Pewnie, jak większość tutaj mam problem z moim chłopakiem, który przez większość swojego życia palił marihuanę. Nie wiedziałam o tym, gdy się poznaliśmy, ale jesteśmy razem już 4 lata i w czasie trwania związku nie wytrzymał, nałóg był silniejszy. Pali codziennie, najgorsze jest oczywiście to, że nie liczę się dla niego wcale, ani nasza relacja oraz ile pieniędzy traci. Kocham go, myślałam o rozstaniu miliony razy, ale jestem słaba, raczej mogę o sobie powiedzieć: współuzależniona, czytając te wszystkie wpisy tutaj. Wiem, że to oklepane regułki, które brzmią już żmudnie, o tym, jaka czuję się bezradna, jak trudne mam życie i co robić, ale ja naprawdę doszłam do ostateczności. Nie mam już siły, a jednocześnie chciałabym zrobić coś, co pomogłoby mi odzyskać wiarę w siebie i szczęście, a jemu pokazać, jak wiele traci. Dla niego palenie, to cały świat, nie chce terapii, ani rozmów. On się z nim utożsamia. Proszę o rady. |