Ja w końcu byłam na terapii, chodzę regularnie.Pomaga mi to, że mogę z kimś porozmawiać, że w końcu ktoś mnie pyta, jak się z tym czuję.Co u mnie. Mój mąż w końcu po moich namowach, mimo, że się wykręcał poszedł na terapie, to dopiero początek, ale ważne, że zaczął.
Najgorsze jest to, że cały czas o to walczyłam, żeby zaczął się leczyć, zrobił pierwszy krok, a ja nie czuję żeby mi ulżyło. Czy jest coś nie tak ze mną?
Tak wiele zostało zniszczone między nami, tak wiele razy mnie okłamywał, nie szanował,pluł na to co było ważne między nami a teraz co, za jednym pstryknięciem palca mam zapomnieć? Nie potrafię. Wiele się we mnie wypaliło. Zobojętniałam. Opadłam z sił. Kiedy palił miałam garde podniesioną do walki a teraz jakby mi wszystko jedno...
To jest chyba chore.
Nie wiem, czy chce tak dalej żyć i "bawić się" w policjanta?
"Sarnaaa3" jak Ty dajesz radę tyle razy wierzyć, ufać po raz kolejny, wspierać?
adam wrócił do warszawki jak to on mówi, pracuje ,popija ,obiecuje poprawe ,ja robie swoje -stawiam granice ,wykorzystuje jak przyjedzie do pracy przy kuchni i tak se w miedzyczasie rozmawiamy o co w tym wszystkim mu chodzi
i doszliśmy do wniosku że zrobił błąd nie korzystając z pomocy po ukończeniu terapii
dlatego tez niech każdy kto może to korzysta z terapii czy to grupowej,indywidualnej czy ,tez tylko dochodzącej od czasu do czasu
Proca idź na terapię ratuj siebie a on albo dołączy do was albo odpadnie
Chodzę na terapie, mój mąż od niedawna też. Widzę, że coś w nim drgnęło, ale nadal jest trochę "obco"...Wiem, to wymaga czasu...
Piszesz, że czerpiesz siłę z miłości...hmm a ja nie wiem już co tak naprawdę czuję.
Pracuję nad sobą, próbuję na nowo pewne rzeczy poukładać sobie w głowie.
na początku terapii też nie wiedziałam co czuje i na czym stoje i właśnie jak poukładałam se w głowie to miłość przebiła się przez te plątaniny i udało się ,pomimo rozwodu dalej jesteśmy razem,walczymy ,upadamy i wstajemy tylko że z taką różnicą że mnie już tak te upadki nie bolą (chodzi mi że tak długo nie bolą)
potrafie mu o tym powiedzieć i nie boje się jego reakcji ,że mnie zostawi i w ogóle
jestem 100000000000000000000000razy silniejsza niż w 2010 gdy pierwszy raz adam poszedł na terapię i tyle razy silniejsza od momentu gdy w 2013 po raz drugi podjął się leczenia i tyle samo razy silniejsza teraz gdy ma nawroty
jestem bo kocham ale nie będę wiecznie i jeśli uznam że powinnam jeszcze raz od niego odejść to odejde bo go Kocham i nie pozwole mu zniszczyć mnie i dzieci ,adam o tym wie i mam nadzieje że uda się po raz kolejny na terapię
pozdrawiam z całego serca i trzymam za was mocno kciuki i będę się modlić za was i waszą walkę
Sarna rozwalasz mnie...)
Serio naprawdę mimo wszystko nie wiem jak to wszystko dźwigasz, tyle lat...
A czy masz może doświadczenie z programem Candis (lub ktoś kto to czyta).
terapia opiewa na ok. 10 spotkań. Wydaje się być krótka, podobno skuteczna, ale jak jest naprawdę. Ktoś może się wypowiedzieć?
Między nami jest nadal trochę obco, ale widzę, że terapeuta jest na właściwym miejscu, wkrada się w mózgownice... i działa. Mąż zaczyna dostrzegać, że palenie to wielkie g....
Jest we mnie też dużo wk....enia. Ile piep..ona gandzia między nami i w nas zniszczyła. Czy bezpowrotnie nie wiem.
Też trzymam za Was kciuki i żeby nie było żadnych chorych nawrotów.
Sarna napisz co u Ciebie, czy wszystko ok? U mnie mąż chodzi na terapie, tylko, że ostatnio dziwnie się zachowuje, tzn. widzę, że nie pali, ale jest bardziej rozdrażniony. Bacznie obserwuje, czy czegoś nie kombinuje.Chyba lęk o tą drugą osobę zostaje do końca...Czasem to g...o mnie przerasta.
Jak mam funkcjonować? Jak żyć z moim mężem, skoro on jest coraz częściej poirytowany, rozdrażniony, bo nie pali? Najpierw zachowuje się jak skończony złamas, bo się "relaksuje" i ćpa a teraz mnie obraża, bo jest mu"trudno" z powodu odstawienia. C*olera co mnie to???? Dlaczego ja mam wiecznie uważać, panować nad sobą a on robi co chce, dorosły człowiek i wiecznie ma usprawiedliwienie.Na obrażanie mnie, wyżywanie się psychiczne???? Palacze to wieczne dzieciaki, i piep**eni egoiści, którzy nie widzą nic oprócz własnej wygody.
Sarnaa nie wiem co Ci napisać, żeby dać Ci siłę...Według mnie jesteś herosem, który to dzwiga, masz siłę, której nie mają inni. Mówi się, że czasem trzeba odejść dla dobra tej drugiej osoby, że póki nie sięgnie bruku, póki nie będzie sam, nie dowie się co stracił, ale wiadomo...mówić jest bardzo łatwo.
Ostatnio usłyszałam mądrą rzecz: "To Ty decydujesz na ile sobie pozwalasz, jakie są Twoje granice,żadna osoba nie ma prawa naruszać Twojej wolności".
Miłość i nienawiść to dwa skrajne uczucia, oddalone od siebie a jednocześnie od jednego do drugiego bardzo łatwo przejść. Wystarczy sobie wyobrazić wahadło, które buja się od jednej strony do drugiej. Na jednym biegunie zasiada miłość, na drugim nienawiść.Zdrowa sytuacja to taka kiedy jesteś po środku,kiedy nie kochasz "za bardzo", ale też nie nienawidzisz.Wówczas możesz stawiać granice i decydować o sobie.
Ja się tego uczę każdego dnia.
Pozdrawiam.
Sarnaa nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie bgno k... znowu. Przypalił cholera. Udało mu się, że nie palił4,5 miesiąca i co....zachciało się. Rozważam wyprowadzenie się z domu.
Głupia byłam, że mu zaufałam, tzn. do końca nie wierzyłam w jego "nie palenie", ale miałam pieprzoną nadzieję. Niepotrzebnie. G*wniarstwo i tyle.
Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta. Ale nie sądziłam, że dojdę do ściany. Palenie 'chyba' się skończyło, ale między nami mur. Nie wiem w którą stronę to pójdzie.Czuję rozczarowanie i ból.I totalne zniszczenie w środku. Z osoby wesołej i energicznej mam dziwne myśli, rzadko się śmieje,izoluje się od ludzi coraz częściej.Gdyby nie dziecko, to nawet bym nie wstawała.Żałosny ten świat, że teoretycznie dorośli ludzie tak się krzywdzą wzajemnie.
Wszystkim, którzy pracują nad sobą, życzę z całego serca powodzenia.
u mnie jest ciężko ,adam nie daje za wygraną i chce wrócić ja jestem na wykończeniu nerwowym bo nie moge mu przetłumaczyć że nie moge być z nim ,podobno nie pije i chodzi na mitingi ale zaczynam myślec że to troche za późno
Sarnaa3 trzymam za Ciebie, za Was kciuki, za Was razem, lub oddzielnie, najważniejsze, żebyś odnalazła spokój i stabilizacje, swoją przestrzeń, a nie strach i kolejne rozczarowania...Pozdrawiam Cię bardzo gorąco.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach