Cześć. mam prawie 18 lat. Od 1.5 roku palę codziennie. Zaczęło się od wakacji "ej, przecież jest wolne, po wakacjach przestanę". Nie przestałem. Od dawna się do tego zbierałem i od dziś podejmuje się detoksu. Czytałem wpisy innych, wiem że czują to samo co ja. Przez bake zerwałem kontakt ze wszystkimi znajomymi poza palaczami. Czuje, że nic na mnie nie czeka. Jedynym pozytywnym skutkiem jarania jest to, że nie udaje kogoś kim nie jestem i przyznałem się przed sobą, że siebie nie znam. Piszę tu bo nie mam komu tego powiedzieć.
Pustka przeminie..oddaj swoje zycie Bogu. On Cie wyleczy, pomoze, poprowadzi....Wystarczy, ze Go o to poprosisz..a On juz zrobi reszte.
Pozdrawiam serdecznie I bede pamietac w modlitwie.
prawda jest taka, że kiedy się spalisz masz umysł jak z ciasta. nie widzisz siebie jakim jesteś, tylko jakim chciałbyś być. i to jest bardzo atrakcyjne. dół się zaczyna kiedy spotykasz się z twardą rzeczywistościa. stajesz twarzą twarz z problemami i ze swoim emocjonalnym zagmatwaniem. dasz radę kolego. pokaż że masz jaja i walcz! nie masz nic do stracenia!
breaker...wlasnie uswiadomiles mi dlaczego paleie tak mnie wciagnelo..."nie widzisz siebie jakim jesteś, tylko jakim chciałbyś być. i to jest bardzo atrakcyjne".
Nie pal proszę. Będzie cięzko przez trochę, ale uwierz, ze rzeczywistosc...moze nawet szara jest duzo lepsza niz wyrzuty sumienia, ze przez "spalanie sie" straciło sie bardzo duzo. Przede wszystkim czas, ktory nie wroci. Nie pale 9 miesiecy,po kilku latach palenia skutki sa straszne. To tak jakbys chcial przywrocic sobie dawne zycie a nie ma mozliwosci. Bol wewnetrzny...poczucie utraty czegoś. A.Chylińska śpiewała..."czy warto było spalać się jak ja?" Miała świadomość,ze to tak naprawde nic nie daje..na dluzszą mete. Mnie dało..kaca moralnego..moze na całe zycie. Kiedys pewien egzorcysta powiedział, ze narkotyki to komunia diabła. Narkotyki..miękkie czy twarde..nie ma znaczenia..prowadzą do spustosxenia. Nie lekceważ moich słow. Proszę.
ja zaczynam wątpić że podjęcie się samego detoksu uczyni nas wolnych od skutków palenia a nie chciałbym brać leków. U mnie 24 dzień detoksu, to już druga próba pierwszą zaprzepaściłem bo pomyślałem że różnicy nie ma.
Uwolni. Jak szybko, zależy od Ciebie i co będziesz robił. A nie myślał co mógłbyś zrobić.
Różnice są olbrzymie. To tylko od Ciebie zależy jak szybko je dostrzeżesz. Jeśli będziesz wkładał dużo starań i chęci do zmiany, to osiągniesz dokładnie tyle samo ile w to włożysz.
Ale jeśli będziesz trwał w skutkach po odstawieniu, ciągle żył depresją i tym, że jesteś uzależniony, to nie będziesz widział sensu nigdy. Musisz zdać sobie sprawę po co w ogóle przestajesz palić.
Bardzo dobrym i cennym, dającym do myślenia działaniem, jest spisanie na zwykłej kartce ZYSKÓW i STRAT, jakie otrzymałeś po paleniu, czy zażywaniu czegokolwiek. Miałem kilkusekundową słabość, żeby zapalić znowu, brzydsza pogoda, gorszy dzień, większa depresja przez to. Ale usiadłem i spisałem sobie zyski i straty. Podszedłem do tego z otwartym umysłem spisując wszystko od samego początku. Zacząłem od zysków. Wypisałem 6 pozycji. Potem znowu wróciłem pamięcią do początków i zacząłem pisać o stratach. Co normalne, na początku zawsze jest więcej zysków, ale potem liczba strat stanowczo bierze górę. W moim przypadku na 6 zysków, typu "wszystko wydawało się łatwiejsze", przypadło aż 22 straty, które zmieniły moją psychikę, charakter i samą osobowość, czyli połączenie tych obu czynników. Zrozumiałem po co chcę rzucić i kogo chcę odzyskać. Trzeba liczyć się z tym, że nigdy nie będziemy TACY SAMI jacy byliśmy wcześniej. Nie ważne ile palisz. Od momentu rozpoczęcia palenia, nigdy nie wrócisz już do początku. Można proces nałogu jedynie zatrzymać w miejscu. Ale nigdy nie cofniemy się w czasie do momentu pierwszego spróbowania, żeby nie robić tego.
Jak dojrzejemy do chwili, w której postanowimy się zatrzymać. Zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma już tej osoby, która była przed paleniem. Ta osoba już przestała istnieć. Nałóg, brak asertywności i liczne kłamstwa na samym sobie sprawiły, że zmieniamy się bez powrotu. Tak jak z nałogiem nie da się wrócić, tak samo do osobowości. Można tylko od początku budować coś opartego na prawdzie. Na trzeźwości. Na prawdziwym szczęściu, a nie tym sztucznym, które daje Ci zmieniony stan chemiczny w Twoim organiźmie nazywany świadomością. Życie jest za krótkie, żeby tracić je na nałogi i tak naprawdę przez to na kłamstwa.
Osobiście jak nie czytałem książek, tak teraz do nich wracam. Składam znowu rower, czekam na skompletowanie mojego zamówienia, w pełni zaangażowałem się w treningi kalisteniczne, mam swój własny park, który zaprojektowałem i postawiłem od podstaw. Angażuję się w dietę. Za miesiąc będę skakał ze spadochronem. Potem robił kursy na skoczka indywidualnego i celem jest windsuit. W Wakacje praca, żeby była kasa na to, czego bałem się spróbować podczas nałogu. Co było tylko raptem marzeniem. Teraz wszystko realizuję. Przełamałem się i zaczynam przykładać się do projektowania 3D w programach. Nie poddaje się tak łatwo jak kiedyś, już dziś stworzyłem dwie naprawdę dobre prace, bo przecież nic co cenne nie przychodzi łatwo. A na farta nie można liczyć całe życie. Ciężka praca bije każde talenty. Ale ciężka praca również odkrywa talenty. Najgorsze zawsze są pierwsze kroki. Ale jak je wykonasz to wszystko już jest tylko coraz łatwiejsze. Każde kolejne kroki są pewniejsze i szybsze, bo wiesz do czego dążysz i chcesz tego. Jesteśperpetum mobile, które samo się nakręca. Szczęście, poczucie spełnienia to nałogi. Które warto obrać. Bo to zdrowe nałogi. One rozwijają Twój umysł, Ciebie, a nie gaszą stopniowo jak jaranie czy inny syf. A ponadto jesteś w stanie pokazywać czynami, że chcesz. A nie tylko mówić, myśleć jakby to było fajnie gdyby...
Nie twierdzę, że jest u mnie już super, jestem wolny, bo wiem, że to wymaga czasu i ciężkiej pracy. Na początku to małe niepewne kroki, jak dziecko uczące się chodzić, a z czasem z piersią wypiętą do przodu zacznie się dumny chód. Mam jeszcze problemy wychodzić gdzieś w miejsca publiczne, olbrzymi problem sprawiają mi transporty pociągiem, od którego jestem w dużej mierze zależny. Ale wiem, że to tylko czeka na swoją kolej. Nie stresuję się póki co niczym. W czerwcu mam egzaminy na studia ASP, ale nie martwię się tym póki co, jak wcześmniej. Żyjąc pod presją czasu nakręcając myśli jaki beznadziejny jestem, skoro nie potrafię się przyłożyć, pomimo chęci. Wiem, że najważniejsze to pozbyć się nałogu. Bo jeśli zajmę się w stresie wszystkim dookoła, to nie pokonam nałogu raz na zawsze i wróci do mnie prędzej czy później jak bumerang. Czego nie chcę. Byłaby to dla mnie olbrzymia porażka i od nowa bym przechodził przez to wszystko. Nie zrobię sobie tego już nigdy. Za dużo straciłem. Straciłem siebie.
Jaranie sprawia, że nie chce Ci się próbować, więc czujesz w końcu bezsens wszystkiego. Kluczem do odczuwania szczęścia jest włożenie we wszystko co robisz serca. Cząstki siebie. Wtedy będziesz czuł sens, będziesz wiedział, że pasujesz do tego. Bo bez serca jak niby masz to poczuć? Nic nie będzie miało sensu, jeśli nie będzie w tym serca.
Więc odkładałeś podczas jarania coś na potem? Jakieś aktywności? Może zawsze chciałeś gdzieś jechać? Może chciałeś jeździć na basen, chodzić na siłownię, cokolwiek? Jeśli było coś takiego, zrób to teraz. Zajmij się tym. Odciągnij swoje myśli, zobacz, że da się być szczęśliwym, spełnionym bez palenia. Serotonina wylewa się nie tylko jak się coś bierze.
Życie nie polega na imaginacji, tylko na podejmowaniu kroków, działań. To sny są od marzeń.
Jest ciężko, ale jest warto. Podstawą jest nie popełniać tego błędu jak podczas jarania. Zaczynasz coś, ale nie kończysz.
Skoro uznałeś raz, że coś jest tego warte. Przemyślałeś to i uznałeś, że chcesz tego, że da Ci to szczęście. To nie słuchaj na drugi dzień już podłamanej psychiki, która mówi, że to nie ma sensu(to właśnie jeszcze nałóg, kłamca chcący mieć Cię tylko dla siebie), bo przecież jak myślałeś o tym dokładnie to był sens. I to nie jest wynik chwili, motywacji. To jest wynik słuchania głosu swojego serca, podświadomości, która wie co jest dla Ciebie dobre. Im więcej włożysz pracy w siebie, tym szybciej zauważysz pozytywne różnice z odstawienia.
Nie chcesz spędzić trzech lat na samodzielne budowanie osobowości od podstaw? Polecam psychologów, czy doświadczonych terapeutów, którzy pomagają ten proces przyśpieszyć. Oni od tego w końcu są.
Sam byłem zdystansowany. Zawsze wszystko sam. Ale teraz zależy mi na czasie, więc skłoniłem się na pomoc z zewnątrz. Udałem się do poradnii leczenia uzależnień, gdzie znalazłem świetnego terapeutę, z którym szybko nawiązałem pozytywny kontakt. Czasem powie Ci to o czym sam już myślałeś, ale powie to w taki sposób, że dotrze to do samego sedna problemu i da niesamowicie dużo siły, że będziesz chciał zaraz po zakończeniu spotkania zrobić coś cennego.
Skupiaj się na szczęściu. Będziesz szczęśliwy. Nie skupiaj się na smutku. Bo będziesz smutny. Życie to parabola szczęścia i smutku. Zawsze jest wybór.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach