Witam wszystkich, jestem świeżakiem na tym forum. Nie wiem jeszcze co mam napisać, od czego zacząć... Może w ten sposób:
Pale już jakieś 4-5 lat, Ostatnio coraz częściej... I moja dziewczyna zaczęła ostatnio bardzo narzekać na to co robię w wolnym czasie. Kłócimy się coraz częściej i przeważnie chodzi wlaśnie o to że jaram. 2 tygodnie temu było juz bardzo źle, Magda postawila mi ultimatum. "Albo rzucasz MJ i jestesmy razem, albo sobie jaraj ile chcesz". W pierwszym momencie pomyslalem, że nie może być tak, ze dziewczyna mi czegos zabrania. Powiedzialem jej ze nie rzuce, moge najwyżej ograniczyc. Dostalem 2 miesiace, żeby przestac palic... Bylem bardzo wpieniony przez jakis czas, ale postanowilem, że pogadam z nią jeszcze raz na poważnie i spokojnie... Powiedziala mi, że czasem zapali ze mna, ale żebym nie palil... że na 2ga rocznice zapalimy sobie, albo kiedys indziej jak bedzie fajna okazja. Spodobal mi sie pomysl... Powiedzialem jej tez, ze w takim ukladzie chce zeby rzucila fajki, niech wie ze to nie takie proste. I że to też dla jej dobra...
Za pare dni mialem jechać na Hip Hop Kemp do Czech. Mogłem palic na tej imprezie.
19-23 sierpnia
A wiec w te dni palilem z kumplami duzo... ile sie dalo. Mieliśmy zbiory z małego krzaczka (autoflower), wiec w te 4 dni spalilismy w 4 typa jakos 20-25g. 3 i 4 dnia juz wogole nie czulem haju... tylko monotonność i zmeczenie. Postanowilem że dzień po kempie nie pale... 24 sierpnia miał być już "na czysto".
24 sierpnia
I jednak sie nie udalo... Magda jest w Grecji, wróci za 2 tygodnie. Kilka dni bez niej to piekło, nie wyobrażam sobie życia bez niej. 4 poprzednie dni byly naprawde grube, i tak nagle zacisnać pasa? Mission impossible :/. Ale powoli sobie ukladalem w glowie... Strace ją, moge ją stracić... Co wtedy ze mna bedzie? Gdzie ja znajde kogos takiego jak ona? Czy warto przeceniać jakiegoś chwasta ponad uczucia? NIE!!
Do dnia dzisiejszego...
do dnia dzisiejszego szlo mi slabo... ale kazdego dnia nabieralem sily by to zrobic... Już wczoraj myslalem ze nie zapale, bo pojechalem sie napić z kolega i koleżanka... Niestety alkohol luzuje hamulce i zapalilem lolka :/. Dzisiaj w pracy mialem tornado w glowie... Napisalem mamie esa, żeby wyslala mi nr do pani psycholog od uzależnień u której juz kiedys bylem (z musu, rodzice mnie wyslali a ja mialem w dupie to co ona mowila). Jutro do niej pójde pogadac i poprosić o pomoc... Czuje sie spoko, pomimo balaganu w glowie. Chcialbym móc powiedzieć magdzie ze nie pale juz 10ty dzien gdy wróci, 7ego września. To niewiele, ale to poczatek... Czytalem fakty i mity na temat MJ... Kiedys sie z tego smialem, teraz w to wierze... Na dziś to wszystko... Wychodze pogadać z jakimis niepalącymi osobami, trzymajcie kciuki, jutro relacja z dnia.
Dawno nie pisalem. Moja dziewczyna dziś wróciła, jeszcze sie z nią nie widziałem, ale dzisiaj o 17 sie spotykamy. Ciesze sie z tego powodu, teraz detox bedzie jeszcze łatwiejszy... Ale jak do tej pory tez było lajtowo. pierwsze 3 dni siedzialem w domu przy kompie... zmuszałem sie do tego (mimo, że juz naprawde nie moglem patrzec w ten monitor), bo miałem ciśnienia spowodowane brakiem Marii. No i dzień 8... przez 30 minut mialem tak podniesione tentno, że myślalem że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej. Ale zkorzystałem z innej przyjemności :). Zapodałem sobie gastro :D. Jak ręką odjął.
Tak. Poprostu nalalem sobie 5 talerzy zupy i napchałem sie do pełna. Pomogło... poprostu uszczęśliwiło mnie to w jakis sposób... Palenie MJ podnosi poziom serotoniny, dlatego czasem czuje sie tek bez checi do życia... Zawsze jednak można uzupełnić sobie serotonine w inny sposób... Np. przebywając z dziewczyna, czy uprawiając sport (wysiłek fizyczny podnosi poziom hormonu szczęscia).
sa tez srodki farmaceutyczne powodujace wzrost produkcji serotoniny, ale raczej lepiej postawic na sport i dziewczyne (lub chlopaka - jak kto woli ;0 )
Witam ponownie. Poprzednia próba rzucenie zakończyła sie fiaskiem... teraz chodze na terapie. tzn... bylem pierwszy raz wczoraj. Nie pale od zeszlej niedzieli, wiec 9 dzien... I wczoraj na spotkaniu bardzo sie zalamalem... To ze mam zakaz palenia mj i picia alko to normalka (abstynencja), nie moge brac wszystkich leków i pic energetyków, tez moge to zrozumieć, ale gdy uslyszalem, ze nie moge cwiczyc sobie w domowej silowni to mnie wryło... Jak to mozliwe ze zajecie któremu poswiecam ostatnio sporo czasu (6-7 posilkow dziennie i trening 4 razy w tygodniu) jest dla mnie zle? To naprawde pomaga mi w abstynencji. To ze nie pale to spoko, po to tam chodze... Ale nie pije alko dlatego ze nie moge, a nawet nie chce bo wiadomo ze alko i budowanie miesni to nie współgra ze soba... Tlumaczyli mi ze wysilek spala tkanke tluszczowa w ktorej rozklada sie thc... Potrzebuje porady od kogos kto sie na tym zna. Czy np jesli podczas treningu ktory trwa max 1h zjem w miedzyczasie czegolade lub bede pil rozpuszczoną glukoze to dojdzie do spalania tkanki tluszczowej? Jestem ektomorfikiem, wiec moge jesc 3 razy tyle co inni i nie przytyc. Powiedzieli mi tez ze chodzi w tym o to, ze mimo abstynencji testy moga mi wykazywac obecnosc thc w moczu nawet po miesiacu. Jaki jest sposob na to zebym mogl cwiczyc i zeby bylo wszystko OK? Prosze o pomoc, bo chyba predzej zrezygnuje z terapii niz przestane cwiczyc... A nie chce z niej rezygnowac. Za duzo juz stracilem w zyciu przez jaranie.
Dziwne podejscie tych Twoich terapeutow..ale te testy na thc sa dla Ciebie jakies istotne?musisz byc badany? Jesli nie to, moim zdaniem nie przerywaj cwiczen w zadnym wypadku :) tak jak piszesz, to Twoje ulubione zajecie, nie myslisz przez to o jaraniu itd. nudzac sie o wiele latwiej sie skusic na zapalenie..ja tak mialem na poczatku swojej terapii jakis rok temu, ze wlasnie duzo zajec, obowiazkow, pomagalo mi w abstynencji, bo nie myslalem wtedy o paleniu. Alkohol nie jest wskazany bo oslabia wole itd, ale cwiczenia? Moim zdaniem cwicz, w niczym nie zaszkodza :)
No własnie jak narazie czuje sie spoko. Nie spotykam sie z palącymi kumplami, a gdy tylko to mozliwe spedzam czas z dziewczyna która bardzo mi pomaga. Duzo robie wlasnie dla niej, ona sie cieszy ze chce cos ze sobą zrobic... to mi bardzo pomaga, i narazie chyba nie potrzebuje zeby ktos robil mi testy... ale to tez ma swoj efekt, bo zawsze jest cos co mnie hamuje dodatkowo. I dzieki za te budujące słowa, i tak nie przestane cwiczyc. Rozmawiałem o tym z mama, a ona powiedziala ze jesli to ma mi pomóc w nie paleniu, to jak najbardziej mam to robic. Tylko nadal nie wiem co ma piernik do wiatraka, i co ma wysilek fizyczny do rozkładu THC...
faktycznie jest tak, ze THC kumuluje sie w komorkach tluszczowych i przy wysilku moze uwalniac do krwi - ale przychylam sie do tego, co Korek napisal: testy nie lecza - fakt, moga byc dodatkowym bodzcem, by nie siegnac po ziolo, ale moga tez byc bodzcem do oszukiwania - wg tego, co ja wiem u mechanizmach uzaleznien, to kontrolowanie przez kogos nie zdaje egzaminu - lepszy pomysl, to samemu przejac kontrole nad zachowaniem ktore sprawia klopot, a ewentualne wpadki omawiac szczerze na terapii - nie chce podwarzac zdania Twoich terapeutow, bo moze wiedza cos, czego ja nie wiem... ale porozmawialbym z nimi na ten temat, jak wazna jest dla Ciebie silownia, moze odpuszcza - wg mnie zawsze mozliwy jest kompromis, np. cwiczysz, ale okreslony konkretnie czas w ciagu dnia i bez forsowania sie - przegadaj to z terapeutami najlepiej
Witam Miodzia i wszystkich którym sie udalo oraz tych którym sie uda.
Wrócilem na to forum jakis czas temu. U mnie cos wkoncu zmienia sie na lepsze. Nie pale 30 dzien, chodze na terapie i czuje sie swietnie. Widze pozytyw moich dzialan... Doslownie widze. Chodzi o to ze mam w domu lawke do cwiczen i troche obciażenia i cwicze sobie 4 dni w tygodniu. Kiedys tez cwiczylem, tylko ze wtedy po treningu zamiast cos zjesc to od razu wychodzilem "na śledzia". Głodny, bez wody... a wiem, że MJ odwadnia. Wiec po 2 miesiacach takich cwiczen nie mialem z tego doslownie nic... tylko tyle ze bylem chyba jeszcze chudszy. A teraz jestem w minimalnym szoku, cwicze, duuuzo jem, duuuzo pije i staram sie robic wszystko tak jak trzeba. Poza tym siedze w domu calymi dniami... Nie marzne na dworze tak jak Ci którzy chca sie najarac (mieszkam w wiosce gdzie nie ma wielu barów czy czegos takiego), rodzice juz się uspokoili, teraz nie mam moty z tym ze chce jechac do dziewczyny na weekend. Bo jesli siedze w domu caly tydzien, to pozniej moge jechac do mojego kochatka np w piatek i wrocic w niedziele. Podoba mi sie takie życie... Czuje sie wolny, bo nie mam "cisnien", ale czasem są takie zawahania "kurde, zapalilbym". Zobaczy sie co bedzie później... najgorsze chyba mnie dopiero czeka. Pozdrawiam. PEACE ;D
Ćwicz , ćwicz i jeszcze raz ćwicz byle nie za dużo, tak jak teraz cztery razy w tyg jest w sam raz. Tak jak Ty jestem ektomorfikiem i wiem jak ciężko o mase w naszym przypadku i zapewniam Cię że z MJ napewno jej nie zbudujesz. Wiem z własnego doświadczenia. Masz trenig , rodzinę i dziewczynę to wystarczające argumenty. Dasz rade!!! 3 - maj sie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach