Witam pale od 4 lat od 2 dzien w dzien, przerwy okazjonalne. Chcialem juz rzucic kilka razy ale jakos wczesniej nie przeszkadzaly mi powroty do MJ wiec chodzilem dalej usmiechniety. Teraz cos we mnie peklo, nie moge sobie poradzic z motywacja do nauki a pasuje sie cos uczyc na studiach zwłaszcza ze uiszczam czesne. Pracuje po 12h dziennie. Zazwyczaj byl to joint do spania ale kiedy dostalem wolne i postanowilem sie wziac za nauke jakos nic dla mnie nie mialo sensu moglem lezec w lozku godzinami lub siedziec przed komputerem, ale moglem zapalic to mi poprawialo nastroj, bez wzrostu produktywnosci. To chyba dlugotrwale skutki palenia... Dzis moj 1 dzien i 1 post na tej stronie, mam nadzieje ze to dobry krok z mojej strony i ze doradzicie w razie W?
Po przemysleniach uznalem ze za malo napisalem o sobie, tak wiec moze w skrocie. Nigdy nie bylem otwartym czlowiekiem, zawsze emocje i problemy tlumilem w sobie i staralem sie je rozwiazac na wlasna reke wiec jak dla mnie zalozenie konta na tym forum to duzy krok do przodu. Moja historia z uzywkami: pic zaczalem przed 18 rokiem zycia ale nigdy nie bylo to picie nalogowe. Jak byli znajomi to sie z nimi pilo, nigdy nie przedkladalem alkoholu ponad obowiazki i tak jest do dzis. Pije na spotkaniach ze znajomymi lub na jakichs imprezach. Papierosy w moim zyciu niestety tez zagoscily juz w mlodych latach o ile dobrze pamietam podstawowka kopcilismy z kumplami(bez zaciagania) pozniej stwierdzilem ze to glupota i bez papierosow obeszlo sie(oprocz sytuacji w ktorych jak glupek zgodzilem sie na jednego zazwyczaj pod wplywem alkoholu) jakos do 4 klasy technikum. Od tej pory palilem papierosy nalogowo, na przerwach przed spaniem, po obudzeniu, przed posilkiem i po posilku itd. Po 3 latach palenia fajek stwierdzilem ze juz dosc, rzucilem z farmakologiczna pomoca jednak z wlasnej glupoty powrocilem do nalogu po kilku miesiacach. Ale na szczescie jestem juz szczesliwym nie palacym od ponad 2 tygodni :) No to teraz historia z trawa: pierwszy raz byl gdy mialem okolo 15/16 lat bylo to bardzo dawno temu i pamietam jedynie okolicznosci w jakich to zaszlo. W pozniejszych latach mialem do czynienia z MJ moze 2 razy, az do czasu kiedy zakonczylem szkole srednia, znalazlem sobie kumpli ktorzy jak ja byli chetny aby zglebic tajniki THC, dzialania zakazanego owocu, na poczatku bylo ciezko cos zalatwic ale jakos sie udalo to bylo to 2 razy w miesiacu, stopniowo czestosc sie zwiekszala oraz ilosc... Na poczatku bylo fajnie tak w towarzystwie, szukalo sie nowych ludzi zeby byla ,,smiechawa" jednak z czasem tego usmiechu bylo mniej, czesciej lapala zamula, lepiej bylo w domowym zaciszu posluchac muzyki ktora intensywniej do mnie docierala. Z czasem sprowadzilo sie to do zamulania przed komputerem i opychania sie jedzeniem. Nawet nie zdalem sobie sprawy kiedy przelecial mi ten czas... Dopiero od pol roku zaczalem sobie uswiadamiac co ja wlasciwie robie, nie pamietam co robilem kilka dni wczesniej, jedyne na co czekalem to wieczor i kiedy bede sie mogl odprezyc moja trawka, moje zycie krecilo sie w okol niej gdy patrzylem w kalendarz i zobaczylem ze bedzie jakis wolny dzien, swieto to juz myslalem o tym jak bedzie fajnie ze bede mial caly dzien na jaranie i zeby tylko mi wtedy nie zabraklo bo bede zly. Do tego oczywiscie dlugotrwale skutki palenia, lekkie stany depresyjne(teraz zaczynaja mi bardziej dokuczac takie stany), problemy z nauka. Tak naprawde to wlasnie nauka jest glowna przyczyna tego ze zdecydowalem sie zerwac z MJ, zawsze dobrze sie uczylem, mialem chec do nauki a czasem potrafilem sie zmuszac gdy inni biegli na boisko zeby pograc w pile. Porównujac siebie sprzed czasu gdy nie palilem to niebo a ziemia, ambicja, motywacja, koncentracja wszystko to jakby zniklo, poszlo z dymem... Z praca nigdy nie mialem problemu, moj zawod to zarowno praca fizyczna jak i umyslowa. Wlasnie tu tez mam pytanie do was czy nie uwazacie tego za dziwne ze z praca nie bylo problemu a z nauka tak ? Od tego czasu gdy zdalem sobie sprawe co to ze mna robi probowalem rzucac kilka razy lecz nieskutecznie.. Najdluzszy okres abstynencji to cos okolo 10dni (spowodowany glownie brakiem mozliwosci skombinowania czegos). Stopniowo czytalem jakie ludzie maja problemy, zobaczylem ze sa podobne do moich a ich staz spozycia byl znacznie wiekszy, troche mnie to przerazilo ale stopniowo zielony dym pomagal mi o tym zapominac. Az do dnia w ktorym poprostu sie rozplakalem nad wlasna bezradnoscia, besilnoscia i amotywacja. Cofnalem sie wstecz pamiecia i przypomnialem sobie proby rzucania palenia, stwierdzilem ze w tak glebokim zalamaniu zapisze to jak sie czuje w zeszycie i w gorszej chwili przeczytam to co mialem wtedy w glowie. Jednak gdy przyszla silna ochota podswiadomie wolalem nie otwierac zeszystu tylko jechac do dila po worek i wpasc w ciag a dopiero potem przeczytac i sie zawiesic. Gdy towar sie skonczyl zobaczylem ze bezproduktywnie spedzilem kolejny tydzien zycia i ze tak dalej nie moze byc! Znowu to samo placz, bezradnosc. Az w koncu wzialem dlugopis w lape zapisalem wszystko na papierze, zaznaczylem date w kalendarzu i chce isc konsekwentnie do przodu bez patrzenia na swiat zza czerwonego oka.
Bede bardzo wdzieczny za kazdy post, za zainteresowanie tematem, jest to dla mnie niesamowicie wazne, czuje ze jak ktos zainteresuje sie moja walka z nalogiem bede silniejszy. Za kazda porade z gory serdecznie dziekuje !
Przepraszam za styl jakim pisze.. Dziury w mozgu robia swoje.
Przepraszam za post pod postem ale nie moge ich edytowac a chcialbym jeszcze cos napisac, odnosnie dlugotrwalych skutkow. Przed chwila zastawilem wode na herbate, zapomnialem... Zorientowalem sie dopiero gdy poczulem dziwny zapach ale czajnik na szczescie zyje wody juz nie bylo, musiala sie gotowac minimum 20 minut. Wyplukalem czajnik zalalem nowa wode i gotuje.. Znowu zapomnialem i znowu dziwny zapach. Wlasnie dlatego chce to rzucic. Przeciez tak sie nie da normalnie funkcjonowac.
Gdy zaczynalem palic nigdy ale to przenigdy nie uwierzylbym w to ze doprowadze sie do takie stanu jak teraz, chocby mowil to do mnie najwiekszy autorytet..
Podobnie jak Ciebie, nigdy nie ciągneło mnie do alkoholu, czasami napiłem się z kumplami, ale wiadomo na drugi dzień był czasem zgon i nie bylo ochoty picia przez następne dni/tygodnie. Z paleniem było inaczej. Pamiętam to uczucie jak wstawałem rano na drugi dzień po paleniu i czułem się dosłownie bosko. Miałem możliwość pospać dłużej bo studiowałem, więc zawsze można bylo ominąć jakieś pierwsze zajęcia. Oczywiście w końcu w ogóle przestałem chodzić na zajęcia, a piekne poranki zamieniły się w samopoczucie ala zgaszony kiep. Tak straciłem podobnie jak Ty prawie 4 lata życia, pewnie około 15tys. złotych, studia, możliwość normalnego rozwoju, wiele ważnych dla mnie relacji (niektóre bezpowrotnie). Teraz nie palę od niemal trzech miesięcy. Raz jest lepiej, a raz gorzej, ale wiem, że do przodu i w koncu bedzie pieknie :) W moim przypadku jedyna recepta było CAŁKOWITE zerwanie kontaktów z palaczami. Tu nie ma środków pośrednich. Drugą rzeczą, która mi pomogła był sport (pasja), praca (zajęcie czasu), odnowienie relacji z rodziną i na końcu dodam wiarę, którą dopiero staram się pogłębiać. Nie byłem nigdy specjaalnie wierzący, ale uwierz mi Bóg potrafi uleczyć życie człowieka, spowiedź sprawiła, że moje życie powróciło na lepszy tor (w pewnym momencie nie palilem, ale nie robilem tez nic ze soba - chodzilem jak zombie). Mam nadzieję, że masz silne postanowienie i zrobisz wszystko co trzeba, żeby nie palić. Umówmy się, że wpadam tu za miesiąc i widze Twoją relacje z tego miesiąca na czysto :) a dlaczego za miesiąc? Bo też podjalem kolejne wyxzwanie i przez miesiąc chce ograniczyć komputer do zera (to takie moje łączone uzależnienie z których też chce zerwać). Trzymaj się i liczę na ciebie! 1 marca tu wchodzę ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach