"To plus bo nie złoszcze się,nie przejmuje się i doceniam niezależność ale z drugiej strony ograniczenie kontaktu z rodzicami trochę ogranicza spięcia które omawiałem na terapiach a trudniej mi analizować je na innych przykładach jak rodzice"
nie wiem czy dobrze zrozumiałem ale czy uważasz to za minus, że nie masz co analizować na terapii, bo nie masz spięć? :)
mi tam się wydaje że rozwiązałeś problem prawidłowo. - a na terapii można omawiać ciekawsze kwestie niż spięcia...
Trochę tak bo np ostatnio na terapii nie miałem o czym mówić i sytuacja mileczenia na terapii była nie do zniesienia...Chyba mam coś takiego że idąc na terapie musze mówić a jak nie mam co mówić to źle wypadam przed terapeutką i nie umiem się rozluźnić na tyle żeby rozmawiać na tematy niezwiązane z moimi problemami.Albo nie lubie mówić o swoich słabościach sam nie wiem...Często sam nie wiem co czuję ale widzę po ciele że jest napięcie.W takich sytuacjach od razu pocą mi się ręce itp.
Wogóle nie wiem dlaczego ale czuje się dziwnie przy terapeutce...Mniej więcej tak jak przy kierowniku w pracy.To chyba lęk przed oceną a przecież terapeutka mnie nie ocenia.Żadne metody próby zmiany myślenia że nie ma ludzi idealnych i że terapeutka jest nie idealna nie działają :/
najważniejsze to chcieć...kurwa to mi się chyba odechciało bo mam prawie 15 miesięcy bez MJ i czuje się z tym baaaaardzo źle:( Chyba wrócę do palenia...
Z terapeutka mialem podobnie, niby powinno sie swobodnie mowic o swoich problemach itp a nie kiedy zdarzalo mi sie przemilczec nie ktore z nich bo balem sie o tym ze zle o mnie pomysli.
Paweł100 - to pogadaj choćby o tym milczeniu... mielenie w kółko tych samych problemów do niczego nie prowadzi - stanie w miejscu... - z resztą mam podobny problem
feniks - uważaj na efekt sufitowy... brzmisz tu strasznie nawrotowo... chciałbym Ci pomóc ale po sobie wiem że jak się zacznie tęsknić to juz jest ciężko się zatrzymać,
dlatego też zrezygnowałem w terapii bo w zatrzymaniu nawrotu pomagała bardzo słabo, a nie chciałem chodzić jak de facto nie chcę być teraz całkiem czysty... w sprawach z którymi miałem problem otrzymałem pomoc, dalej nie wiem o czym miałbym gadać - budowałem sobie przeświadczenie że nie chcę już brać ani pić, że jestem bezsilny, pierwszy krok i nagle wszystko prysło...
to na tym ta bezsilność polega?
nie wiem nawet co bym miał tam mówić, a mógłbym cokolwiek tylko czy to ma sens?
myślałem że wymyśliłem sobie jak spędzać czas wolny ale co z tego jak nagle się okazuje że zdrowie jednak na to nie pozwala?
najbardziej mnie rozwala to że u mnie ostatnio juz dwa razy ta pewność i chęć abstynencji - prysnęły jak bańki mydlane
noooo tęsknie na maxa. Podejmując abstynencję liczyłem na coś innego. Na to, że będę mógł robić rzeczy, które dotychczas robiłem w powiązaniu z paleniem - bez niego. Niestety za abstynencją poszła rezygnacja z muzyki a dopiero teraz jak żyję bez niej widzę ile mi dawała w życiu. Niestety na trzeźwo nie odnajduję się nie czuję tego. Niby mam wszystko, ale poświęciłem największe marzenie żeby być trzeźwym dla drugiej osoby. Niestety jestem z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. A dobija mnie fakt, że mnie ciągnie i jestem zły na siebie za to, że wiem, że to rani moją drugą połówkę. Jestem na siebie wkurwiony za to, że abstynencja jest dla mnie ciężarem a nie synonimem wolności.
Nie mam już siły dłużej udawać że jest super że jest git:(
NIE ODNALAZŁEM SZCZĘŚCIA W ABSTYNENCJI. PRZYKRO MI. Przepraszam forumowiczów, którzy czytali moje wpisy i się motywowali, ale źle zrozumiałem życie.
Wmówiłem sobie, że wszystkie problemy, które mam wynikają z palenia. Okazało się to zakłamaniem, bo przestałem palić, problemów coraz więcej, jestem coraz starszy, a marzenie, o które walczyłem kilkanaście lat i które w końcu mam na wyciągnięcie ręki każe mi wybierać między trzeźwością a paleniem...
Może to zabrzmi masohistycznie, ale jeśli to co ja teraz robie(praca dom problemy praca dom problemy) to ma być życie to weźcie mnie zastrzelcie
Feniks mam podobne odczucia. Teraz mam problemy związane z tym że jestem na abstynencji, a jak paliłem to miałem problemy bo pale. Gdzie tu jakis sens?
Abstynencja po prostu zmęczyła mnie. Nie ma co ukrywać, mam siły, ale nie wiem jak długo wytrzymam. Jednak jak zacznę palić to to pogorszę.
W moim temacie więcej napisałem na ten temat, nazwałbym to "uzależnienie od bycia uzależnionym"
http://www.intus.ehost.pl...p?p=28150#28150
za bardzo upraszczacie
palenie nie rozwiąże żadnych problemów
niepalenie nie spowoduje że problemów nie będzie - one zawsze będą - to część życia - (wierzę jednak że będzie ich mniej)
rozwiązywanie ich to nasze przeznaczenie - uciekanie przed nimi to choroba.
"praca dom problemy praca dom problemy" - a gdzie cieszenie się życiem?
to podstawowy błąd - abstynencja sama w sobie staje się wyrzeczeniem, poświęceniem,
życie trzeba zmieniać bardziej, głębiej - nie tylko w dziedzinie brania - nie brania.
od lat miotam się w cyklu stanów:
- abstynencja - zadowolenie z tego,
- tęsknota się przebija
- nawrót, palenie okazjonalne
- utrzymywanie przerw - głody - (obecnie jestem w tym stanie, ale tu cierpienie jest największe)
- palenie częstsze
- zmęczenie paleniem i głodami - powrót do punktu pierwszego...
"Jestem na siebie wkurwiony za to, że abstynencja jest dla mnie ciężarem a nie synonimem wolności"
czy ktoś potrafi tu odpowiedzieć na to zdanie inaczej niż "terapia to nasze panaceum"?
z resztą jest jeszcze jeden mit - z rozwiązaniem problemów po odstawieniu
przynajmniej ja tak mam:
jak się zaczyna absty to jest kupa energii - człowiek załatwia, ogarnia, czyta książki, rozwija się ale po pewnym czasie - lenistwo i tak bierze górę, euforia zanika - problemy powracają, stres narasta...
dziś dzień mam w stanie sporego wkurwu na siebie
ale pocisłem jedną rzecz która nade mna wisiała długo
a dodatkowo by nie siedziec na chacie wypadam na dwór bo zwariuje...
mimo kontuzji się zmęczę w bezpieczny sposób.
trzymcie się praca nad sobą nie jest usłana różami ale warta wysiłku
Kolega-nie wiem jak długo wytrzymam-Tym już sobie dajesz szanse na słabość.Spróbuj jakoś podbudować poczucie wartości by uwierzyć w siebie że bez mj jesteś stanie poradzić sobie bo przecież ćpiąc nie załatwiasz tylko uciekasz jak już wspomniałem.
Mastik-Zgadzam się z tym co piszesz i mam podobne przemyślenia :)
Kolega-nie wiem jak długo wytrzymam-Tym już sobie dajesz szanse na słabość.Spróbuj jakoś podbudować poczucie wartości by uwierzyć w siebie że bez mj jesteś stanie poradzić sobie bo przecież ćpiąc nie załatwiasz tylko uciekasz jak już wspomniałem.
Mastik-Zgadzam się z tym co piszesz i mam podobne przemyślenia :)
właśnie przypadkiem traiflem na chata tutaj i teraz napisze krótkiego posta: nie złamałem jeszcze abstynencji - mam nawrót na który sam sobie zapracowałem. Możliwe, że złamie, możliwe, że nie ale jedno jest pewne. Sam do tego doprowadziłem bo abstynencja powinna być dla mnie na pierwszym miejscu, a jak mi tylko dupa odżyła to zacząłem się zaniedbywać.
Dziękuję Jędrek.
Dopóki nie zapaliłem jeszcze mogę z tego wyjść. I postaram się to zrobić dam Wam znać jak mi poszło
Jest cholernie ciężko...ale się trzymam. Jeśli mam wrócić do palenia tylko po to, żeby za kilka miesiecy znowu przechodzić pzez mękę trzeźwienia to nie ma to sensu. Żal mi tych miesięcy pracy nad sobą bo umówmy się - powrót do palenia przekreśli to wszystko. Poza tym nie mam czasu zmontował zioła. Gdyby nadarzyła się okazja to bym zapalił, ale się nie nadarzy bo tak ułożyłem sobie życie żeby ich nie mieć. To, że ciągnę dwie roboty to też na plus bo nie mam nawet czasu załatwiać palenia.
Wiecie co? Dopiero od wczoraj po rozmowie z Jędrkiem zacząłem akceptować swoje uzależnienie jako chorobę, na którą nie mam wpływu. Zdałem sobie też sprawę z błędów jakie popełniłem, które doprowadziły do nawrotu:
HALT łamany nagminnie
przemęczenie przepracowanie, przestałem chodzić na mityngi, nie ćwiczę, źle się odżywiam, nie chodze na basen nie rozładowuję stresów, olałem psychiatrę, kłócę się zamiast się godzić, odsunąłem się od Boga.
PYCHA i LENISTWO
liczenie na to, że mi przeszło i już nie wróci.
Co zrobię, jeśli starczy mi sił?
Zadbam o to i jeśli nie sięgnę po palenie to już wiem, że lepiej zapobiegać nawrotowi przez systematyczny rozwój i dbanie o siebie niż go leczyć. Jestem trzeźwy bo miałem fuksa, kolejny raz mogę nie mieć. W miarę możliwości będę pisał co robię, żeby wyjść z tego stanu.
1.Zmieniam system wartości: we wszystkich decyzjach życiowych trzeźwość na pierwszym miejscu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach