Cześć wszystkim. Jestem tutaj nowy, przeczytałem kilka tematów i stwierdziłem, że chyba to jest to, czego potrzebuje. Szczerze mówiąc nie wierze, że mi się uda, ale chce spróbować i rzucić to w cholerę. Palę ponad rok i mam przez to sporo problemów, ale przez ostatnie kilka dni dużo rzeczy się zmieniło i dostałem niezłego kopniaka od życia... Chce udowodnić sobie i kilku osobom, że jestem w stanie być takim człowiekiem, jakim byłem kiedyś. Może nigdy nie byłem super dobry, ale chyba byłem lepszy...
Może na początek to tyle, ale mam nadzieję, że pomożecie mi i zagoszczę tutaj na dłużej...
wierz mi, że nie jesteś jeszcze w naprawdę złej sytuacji. NIE DOPUŚĆ DO TEGO, ŻEBY OBUDZIĆ SIĘ PO 10 LATACH ĆPANIA ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE JUŻ ZA PÓŹNO NA NAPRAWIENIE BŁĘDÓW. paliłeś rok, możesz jeszcze zmienić swoje życie. nie pal i nie próbuj palić raz na jakiś czas, tak się nie da w prawie każdym przypadku osoby uzależnionej
I co próbujesz?? Mi się wydaje że jednak póki nie uwierzysz że możesz to sam sobie kłode rzucasz. Zobacz z jakim stażem ludzie walczą, wierzą i rzucają.. A jak naprawdę nie uwierzysz że możesz i dasz radę, to tak naprawdę dajesz sobie przyzwolenie, no bo jak nie wierzysz to co tracisz prawda.. Nawet sam siebie w tym wypadku nie zawiedziesz. No i nie polecam też rzucania tylko dlatego żeby udowodnić coś, ja to przerabiłam też, udowodniłam sobie że mogę nie palić, trochę nie paliłam, ale skoro mogłam na jakiś czas odstawic to znaczy że mogę w ogóle i wróciłam do palenia. Bez sensu co nie? No i rzucanie żeby udowodnić komuś też jest słabym według mnie pomysłem, bo jeśli ta osoba w jakiś sposób przestanie być ważna w Twoim życiu to automatycznie przestanie być ważna abstynencja. Ale to tylko moje zdanie :) Ciesz się że tu trafiłes bo ta strona daje naprawdę dużo wsparcia, ale do tego wsparcia trzeba dodać dużo własnej silnej woli, wiary, no a czasem i fachowej pomocy. Ja gdybym tu nie trafiła to pewnie nawet bym nie chciała próbować. Może nie jestem najlepszym doradcą bo ciągle się jeszcze potykam, ale duży krok zrobiłam. Zmieniłam nastawienie i myślenie. Podjęłam decyzję i każdego dnia chyba robię malutki kroczek do wolności. Sorry za haos trochę tego postu ale dzisiaj jakieś takie właśnie sianko mam w głowie. Życzę Ci dobrego postanowienia!
Ok, macie racje. Dla ludzi z większym doświadczeniem rok może wydawać się śmieszny, ale straciłem przez to osoba, która kocham, wpakowałem się w kłopoty z policją, w mojej pamięci są luki wielkości piłeczek golfowych, mam (chyba) zespół amotywacyjny, problemy z krtanią, a moja psychika jest mocno nadszarpnięta tym całym rokiem...
Ale teraz wszystko się zmienia. Agatko, chce tego. :>
to skoro CHCESZ to duży krok już za tobą :) a no i my tu się absolutnie z niczyjego stażu nie śmiejemy, każdy ma przecież inaczej i myślę że u kogoś rok może nabroić tyle co u kogoś pięć lat.. chodziło mi tylko o to że nic nie jest niemożliwe i tak dla otuchy ci chciałam napisać że to jest do przeskoczenia!!! :) no i szczerze Ci powiem że tak em myślała że miłość w to jest zamieszana, ale kopniak to kopniak i każdy jest dobry jeśli tylko jest skuteczny. no ale serio rzucaj żeby stać się lepszym człowiekiem, a i inni to na pewno docenią, ale rób to przede wszystkim dla siebie i swojego zdrowia :) pamięć wróci, a jak psocił więcej nie będziesz to i policja Ci mieszać w życiu nie będzie. wszysko kwestia ogarnięcia się. tak więc trzymam kciukole za ciebie, i pisz jak tam Ci idzie.. pozdrawiam. Hogata :) (ostatnio mnie kumpela tak ozwała:D)
Kurde, nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciężko... Siedzę w czterech ścianach popijając piwko i słuchając EWR. Osoba, na której mi zależy dała mi kopniaka, o którym wspominałem wcześniej, ale teraz... wydaje mi się, że jest cholernie daleko ode mnie. :( Kumple siedzą gdzieś teraz pijąc piwko, a ja jestem tutaj. Sam. Mogłem iść z nimi, ale wiem, że nie mogę im tego wszystkiego powiedzieć, a poza tym, tam jest "to", a ja wiem, że nie mogę być w pobliżu, bo znowu się zacznie. Szczerze mówiąc, może to nie trawa jest problemem, a moja psychika. Sam już nie wiem. Nie mam ochoty żyć. Gdyby nie rodzina i kilka osób z chęcią zakończyłbym mój marny żywot, ale wiem, że sprawiłbym im przykrość, a tego na pewno nie chcę.
Siedząc tak i pisząc to wszystko sam nie wiem po co to robię. Przecież nikogo z Was nie znam i nikt z Was tak naprawdę nie może mi pomóc. Bo jak? Jak macie mi pomóc? A jednak robię to, bo "coś" we mnie jednak ufa temu forum i Wam. Może potrzebuję to wszystko przelać za pomocą klawiatury? Nie wiem, być może takie są uroki zniszczonej psychiczne osoby, która kocha swoją klawiaturę. ;)
Czasami popadam w takie "dziwne stany euforii". Mam wrażenie, że kurde, poradzę sobie, dam radę, pokonam to wszystko i wrócę do normalnego życia, by po chwili popaść w cholerne przygnębienie i zwątpienie... W tym momencie wydaje mi się, że już nigdy nie będę szczęśliwy tak, jak byłem w momencie, gdy ją pokochałem... Pokochałem ją, a później wszystko spieprzyłem, bo zacząłem palić... :/
Pisałem tego posta blisko pół godziny, i - uwierzcie mi - wcale nie pisałem go tak długo, bo wolno piszę na klawiszach. (-; Po prostu chciałem to wszystko jakoś przejrzyście przekazać, a nie było to łatwe.
chociaż teraz myślisz, że żadna inna dziewczyna nie zastąpi tej, którą kochasz (i pewnie długo tak będziesz myslał), kiedyś to się zmieni. może za bardzo długi czas, ale to nastąpi. tak działa ludzki mózg. niestety doły spowodowane dziewczyną mogą ci się nałożyć na doły spowodowane abstynencją- może być cholernie ciężko, wręcz masakrycznie. ale pamiętaj, że to nie będzie trwać wiecznie.
topsy kretts
Stary czuje się dokładnie tak jak Ty. Naprawde mocno zmotywował mnie Twój wpis bo opisuje dokładnie to co ja czuje. Dzięki temu widzę, że nie jestem sam i to daje nadzieje że to nie choroba psychiczna tylko negatywne skutki odstawienia. Mój staż palenia był o wiele dłuższy bo paliłem kilka ładnych lat a teraz prawie półtora miesiąca na czysto. Musze Cie przestrzec, że drugi miesiąc jest cięższy od pierwszego (przynajmniej w moim przypadku) ale bądź twardy. Podobno od 4 powinno być z górki. Musimy mieć nadzieje bo co innego nam zostało.
Jakiś czas się już nie odzywałem, więc wypada coś napisać, a więc... daje radę. Nie jest lekko, mam lepsze i gorsze dni, momenty, ale jakoś staram się nie myśleć o problemach.
Ostatnio zrobiłem niezłą awanturę w domu i oczywiście nie obyło się bez tekstów ze strony rodziców i siostry: "patrz na jego oczy!", "jesteś nienormalny, powinieneś iść do psychologa!", "zrobimy Ci testy!"... Okej, mieli rację, bo przegiąłem, ale wmawianie mi, że jestem ćpunem trochę mnie wkurzyło, więc powiedziałem, żeby sobie kupili nawet milion testów, a ja spokojnie wszystkie zrobię... Sprawa przycichła, jakoś się dogadujemy, testów nie ma, a szkoda, bo z chęcią bym udowodnił, że nic nie biorę, a nie nie pale.
@killer, w sumie to niefajnie, że ktoś przechodzi to, co ja, bo nikomu tego nie życzę, ale myślę, że wszystko jakoś się powoli poukłada. A, fajnie, że w jakiś sposób Cie zmotywowałem. ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach