no wiec mijaja rowne 2 tygodnie bez dyma... ciesze sie tym jak cholera, nawet caly tydzien nie zagladalem na forum. teraz przyjechala moja dziewczyna, czeka mnie fajowy weekend :) jakos nie ciagnelo mnie w tym tygodniu do dymka, niestety w czwartek nie bylem na terapii bo terapeutka zachorowala, ale jakos nie wplynelo to w zadnen sposob na moja postawe. tak jak mowila Basia- codziennie kiedy wstaje mowie sobie- kolejny trzezwy dzien przede mna, i to jedyny moment kiedy w ogole o tym mysle. nowa szkola, nowi ludzie, nowe tematy- wszystko samo sie kreci w dobrym kierunku. "starzy znajomi" poza jednym wyjatkiem sie nie odzywaja, ale poki co konsekwentnie ignoruje- moze w koncu przestanie dzwonic, bo nie mam checi sie z niczego tlumaczyc i slyszec "chyba cie pojebalo!". w niedziele ide do kosciola, dalej gadam sobie z Panem Bogiem... pije dalej mleko, tylko kurna nie biegam bo caly czas mam zawalone gardlo. ALE JUZ WIOSNA!!!! :))))
tak se wlazlem na forum, znowu, po 2 tygodniach, zeby napisac o tym ze wkurwiaja mnie te pieprzone hustawki nastroju. ja pierdole to jest jakas paranoja, moj humor sie zmienia 3 razy w ciagu dnia :/ pierwsze dwa tygodnie byly w miare ok, nie zauwazalem wielkich anomaliow, ale teraz.... nie wiem, az mi sie nie chce wierzyc ze to moze meic zwiazek z abstynencja. nie jaram ziola miesiac, tzn za kilka dni bedzie pelny miesiac, ale w ostatni weekend dalem sie namowic kumplowi na zapalenia gowna z dopalaczy (kupilismy 400mg, to male opakowanko za 22zl). generalnie cala niedziele plulem sobie w brode, bo JEDNAK COS ZAPALILEM, mimo ze nie bylo to ziolo. gowno to tam daje, wiecej razy sie na to scierwo nie zlamie, bo mowie- cala niedziela wyrzuty sumienia i samopoczucie 50% kupy. no ale coz, stwierdzilem ze zamiast rozpamietywac- trzeba wyciagnac wnioski i nauke na przyszlosc. to ze bylem po kilku piwach mnie nie tlumaczy. ale hustawka nastrojow tez nie ma z tym malym zawodem nic wspolnego, caly zeszly tydzien rylo mi banie. jak w piatek skulem sie z kumplami tanim winem, to ponoc tak szalalem ze ledwo mnie upilnowali (ja nic nie pamietam)- pomysly typu wywroce szafe, rozjebie telewizor, etc. potluczone szklo w pokoju sprzatalem chyba z 2h, ze o rozwalonym zegarku na reke i telefonie komorkowym nie wspomne. ehh, ciezki okres sie chyba zaczal. w czwartek terapia, trzeba bedzie o wszystkim powiedziec... czekam na pieprzona srode w przyszlym tygodniu, wtedy zaleje bak do pelna, wsiade w swoja beemwuche, otworze dach i bede mial wszystko w tyle- zostawie ta obsrana gdynie i pojade do domu.... do dziewczyny... czekam na ten dzien jak na zbawienie, 300kilometrowa podroz moze mnie uspokoi, bo kazdego dnia na cos sie wnerwiam. aaa ://
Życie wraca do normy dopiero po 3 mies+, do tego czasu musisz się pogodzić ze swoimi zmianami nastroju.
W sumie to Ci współczuję, że wpadłeś w mj - ale z tego co piszesz wynika jasno, że przestaniesz (nie ma możliwości, żeby Ci się nie udało) ani nie weźmiesz żadnych innych narkotyków (to byłby błąd, jeżeli czujesz się uzależniony już od mj).
i w dalszym ciagu gowniana forma. za oknem swieci slonce, a ja siedze na krzesle przed kompem i bije sie z glupimi myslami. zawsze tak bylo po powrocie z dluzszego pobytu w domu lub u dziewczyny w poznaniu- problem z powrotem do codziennosci. i wlasnie w takich momentach zaczynaly sie moje ciagi- bo w wielkooplsce bylo tak fajnie, a tutaj jest tak zle... nie no, na trzezwo nie ukurwie itd... wiec teraz jest to samo, czlowiek nie umie na trzezwo sobie radzic w takich przykrych stanach. juz sobie wypilem troche herbaty z pradem, przeraza mnie to ze bede tu sam siedzial jeszcze 2 dni zanim wroca kumple... juz mi jebane dopalacze chodza po glowie. ehh, oby tylko jakos wytrzymac, wziac sie do roboty, zeby zajac czyms mysli i nie zastanawiac sie nad tym jak mi zle ze nie moge byc tam gdzie bym chcial z kim bym chcial... ehh, jakie to jest popierdolone... momentami roznosi mnie energia, nie wiem co mam z nia zrobic, kazdego bym usciskal, a czasami- tak jak teraz- siedze jak zbity pies i uciekam gdzies myslami... meczy mnie to.
heh stary uda Ci sie napewno bo przynajmniej widzisz w tym jakis sens chcesz cos w zyciu osiagnac:) masz dziewczyne ktora daje Ci wsparcie. ja napewno nie rzuce a nawet nie chce bo nie widze sie za kilka lat we wlasnym domu z zona i dziecmi bo po prostu jestem zerem. gdybym tylko potrafil to skonczyc z tym marnym ''zyciem'' ehh szkoda gadac. pozdro;)
sis ma racje. Rzecza ktora mi najbardziej przeszkadzala w paleniu to brak poczucia wlasnej wartosci. po ponad dwu tygodniowym niepaleniu powoli zmieniam o sobie zdanie, i chyba to jest rzecz ktora mi sie najbardziej podoba w byciu trzezwym - pewnosc siebie, bardzo ułatwia zycie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach