Jaram około 2 lat,sam nie wiem dokładnie ile tak ta nieszkodliwa roślinka zepsuła mi pamięć.Prób rzucenia miałem z tego co sobie mój przekopcony mózg przypomina chyba już 4.Ostatnia najdłuższa trwała 4 miesiące,bez terapii,na dupościsku.I co wam teraz w tej chwili mogę poradzić,czujesz że nie dajesz rady sam-telefon w ręke i rura na terapię,ja zmarnowałem 4 miesiące abstynencji i mam teraz mega wyrzuty sumienia :( Ale nie jest tak źle bo teraz chodze na terapie juz miesiąc nie palę i naprawdę dużo to daje(sam nie wierzyłem ze ta terapia coś daje ale serio ludzie nie bójcie się bo problem nie zniknie a tylko powiększycie sobie swój grób).Nie jest to proste i jeśli chcecie rzucić musicie sobie z tego zdawać sprawę.Jestem wierzący ale przez palenie mega zaniechałem swoją wiarę,teraz w trudnych chwilach często zwracam się do Boga,proszę wierzących o modlitwę za mnie i za nas ćpunów(tak ćpunów teraz się z tym zgadzam).Nie dajmy się tej złudnej roślince.Wielkie dzięki dla Miodzia bo gdyby nie on pewnie żyłbym w tej złudnej nieświadomości,że wszystko jest zajebiście-a jak się okazuje jest wręcz odwrotnie.Liczę na wasze wsparcie,przeczytałem dosłownie całe to forum w walce o moją trzeźwość więc teraz pora na założenie mojego tematu.Jedna rada ode mnie-nie bójcie się podejmować radykalnych kroków,tylko tak możemy sobie dać z tym wszystkim radę.Pozdrawiam i liczę na wymiane doświadczeń z wami Bezchmurni :DD
Witaj
Masz nasze wsparcie w 100% :) Ile chodzisz na terapie i jak długo nie palisz ? Dobry wybór z terapią.Ja też bałem się iść ale po 1,5 rocznej abstynencji dalej źle się czułem i za namową kilku ludzi (dziękuję wam) postanowiłem iść.Po jakimś czasie okazało się że leczymy bardziej syndrom dda niż uzależnienie.Czyli mam kłopoty z emocjami powstałe w skutek zaniedbania w wychowaniu.Terapia dała mi to że poznaje siebie i staram się wprowadzać zmiany lub chociaż kontrolować sytuacje niewygodne a co za tym idzie rozumieć je i wyciągać wnioski.
Powodzenia w życiu na trzeźwo i na terapii :)
Cieszy mnie to bo często teraz czuje się samotny,bo wszyscy kumple ćpają ;/.Terapia to naprawdę mega sprawa,nawet się nie spodziewałem,że mi tyle pomoże.Nie palę miesiąc i tyle samo chodzę na terapię.Przed ostatnim ciągiem miałem przerwę 4 miesiące i właśnie tak jak mówisz mimo abstynencji na dupościsku nie czułem się dobrze.Najgorsze są te wahania nastrojów raz czuję się dobrze a zaraz taki nieogar smutek i cholera wie co jeszcze,na szczęście wiem że te pierwsze miesiace takie są a potem ma być już ponoć lepiej ;D
Ja też odrzuciłem praktycznie 90% towarzystwa.Z czasem jednak sobie uświadomiłem że zdecydowana większość z nich nie chciała kontaktu z tym który już nie pali.A po co mi koleżka od palenia jak ja nie pale ? :) Z kilkoma wyjątkami znajomość kontynuuje z pewnych względów ale są to spotkania bardzo żadkie i staram się nie spotykać gdy ktoś jest naćpany bo nie lubie gadać na trzeźwo z kimś kto trzeźwy nie jest.
Zawsze można poznać nowych ludzi,odświeżyć jakieś dawne znajomości też można :)
Ja akurat nie pale 2,5 roku prawie,niestety ciągle te samopoczucie nie jest jeszcze takie jakie bym chciał ale wiem że terapii trzeba trochę czasu poświęcić.
No ja własnie całkowicie nie odrzuciłem jeszcze tego towarzystwa,ale staram się chociaz nie byc jak palą albo co gorsza z nimi ćpać,trzeba odnowić stare towarzystwo bo teraz widzę ze na trzezwo duzo lepsze kontakty sa z ludzmi niz wiecznie zamuleni...Najgorsze jest to że czasami już sie wydaje ze jest zajebiscie a zaraz taki dół.Jak długo chodzisz na terapię?
no ja nie odrzuciłem całkowicie jeszcze,ostatnio czułem sie juz mega lepiej dzisiaj takie przygnebienie ale wiem ze musi byc lepiej,najwazniejsza jest wiara dla mnie w Boga i w siebie.Najgorsze są te syndromy amotywacyjne,no i szkoda tych 4 miesiecy abstynencji i teraz wszystko od nowa,staram sie wkrecac sobie ze zielsko to syf najgorszy i to mi pomaga.Najbardziej tez meczy mnie niesmialosc,jakies krzywe jazdy jak duzo ludzi jest to sie stresuje kiedys tego nie mialem;//
tak dokładnie ostatnio rozkminiłem ze musze to poruszyć na terapii i wyrywać od razu problem z korzeniami jak to sie mówi :D.Ostatnio wkurza mnie mega ten zespół amotywacyjny i widze,co palenie robi z jakąkolwiek motywacją ;D Wierzyliśmy przez ten czas palenia ze szczęscie spada z nieba,a tu jedyna prawda pokazuje że trzeba liczyć na siebie :D
Bo to wcale nie jest takie proste, jak mogloby sie wydawac. Nie da sie tak o wyrzucic mysli o paleniu, bo jego brak bedzie Ci ciagle szumial w glowie i namawial do ponownego wrzucenia w swoj organizm substancji zawartej w marihuanie. Najlepiej zajac sie czyms innym, nie nudzic sie i nie spedzac bezczynnie uplywajacego czasu. Wiekszosc wszystkiego zaczyna sie w Twojej glowie i tam powinno sie to konczyc. Wytrwalosc i cierpliwosc to wedlug mnie najwazniejsze, co moze pomoc ;)
Nie palę około 5 tygodni,poprawa jest ale powiedzcie mi czy tylko mnie tak poryło czy wy też tak macie,że wam się wydaje ze ludzie którzy nie ćpają i nie piją są nudziarzami i wogóle bezsensowne takie życie mi się wydaje,mega to przytłacza i demotywuje..
Od razu po przeczytaniu tej wiadomości przypomniały mi się słowa Jurasa warto przemyśleć ;)
Droga wojownika pełna jest niebezpieczeństw i wyrzeczeń,
czasem czuję się sam na tym świecie,
żyjąc w stadzie baranów, co nie mają wielkich marzeń i planów,
idą pokornie na rzeź imię w ideałów swych panów,
ja idę w przeciwnym kierunku niż oni,
w rytm marzeń symfonii,
trzymając miecz w dłoni,
jako jeden z wolnych ludzi, co rozpala ogień w duszy,
a nie studzi i nie robi nic wbrew swojej woli.
Nie składam broni i choć mogę się poparzyć,
sam za siebie skoczę w ogień swoich marzeń.
Będę żył jak król lub jak żul,
czas pokaże lecz na pewno nie jak każdy
przeciętny materialny karzeł.
hehe no to jest coś o czym ostatnio myślałem - mianowicie o tym jaki wielki wpływ mają nałogi (a zwłaszcza mj) na nasze zainteresowania i pasje - wręcz destrukcyjny. to jest największy powód dla którego nie warto palić.
Otóż to jest tak - ludzie wydają się nam interesujący jeśli mają wspólne z nami zainteresowania i pasje. Niektórych pasją jest ćpanie, innych coś innego. Przez ćpanie zawsze inne zainteresowania idą w kąt. No i potem wszystko co niezwiązane z ćpaniem wydaje się nudne... Dla tych co nie biorą ćpuny też wydają się nudni, nikt nie chce zawierać przyjaźni z alkoholikami - z pijanym nie pogadasz, ze skacowanym też nie bardzo a ze spragnionym to tylko o piciu...
Trochę upraszczam - bo wyjątków będzie sporo, ale chodzi o mechanizm.
do teraz tak mam że praca mnie nie jara za bardzo, jak widzę kolegów jak się wkręcają bardziej to chciało mi się z nich śmiać albo mi było ich żal - no że co? życia nie masz? - co to za ekipa żeby nie móc iść po pracy się razem najebać? - teraz bardziej im zazdroszczę bo czerpią z pracy więcej przyjemności niż ja, a co za tym idzie - szybciej się rozwijają i idą do przodu.
Jasne że równowaga też jest potrzebna i nie można przesadzać. Nie mówię o nadgodzinach - ale zazdroszczę tego jarania się tą pracą, interesowania się swoją profesją. Staram się też to robić i są chwile że też się tym kręcę ale nie tak szybko a te chwile nie trwają zbyt długo...
wracając do pytania:
jak sie jest na abstynencji na dupościsku i nie ma się nic innego do roboty, żadnych innych zajawek to może być ciężko. słyszałem o alkoholiku który przez pół roku nie pił ale był nie do wytrzymania - potem córka mu powiedziała: - tato idź sie lepiej napij... - to go uderzyło, nie wiem co było z nim dalej. Ale jego błąd polecam pod refleksję.
szukanie pasji nie jest prostą sprawą - sam się z tym bujam od lat.
nie wiem czy mi się udało coś pomóc, bo to takie nieskładne troche...
Driver dobrze mówi - wszystko zaczyna się w głowie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach