no ijeszcze, bo zapomnialam dopisac. np cos pisze, albo cos czytam, sprawdzam, i coraz czesciej widze cos innego niz jest. np cos napisze i wydaje mi sie ze jest dobrz a za chwile patrze i jest zle. albo widze cos troche innego niz jest a po chwili juz co innego.. i juz czasami nie wiem co jest a czego nie ma. wariuje...
hej Agatka! no to fakt,masz troszku jazde...ale to na pewno minie!!!tydzien to juz baaardzo dlugo (przynajmniej dla mnie) i bedzie tylko lepiej.mozg musi wrocic do normy..
kibicuje Ci mocno i pozdrawiam cieplutko!
ps;mam nadzieje,ze ja niedlugo bede mogla napisac ;to juz tydzien :)
i ciągle się trzymam.. ale coraz mi ciężej. te fazy dziwne co prawda trochę jakby słabły, ale humory to mam jakby kobieta w ciąży miała okres i do tego jeszcze była wredna heh.. nic mi się nie chce i tego typu to standardowo każdy zna.. z braku obowiązku wstawania rano chodzę spać o przedziwnych godzinach a wstaje jak już ludzie obiad jedzą :/ muszę się za siebie wziąć jakoś bo to coraz gorzej wygląda. chęci na jaranie prześladują mnie okrutne.. śnią mi się "zielone balety" jakieś i z każdym dniem wzrasta ciśnienie.. czekam na dzień w którym osiągnie stan krytyczny a potem zacznie opadaaaać.. jaki to będzie piękny dzień!! puche mam w głowie nawet nie wiem co napisać.. no i zauważyłam że przestaje mieć o czym gadać z ludźmi których znam od tak dawna i z którymi tyle przeżyłam.. bo przecież o jaraniu gadać nie chce.. coraz bardziej do mnie dociera ze nie chodzi tylko o przestanie palenia.. całe moje życie przez tyle lat kręciło się w około palenia, palenie było moim światem.. teraz muszę sobie stworzyć nowy świat.. co jest o wiele trudniejsze bo tamten właściwie stworzył się sam.. nic więcej jakoś sklecić nie potrafię.. trzymam kciuki za siebie i za wszystkich!! i coraz bardziej podziwiam tych którzy już mają to wszystko za sobą i wyszli z tego obronną ręką!! pozdro ziomki i ziomalki!!
witam was wojownicy! siedze juz z piec minut nad tym bialy polem i nie bardzo wiem co mam pisac. po pierwsze sorry ze moja aktywnosc zdecydowanie opadla, ale jestem tu praktycznie codziennie i wszystko w miare na bierzaco poczytuje.. po prostu jakos kompletnie nie wiem co pisac.. nie pale dalej, z 16 dni chyba.. to od chyba nawet lepiej jak roku moja najdlusza abstynencja. tam ktos (przepraszam za to ktos ale moja pamiec szwankuje na calego) pisal ze jest bardzo podatny na to co sie dzieje, ze jak wszystko fajne to i mi jest fajnie, a jak cokolwiek nie idzie tak jak by sie chcialo to juz dol na mase - mam to samo... i tak na zmiane.. to ciesze morde to zaraz cos tam mi nie podejdzie i sie zaczyna... a jeszce w tym wszystkim walcze z wlasnym sercem bo jeszcze przed wakacjami poznalam kogos i bylam pewna ze to moja polowka w koncu sie znalazla.. okazalo sie jednak ze to nie tylko moja polowka.. porazka.. pol roku mija a ja dalej sie mecze.. doly lapie okrutne... skrajnosci.. nie widaomo czasem skad i kiedy robie sie po prostu wsciekla.. motanina, chwilami mysle ze to nie warto, ze po co sie tak meczyc, ze lepiej wyjechac z powrotem do tej holandi zostawic to wszystko i najlepiej juz nie wracac, a za chwile wale sie w leb i mysle nie, warto... warto bo chce zyc.. i tak na zmiane... nie moge tu znalezc pracy.. chociaz juz sie ostro rozgladam zeby wyemigrowac do innego miasta i tam jakos probowac.. kiedys zawsze myslalam ze siedze tu bo trzyma mnie szkola i tak dalej.. teraz nie trzyma mnie doslownie nic a ja ciagle tu tkwie... zakisilam sie jak korniszon.. zyje w swiecie mojej fantazji.. wszystko w kolo stalo sie ostatnio takie nie wazne, obce.. chciala bym zeby bylo tak jak sobie marze, ale nie robie kompletnie nic zeby chociaz zaczac. w domu tez coraz dziwniej, czuje sie jakims ciezarem, chociaz wcale nie jestem tak traktowana.. chyba to u mnie taki schemat ze po okolo 2 tygodniach bez zaczyna sie totalny hardcore.. nie chce mi sie spotykac z ludzmi, wymyslam jakies bezsensowne wymowki zebym mogla sobie zostac w domu. ale jak w nim siedze to oczywiscie doluje sie ze jest tak strasznie nudno.. paranoja. mysle tylko ciagle o jaraniu, a ostatnie dwa dni to juz cisnienie okrutne.. w tym momencie kontakt skonczyl by sie chyba dla mnie przegrana. chyba dlatego tak sie bronie od ludzi, nie chce gdzies przypadkiem na "nią" wpasc. nie wiem pewnie totalnie bez sensu jest ten post bo i ja sie czuje bez sensu. jak bym miala piec osobowosci w glowie i kazda by chciala co innego. nie wiem juz ktora jest ta moja.. zaczynam gadac do siebie, i jak tak siedze sama ze soba to zaczynam sie czuc jak warjatka. chociaz nie jestem chyba warjatka bo jak jestem z kims, mama brat tato czy ktos wpadnie to zachowuje sie calkowicie normalnie.. zazwyczaj, czasem cos mi odjebie tylko. no nic, walcze dalej, moze jutro przyniesie cos lepszego. pozdrawiam wszystkich i trzymam kciuki za wszystkich razem i kazdego z osobna!! ciesze sie ze tu jestem, ciesze sie ze Wy tu jesteście.. tzn, nie ciesze ze mamy problemy, ale ze potrafimy sie w tym jakos zjednoczyc.
"głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia" mam nadzieje ze pan Goethe się nie myli...
Wiesz Agatko ty masz naprawde trudno, rzeczywiscie cie to meczy, wiesz ja mam troche inaczej, czuje ze zwykla propozycja mnie nie skusi ale jesli ktos sie choc troche postara o namowe to boje sie ze ulegne w sekunde... Okropne uczucie. cos jak lek przed MJ. A przeciez kilka lat krzyczalem ze to moja jedyna milosc :(
o tak, to dobre - ja tez przez tyle lat krzyczałam że nic lepszego niz skun na tym swiecie nie ma.. samego papierza podjela bym sie przekonywac ze to dobre nieszkodliwe i tego typu.. i tak mnie wszyscy praktycznie widza przez pryzmat jarania.. taka wesola zakrecona i zawsze na fazie.. no i masz ci babo placek, z wesola zakrecona i zawsze na fazie zostalo mi tylko i ... chociaz jak cos jest naprawde zabawne to mnie bawi dalej. ale tak bez osobowosci sie teraz czuje. pozdro!! trzymaj sie tez, i fajnie ze ci nie sprawim klopotu odmawianie.. ja sie sie szczerze i cholernie teraz tego boje.
Cześć Agatko, muszi Ci powiedzieć że przeżywam wszystko to samo co Ty... :( to chyba jest standartowy zespól odstawienia bo jak czytam Twoją historie to tak jakby czytał o sobie tyle że jestem facetem. Najgorsze jest to z osobowością, też niestety ją straciłem i teraz powoli staram się o nią walczyć ale jest ciężko. Rozchwiania emocjonalne też miażdzą, raz jestem radosny i pełny życia a raz wariuje bez powodu. Wiesz co mi też przez ostatni czas chodziły różne dziwne myśli po głowie o wyjechaniu z kraju, zmianie pracy itd. itd. Ale wiesz wydaje mi się że to nie jest czas na takie decyzje. Szukam rozwiązania problemu w świecie zewnętrznym poprzez zmiane otoczenia itd. a ten problem tak naprawde jest w nas samych. Wydaje mi się że w naszym stanie bezwzgłedu na to gdzie byśmy się znaleźli byłoby nam ciężko. A szukanie pracy to bardzo dobry pomysł, jak będziesz miała więcej obowiązków to nie bedzie czasu się zamartwiać. Mój staż abstynencji jest troche dłuzszy nie pale 1.5 miesiąca. Jak jest w drugim miesiącu? Niestety nie wiele zmienia się na lepsze. Chodz miałem w zeszłym tygodniu 4 dniowy przeblysk dobrego humoru ( w miare dobrego) ale później wszystko wróciło do normy. I czasem nawet nie wiem czy nie jest ciężej. Ale wieże w Ciebie, walcz o swoje życie i bądź mocna. Naprawdę bardzo szanuje was za walkę którą prowadzicie bo wiem jak jest ciężko a pomimo to walczycie. To o czymś świadczy... :)
A z drugą połowką mam to samo, czasem czuje sie jak szczur bazwartościowy, nie do końca nam się układa bo ciągle chodze zmulony, nic mnie nie ciekawi i tylko się smuce. Pewnie niedługo mnie zostawi... No cóż depresja:(
Pozdrawiam:)
nie wiem jak zaczac...
wielka klotnia.. warstwa kiszacych sie problemow.. slowa ktore zabolaly mocniej niz by sie tego spodziewalo.. poplynelam... nie usprawiedliwiam sie nawet sama przed soba, schemat zadzialal, jak sie robi za ciezko to ucieczka w zielone. czuje sie jak syzyf, co podtocze tego kamienia to on spada z powrotem i trzeba go pchac od nowa.. beznadziejne jest to wszystko. cholernie szkodzi ze w domu nic nie wiedza, to szkodzi. wszystko szkodzi. bezludna wyspa, chociaz pewnie nawet tam bym byla w stanie cos wychodowac.. --- "pole 17 - wracasz na start"
Agatka nie poddawaj sie :) wiesz, ucieczka z problemami w zielone to normalka :/ ja nauczylem sie sobie z tym radzic, ze jak mam dola to nie uciekam w palenie, ale na mam za to inny wrecz dziwny problem. Ostatnio zaczelismy to rozpracowywac na terapii. Ja mam np tak ze bardzo chce mi sie zapalic jak pelno we mnie energii i mam zajebisty humor..szok. Ostatnio wlasnie tak wpadlem...
no szkoda tych wszystkich dni abstynencji, może czujesz się tak jakbyś znów zaczynała od 0, jednak pole 0 było dawno temu, każdy się potyka w swojej drodze do celu, ale w końcu go osiąga i tak będzie też w twoim przypadku, każda wpadka daje nowe doświadczenie, wykorzystaj je teraz ! dasz rade ;)
Ja miałem to samo Agatko :/ jednak walczę dalej i tym razem się nie poddam !!! szkoda trochę tych twoich tygodni na trzeźwo, no ale cóż nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Ważne jest to byś jutro znów nie zapaliła ! Bo wtedy polecisz z tematem :( a tak to tylko potknięcie w drodze ku lepszemu życiu. Widocznie tak musiało być.
pozdro
musisz pozrywac kontakty z zielonym towarzychem. inaczej bedzie Ci bardzo ciężko. wykasuj numer do "maklera", unikaj kontaktów z jarającymi, a problemy staraj się przyjmować "na klatę" uświadamiając sobie, że one pojawiają się tylko po to aby człowieka umocnić. wiem, możesz sobie pomyśleć że "temu to się łatwo pisze", ale pamietaj ze jak zlamiesz sie przy nawet najmniejszej błachostce to zaczniesz sie lamac dalej... wszystko poleci jak domino. tym bardziej, ze teraz podejmujesz mega-wazna zyciowa decyzje (ziele na out) i napewno nie jest Ci łatwo. wiem to z własnego doświadczenia (2gi rok bez). ci którzy rzucają zielsko muszą być "fucking determined" inaczej nie da rady ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach