiedy zaczęły się moje sny po kilku dniach abstynencji, zacząłem rozpoznawać w nich konkretne znaki, symbole oraz rozumieć ich znaczenie (przynajmniej częściowo). To dało mi siłę. Tak poleciały dwa pierwsze miesiące. Odżyłem. Miałem kasę, zrobiłem sobie ładnie zęby (po latach palenia trochę przyżółkły). Cera nabrała kolorów. Wróciłem do sportów. Wszyscy w pracy mówili – niesamowite jak rozstanie z laską dobrze na Ciebie wpływa – jesteś znów taki świeży, wyprzystojniałeś (nie wiedzieli, że paliłem zioło). Gdy Po dwóch miechach wrzuciłem nową fotkę na fejsa kumpele aż krzyknęły – wow – zajebiście. Widziałem na własne oczy jak odżywam na nowo. To bardzo motywuje....
Po około dwóch miesiącach (początek lipca) zaczęły się problemy. Duże problemy. Obudziłem się pewnego dnia i wszystko było inaczej. Miałem bardzo dziwny sen, w którym ktoś zdjął mi maskę i powiedział, że teraz muszę poradzić sobie z swoim prawdziwym obliczem. Po przebudzeniu poczułem niezmierny stres, straszne podenerwowanie. Zacząłem bać się niewiadomo czego. Jedyne myśli jakie przychodziły mi do głowy to myśl o mojej byłej dziewczynie. Pomimo tego, że wiedziałem, że już jej nie kocham i niechęcę być w tym związku miałem wrażenie, że straciłem wszystko. Nie zdawałem sobie sprawy, że to kolejny etap rzucania nałogu, myślałem, że faktycznie związane jest to z utratą dziewczyny. Myślałem, że skoro dwa miesiące minęły tak łatwo to obecny stan nie może być związany z rzucaniem palenia. Sądziłem, że kwestia w odzyskaniu dziewczyny. Zacząłem próbować jednak wiedziałem jednocześnie, że powrót do niej nie da mi szczęścia. Nie wiedziałem co jest grane. Chciałem wrócić do jarania. Na szczęście tak się nie stało. Pomogło mi to forum, przeczytałem je uważnie i zobaczyłem, że wiele osób wpada w pewien dołek jakieś 2 miesiące po rzuceniu palenia. Jest to okres, w którym mija ci pierwsza radość z tego, że poradziłeś sobie z nałogiem i zaczyna się konieczność trzeźwego zmagania się z rzeczywistością. Zrozumienie tego bardzo mi pomogło. Uświadomiłem sobie, że jeszcze dużo pracy przede mną, że muszę być wytrwały i konsekwentny. Cały lipiec był masakryczny. Totalna porażka w głowie. Sierpień również idzie słabo, dopiero jakieś dwa, trzy dni temu, zacząłem powoli wracać do siebie. Od rzucenia palenia minęły jakieś 3,5 miesiąca, więc wiem, że słaby okres może jeszcze trwać. Daje sobie czas do końca roku. Skupiam się na sporcie, dobrej diecie i dbaniu o własne ciało. Pomimo tego, że mam świadomość ile w życiu rzeczy straciłem przez jaranie – nie myślę o tym, nie rozpaczam. Staram się myśleć o przyszłości o tym co mnie jeszcze czeka i o tym, że jak z tego wyjdę będę dopiero, pierwszy raz w życiu – prawdziwym dorosłym sobą. Czekam na to zniecierpliwiony….
Trzymam za Ciebie kciuki stary, droga do tego bycia prawdziwym soba jest bardzo trudna, ale ja rowniez czekam z niecierpliwoscia na to co bylo przed jaraniem, kiedy to bylem dusza towarzystwa, zawsze wesoly i usmiechniety, kazdego potrafilem rozbawic itd mialem swoja milosc z ktora bylem przez 2 lata i bardzo ja kochalem, ale zamiast spedzac z nia czas wolalem kolegow z ktorymi zaczynalo sie palic, pozniej od palenia ran na jakis czas wiadomo, przyszlo palenie dzien w dzien i tak mi przelecialo ok 5 lat. Mimo tego ze minelo ok 7 miesiecy od momentu jak nie pale, to nadal mam hustawki nastroju, czasami dziwne leki i mysli ze juz nie potrafie normalnie funkcjonowac i rozmawiac z ludzmi. Moi kumple ktorzy nadal jaraja dzien w dzien z ktorymi sie trzymam bo niestety nie mam innych normalnych przyjaciol, robia to przy mnie, ale na szczescie patrze na ziolo juz z innej perspektywy nie chce go juz czuje ze wystarczajaco zjebalo mi to pare lat zycia i chce zaczac dorosle i odpowiedzialne zycie, pozatym widze teraz ze nawet jak oni jaraja to wcale nie maja juz tych faz co kiedys, lapie ich tylko zamula ale ich sprawa wierze ze kiedys i oni to zrozumieja ze robia zle, ja zrozumialem z tego sie ciesze, ale mimo uplywu tych 7 miesiecy nie ma rewelacji i zmian jakis wielkich w mojej psychice i charakterze, ale czekam na ten wymarzony moment kiedy wstane rano usmiechniety od ucha do ucha i zaczne prawdziwe zycie a nie zadna omamiajaca bajke ktora z czasem robi z CIebie "warzywo".
Teraz jest tak jak to ujal Sokół w jednej ze swoich piosenek " ucze sie uczuc". Na podstawie jego niektorych tekstow rowniez mozna sporo rzeczy zrozumiec, bo on tez pierdolil sobie wczesniej zycie, ale sie ogarnal, warto posluchac hehe pozdrawiam i zycze CI tego zebys sie nie podlamal i zajaral, bo to bedzie tak jakbys spadl znow na samo dno i zaczynal od nowa, lepiej juz pokonac ta gore bez zadnych upadkow :)
„who.I.am” dziękówa za wsparcie! Sory, że odpisuje ze zwłoką ale nic mi się nie chciało, ciągle mam z dupy nastrój. Czytałem wcześniej Twoje posty i szacunek dla Ciebie, że dajesz radę i masz charakter. Szczególnie za to, że potrafisz mieć silną wolę pomimo, że w około Ciebie cały czas są ludzie, którzy ciągle jarają. Ja podobnie jak Ty uważam, że nie jest naszym obowiązkiem zrywanie wszystkich kontaktów z ludźmi, którzy jarają. Kwestia jaką masz motywację, sam mam ziomka, który rzucił rok temu i przez cały czas do mojego rzucenia bywał u mnie i miał bezpośredni kontakt z ziołem jednak jego motywacja była tak silna, że się nie złamał. Ja obecnie na szczęście mieszkam z dala od mojego rodzinnego miasta gdzie ludzi i pokus trochę więcej. Jakkolwiek wiem, że musze być twardy w każdej sytuacji – nie chojraczę, ale po prostu tak chcę, więc piszę. Rozumiem, że nadal nie palisz „who.I.am”??
Pisał do mnie również na priva enJoyeR i w sumie pisał o ważnym temacie więc postanowiłem się odnieść, ponieważ temat dotyczył wiary w Boga podczas rzucania. Tak ja wierzę, zawsze interesowałem się religiami jednak czysto filozoficznie, ale jakiś czas temu uwierzyłem tak trochę inaczej. Nie chcę się z tym obnosić bo nie uważam się za jakiś ideał, żeby cfaniakować o Bogu, jednak uważam, że to właśnie ta wiara sprawiła, że w końcu się ocknąłem i mam siłę walczyć z tym nałogiem. enJoyeRa zmyliła pewnie moja wypowiedź o hinduizmie ale z religiami to jest jak z językami jak się urodziłeś polakiem i mówisz po polsku to zawsze będzie to twój główny język, ale przecież znajomość innych na pewno sprawi, że będziesz miał większa wiedzę. Podobnie z religiami, wierzysz w tym kanonie w jakim zostałeś wychowany ale każda religia, która ma jakieś wartości może być pomocna w wychodzeniu z nałogu, no i generalnie w życiu.
Wczoraj miałem w ogóle niezłą akcję. Szedłem praszką, ostrymi zakamarkami, a że się z reguły nie boję to też nie wniknąłem w grupkę ostrych gitów, którzy wyrośli mi gdzieś po środku drogi i kogoś bluzgali. W sumie powinienem ich ominąć szerokim łukiem, ale nie wpadłem na to, a że jeden stał mi bezpośrednio na drodze (bo przejście było przez taką bramkę) to nieświadomie go przesunąłem i powiedziałem „sory”. W momencie gdy to robiłem już skumałem, że to mógł być błąd. Kolo się przesunął, przeszedłem, ale po chwili odwróciłem się aby zobaczyć czy wszystko oka. No i oczywiście poszło – pięciu ostrych zwyroli biegnie w moją stronę, krzyczą coś, a ja w ich twarzach widzę, że nie biegną gadać, nie biegną mnie popchnąć i wyzwać, tylko biegną mnie po prostu ostro przekopać. Normalnie nawet jak przypałowa akcja to dało się jakoś gadką załatwić ale w ich maksymalnie przećpanych oczach widziałem, że nie będzie żadnej gadki tylko od razu wpierdol. Jeden kolo bez wszystkich przednich zębów i widziałem, że moich też nie zamierza oszczędzać. Wkórwiłem się bo dopiero co pare tysi poszło na odnowę zgryzu po latach jarania i weź tu kolejne implanty zakupuj. Okolica tak, że ci nikt nie pomoże, wiec przyśpieszyłem z biegiem, jednak myśląc, że sytuacja na prawdę zła bo jak nie ucieknę to porażka. No i naglę przebiegając przez ulicę, wbijam się wprost na jadący radiowóz – w miejscu gdzie raczej o niego ciężko. Zatrzymali się, ja co prawda wiedziałem, że nie mogę typów sprzedać bo to się jeszcze gorzej skończy, ale pomimo tego jakiś z niebieskich zatrzymał ich do spisania a ja przynajmniej miałem na tyle możliwości, żeby się skutecznie zawinąć.
Ta sytuacja dała mi ostro do myślenia. Po pierwsze od razu pomyślałem, że Bóg mnie uchronił i że to jakiś cud. No fakt osobom, które zawsze jarały, a co za tym idzie posiadały nielegalny sprzęt – radiowóz raczej nie kojarzy się z cudem, jednak w tych okolicznościach i w takim miejscu był dla mnie prawdziwym zbawieniem. Najważniejsza myśl to jednak taka, że te wszystkie stany depresyjne to kórwa trochę bluźnierstwo. Zakumałem, że tak nie wiele mi brakowało żeby mnie chłopaki na miazgę nie przerobili. Tak naprawdę każdego dnia możesz stracić zęby, zdrowie, być połamanym, wyładować w szpitalu albo na cmentarzu, że zamartwianie się tym, że dół po rzuceniu trawki, z tej perspektywy wydaje się być banałem. Stwierdziłem, że musze być twardszy i nie orać się jakimiś przeciwnościami losu, że niby życie podczas rzucania jest trudne i dół na bani. Co prawda dziś już nie mam takiej nakreny, ale stwierdziłem, że będę się cieszył bardziej każdym dniem.
Tak więc niepalenie nadal trwa. W sumie zupełnie nie myślę o tym żeby zajarać. Dziś albo jutro idę z koleżką do snu pszczoły i to będzie moja pierwsza impra bez żadnego alku bo stwierdziłem, że rzucenie jarania nie upoważnia mnie do picia nawet małych piwek, co prawda odkąd rzuciłem wypiłem może góra z dwa lub trzy razy w klubie, jednak stwierdzam, że źle mi to na banie wchodzi - na drugi dzień więc zostaje totalnym abstynentem również w tym zakresie – bardzo mnie to kręci po tylu latach nietrzeźwości. Ciekawe jak to będzie z gadkami z laskami, bo bajzel na bani po tych wszystkich przejadanych latach taki, że niewiadomo jak tu przyświrować na w miarę normalnego kolesia…..ale damy radę :D
Pozdro dla wszystkich :D I powodzenia w walce z nałogami.
neon bardzo ciekawa sytuacja z tymi typami i policją. Podobają mi się słowa, że rzucanie to pikuś w porównaniu do innych problemów, też to uświadomiłem sobie kiedyś. Ludziom przytrafiają się o wiele gorsze rzeczy. Np. głupia sytuacja z grzybami o której było w wiadomościach głośno, był tam taki chłopak po przeszczepie i musi do końca życia brać 6 tablet co 3 godziny i taki przeszczep to na 10 lat, potem musi przejść kolejny- jak dla mnie straszne. Dobrze, że masz pozytywne podejście, cieszysz się każdym dniem na trzeźwo, powodzenia!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach