Cześć, palę a w zasadzie paliłem od mniej więcej, (raczej więcej) 3 lat. Sytuacja wyglądała tak jak u większości - zaczęło się niewinnie, sporadycznie... czym dłużej w tym siedziałem było tego coraz to więcej i coraz to częściej. W końcu doszedłem do momentu w którym znajdowałem się jeszcze miesiąc temu. Kiedyś paliłem duże ilości, ale rzadziej, jednak sytuacja stanęła na tym że nie musiałem zapalić dużo, mogła to być mini fifka, mini wbicie w bongo czy też malutki blancik, dla odmiany też mogłem upodlić się jak świnia wiadrem czy też mega lolkiem, bez różnicy, ważny był sam fakt ze zapaliłem. Cały dzień układałem sobie pod ten "rytuał" potrafiłem się "zadowolić" w sumie każdą ilością, paliłem przez dłuższy okres praktycznie codziennie, a przynajmniej ze 4 razy w tygodniu. Mam cudowną kobietę, która mnie rozumie i wspiera. Moja dziewczyna zapaliła dosłownie kilka razy w życiu, całe szczęście jest mądrzejsza ode mnie i nie wpadła w to gówno jak ja, mimo że nie raz kłóciliśmy się o to że nie chciała ze mną zapalić - byłem wtedy na nią zły, czułem że odbiera mi przyjemność, bo przecież "co Ci szkodzi zajarać jednego blanta?" czasami stawało na moim, gdy jednak tak nie było ja podczas reszty dnia łatwo wyprowadzałem się z równowagi. Były też dni gdy to ona była zła na mnie, w momencie gdy obiecałem że nie zapalę a na spotkania przychodziłem po "jednym buszku" MJ chciała namieszać nie tylko w moim związku ale także w życiu prywatnym. Przejmowała nade mną kontrolę, zdawałem sobie z tego sprawę już ponad rok temu, jednak wtedy miałem tylko lekkie zrywy kilkudniowej abstynencji, po czym wracałem do momentu wyjścia zapominając o tym że to jest coś złego, a nawet cieszyłem się z codziennego upalania się.. Kilka spraw pewnie przez to zawaliłem, nie chcę nawet tego rozpamiętywać bo i tak już nic z tym pewnie nie zrobię, kilka kwestii przez Marysię przesunęło się w czasie, chociażby pójście na studia. Studiuję już dwa lata, jednak w poprzednim roku była to bardziej wegetacja - nic nie wynosiłem z wykładów (oczywiście jeżeli w ogóle się na nich pojawiłem) nie uczyłem się praktycznie w ogóle i nie wiem jakim cudem zdawałem sesję. Prace jakich się podejmowałem też z tego powodu zawalałem, ponieważ zwyczajnie nie chciało mi się do nich chodzić, wolałem zajarać blanta z kumplami. Ogólnie MJ miała nade mną kontrolę (ma ją nadal). Gdy nie zapaliłem, świat wyglądał dużo gorzej, wszystko mnie denerwowało i było bez sensu a ja sam wymyślałem sobie coraz to nowe choroby (rak, problemy z sercem, coś z psychiką itd). Miesiąc temu, po takim dniu w którym moja kobieta odmówiła mi wspólnego blanta i po kłótni z tego względu, podczas poważnej rozmowy powiedziałem jej że sytuacja wygląda poważniej niż myśleliśmy do tej pory i po prostu przyznałem się do uzależnienia. Razem stwierdziliśmy że musimy sobie z tym poradzić a w zasadzie to ja muszę, a ona będzie mnie wspierała w tej decyzji jak tylko może - tak właśnie robi. Nie palę już miesiąc, w tym okresie bywało ciężko, zdenerwowanie, rozdrażnienie, bóle głowy i nasilenie się objaw psychicznych takich jak wymyślanie sobie problemów. Doszło nawet do takiej sytuacji że musiałem iść do lekarza żeby zapewnił mnie po badaniu, że wszystko z moim sercem jest ok. Oczywiście wiem że są to stany lękowe, ponieważ między innymi z tego względu przestałem palić, jednak nie wiedziałem ze w momencie abstynencji to się nasili. Mimo wszystko jestem poważnym facetem i myślę że potrafię sobie z tym poradzić, ponieważ wiem że to siedzi w mojej psychice. W zasadzie poza paroma epizodami, ten miesiąc wyglądał w zasadzie całkiem nieźle, więcej chęci do pracy, nauki i ogólnie życia, wróciłem na siłownię a moja kobieta stwierdziła że dużo mniej się denerwuje a ja sam czuje się lepiej. Dzisiaj jednak mija miesiąc, a ja sam zacząłem mieć myśli "może by zapalić, przecież jeden blant nie zaburzy mojej równowagi, nie będę później jarał" Wtedy po prostu rozpromieniałem i stwierdziłem - zrobię to! Jednak wracając z pracy coś mnie tknęło i trafiłem na to forum, gdzie opisujecie że taki "luźny dzień", może wszystko zepsuć, dlatego też postanowiłem jednak że nie zapalę, mimo że w moim otoczeniu sporo osób jara, a dzisiaj zapewne spotkam się ze znajomymi, którzy być może będą jarać - mam nadzieję że wytrzymam w postanowieniu, chociaż mój mózg płata mi figle i stara się nakłonić mnie do zmiany decyzji - w momencie gdy to piszę moje myśli biją się ze sobą a ja wkręcam sobie że ciężko mi się oddycha i że mam uczucia kłucia w klatce, jednak tak jak już pisałem - wiem że to siedzi w mojej psychice, uważam się za człowieka silnego więc dam radę! Postanowiłem opisać swój przypadek na forum, liczę że znajdzie się ktoś kto podsunie mi jakieś dobre rady, może w moim poście zauważyliście jakieś niepokojące rzeczy, których nie jestem świadom? Może coś robię nie tak? Czekam na opinie i pomoc - na pewno wszystko się przyda w walce z tym gównem ;) Pozdrawiam
nie ma czegoś takiego jak jeden blant - nałóg jest cyklem
siła też nie ma wiele do gadki, siła może powodować złudne przekonanie że da się radę opanować głody po jednym blancie
a z tymi myślami to się będziesz bił aż zdobędziesz 15 dan w karate, no chyba że postanowisz tak na prawdę że już nigdy nie zapalisz - ale to nie jest proste i sam tego nie potrafię.
Chciałem tylko dodać że mimo że wczoraj miałem przez chwilę chęć na blanta, to jednak potrafiłem sobie wytłumaczyć że to nie ma sensu i że nie ma co zepsuć tego miesiąca abstynencji dla jednej okazji. Chęć na zapalenie przeszła mi bardzo szybko, bez problemu odmówiłem i już więcej o tym nie myślałem. Być może kiedyś jeszcze sobie zapale, ale na pewno nie w najbliższym czasie. Najpierw chce być pewny że to ja mam kontrolę a nie MJ. Więc pierwszy miesiąc za mną, czuje się trochę oczyszczony ale wiem że do prawdziwego katharsis jeszcze długa droga. Czuje że dam rade bo na razie uważam że nie jest mi to jaranie do niczego potrzebne :)
" Być może kiedyś jeszcze sobie zapale, ale na pewno nie w najbliższym czasie. "
I to jest dobry myk, mnie osobiscie strasznie boli swiadomosc tego ze nie bede palil, ale stosuje pewien myk:
Kiedy mam glod mowie sobie ze dzisiaj nie zapale, zobaczymy jak to bedzie jutro, ale wytrzymam chociaz dzisiaj. Łatwiej jest wytrzymac podczas glodu ze sie nie zapali przynajmniej dzisiaj, nie zwracajac uwagi na jutro. Oczywiscie wiem ze nie chce palic wogole, ale takie oklamywanie samego siebie troche dodaje ulgi.
Cześć, dawno nic tutaj nie pisałem, ale sporadycznie czytałem jak sobie radzą inni. Nie paliłem ponad 11 tygodni, jednak wczoraj stało się tak że zapaliłem, nie było tego za wiele bo po prostu złapałem kilka buszków. Szczerze powiedziawszy, po takim czasie żałuje że to zrobiłem - żadna rewelacja, za to dzisiaj rano miałem lekki zamuł z tego powodu ;] Zapaliłem z myślą że te kilka buchów po takiej przerwie mi nie zaszkodzi i że po tym epizodzie nadal będę trzymał się abstynencji. Bałem się trochę że po tym jednym razie znowu wpadnę w szpony MJ, jednak wydaje mi się, a w zasadzie to jestem przekonany że nie będę jarał, 3 miesiące wytrzymałem bez większych problemów, więc po tej jednej akcji nie powinienem mieć problemu z ponownym utrzymaniem tak długiej abstynencji. Postanowiłem sobie, że będę jarał bardzo sporadycznie i tylko przy okazji (oczywiście nie przy każdej) ale tak ewentualnie raz na miesiąc czy też dwa miesiące. Myślicie że to dobre rozwiązanie? Chciałbym jeszcze nadmienić, że przez te 3 miesiące abstynencji miałem kilka okazji do zapalenia, jednak odmawiałem za każdym razem, mimo że na początku mnie korciło, ostatnio jednak miałem długi okres w którym nawet nie myślałem o zapaleniu, dopiero wczoraj przy nadarzającej się okazji, pomyślałem że raz nie zaszkodzi. Uważam że nie zaszkodził, ale też na pewno nic dobrego nie wniósł do mojego życia. Mam nadzieje że będzie tak jak myślę i ten jeden epizod niewiele zmieni w moim dotychczasowym podejściu. Życie bez MJ jest o wiele wydajniejsze i przyjemniejsze ;) Pozdrawiam i czekam na wasze opinie na temat mojego wczorajszego epizodu ;p
Ja Ci powiem tak że to Ty sam powinieneś wiedzieć.Ja nie pale od 2 lat i nie chcę spróbować do testu czy mnie dalej będzie ciągnąć bo jestem podatny na zachowania kompulsywne.
Najlepiej jest nie palić wcale,lepiej okazyjnie niż być w ciągu :)
Kilka osób tutaj próbowało palić okazyjnie i różnie to bywało.Pamiętaj że to nałóg i takim myśleniem łatwo wrócić do częstego palenia.
Pozdrawiam
Kurde, mam moralniaka, pisałem wam ze po tym epizodzie nie mam zamiaru wracać do nałogu i że jeżeli zapalę to za długi czas. Jednak w ten weekend, pod wpływem alkoholu, gdy kolega wyciągnął blanta złamałem się i złapałem 2-3 buchy, nawet nie tyle że się złamałem, nawet nie zastanawiałem się nad tym czy to zrobić czy nie, po prostu pomyślałem "jebać to, zajaram". Tak jak pisałem, byłem pod wpływem alkoholu, więc mam nadzieje że to taki pojedynczy epizod, który spowodowany był tym że puściły mi hamulce na bani alkoholowej. Nie chcę jarać, przez te 3 miesiące gdy nie paliłem czułem się świetnie, dużo, dużo lepiej niż wcześniej. Nie chcę wracać do stanu sprzed tych 3 miesięcy, aktualnie nie mam nawet ochoty zajarać, teraz uważam że przy najbliższej okazji odmówie, jednak tego dnia gdy zajarałem też nie chciałem jarać i uważałem ze odmówie a wyszło jak wyszło... Chyba czas powiedzieć sobie, "rzucam na zawsze" a nie "rzucam na długo, ale nie wykluczam że sporadycznie kiedyś zapalę" Aktualnie czuje się tak jak przez ostatnie 3 miesiące, więc uważam że MJ mnie jeszcze z powrotem nie porwała, jednak to że ostatnio zajarałem te 2 razy nie wróży najlepiej, chociaż tak jak mówię, na razie wydaje mi się że sytuacja jest w miarę opanowana. Piszę tutaj ponieważ gdy rzucałem ponad 3 miesiące temu dało mi to trochę energii więc mam nadzieje że i teraz pomoże i uchroni przed powrotem na złą stronę mocy ;p Pozdro
lolo987 wiem po sobie ze jak jest sie uzalezniony od jednej uzywki, to łatwo wpaśc drugą. Wiele osob pewnie zneguje to "ziolo to nie droga do twardych dragów !!!!! " oczywiscie ze nie, ale bedac osoba uzaleniona łątwo wpasc w kolejne uzaleznienie. Mialem tak z amfetamina, jednak w miare szybko skonczylem z tym scierwem raz na zawsze.
Podczas podjecia abstynencji, wg mnie najlepiej na poczatku w ogole unikac jakiejkolwiek fazy. Masz ochote sie napic, ale tak naprawde szukasz substytutu dla marihuany.
Mnie nigdy nie krecił alkohol. Owszem po ok. 8-9 miesiacach asbstynencji zdarzyło mi sie napic ale kulturalnie kika drinkow na urodzinach znajmoych. Taka sytuacja jak zdarzyła sie raz w miesiacu to był sukces.
Chodze na imprezy i potrafie bawic sie wyśmienicie bez jakichkolwiek uzywek, a to jest najwazniejsze :)
tak mi się przypomniało jak kiedyś (dawno temu jak jeszcze kopciłem szlugi) rozmawiałem z kolegą na temat ich rzucania i wyszedł taki morał:
"tak w tygodniu to łatwo jest nie palić, ale iść na imprezę i nie zapalić to jest sztuka"
podobnie jest z piciem. może też dobrze jest od czasu do czasu iść na imprezę i nie pić na niej? tak dla sportu, dla samoobserwacji, dla obserwacji otoczenia, dla satysfakcji, dla zdrowia, dla ćwiczenia asertywności...
Jeżeli chodzi o alkohol to na prawdę raczej jestem o siebie spokojny, bardzo rzadko się upijam, a ogólnie wypije sobie z jedno piwko raz na mniej więcej 10 dni - jak nie rzadziej. Chociaż faktycznie, macie racje, w poprzednim miesiącu zdarzyło mi się napić tak trochę mocniej z raz na 2 tygodnie... Coś w tym jest że można alkohol traktować jako substytut marihuany, gdy spotykam się z kolegą z którym wcześniej jarałem to zamiast tego wypijamy po piwku, jednak w tej kwestii jestem całkowicie pewny że do uzależnienia jest bardzo daleko i że do tego nie dojdzie ;) Gorzej z tą MJ, na razie jest wszystko ok i uważam że po tych epizodach nadal będę utrzymywał abstynencje ponieważ jestem przekonany że nie chcę palić, tak jak pisałem, te 3 miesiące były dużo lepsze, a kiedy zapaliłem po takiej przerwie, zastanawiałem się co to mi w ogóle dało? Wprowadziło to tylko zamuł i energia szybko ze mnie uszła, najchętniej poszedłbym spać. Jednak co zrobić żeby nie ulec w najmniej spodziewanym momencie? Co do alkoholu, to zapewne teraz napije się dopiero co nieco może w święta ale najprawdopodobniej na sylwestra ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach