Pale 6 lat marihuanę w tym okresie był ciąg, ze przez ponad 2 lata paliłem codziennie po kilka razy, później lekkie przystopowanie lecz ciągle było "wciąż jaranie i jaranie". W ostatnich 2 latach były próby rzucenia tego, ale kończyły się na 3 dniach, tygodniu, miesiącu ostatnia prawie 3 miesiące i zawsze się zaczyna powrót z postanowieniem że tym razem będę palił okazyjnie, bo te przerwy nic nie dają.
Tz. przez pierwsze 3 dni palić się chce jak nigdy przedtem, następnie przez jakiś tydzień mam do przenoszenia gór wszystko chce mi się robić naprawiać po tych kilku dniach mam kompletny opad z sił nic mi się nie chce, nic nie robię tylko rzeczy które wiem ze muszę zrobić, robię po długim odwlekaniu tego. Czuje się tak jak bym był ciągle zajebany.
W ostatniej mojej przerwie prawie 3 miesięcznej myślałem ze będzie inaczej po tak długim okresie abstynencji nabiorę sił lecz tak nie było i znowu zaczęło się palenie...
Tym razem jest trochę inaczej bo rzucam to z postanowieniem że już nigdy nie zapale i dostrzegłem że mam problemy psychiczne i różne fobie których jest coraz więcej a wcześniej ich nie bylo, znajomych z licznego groma zostało tylko kilku palących, a z pozostałymi nie mam o czym rozmawiać po kilku minutach i zapada ta niezręczna cisza :D Lecz to nie o to mi chodzi.
Tylko czemu zawsze nie mam mocy, siły i energii tak jak bym cały czas jarał, do robienia czegokolwiek ? Zacząłem nawet ćwiczyć w domu żeby to mi cos dawało ????
spodziewaj sie poprawy - na poczatku odstawiania tak bywa, ze jest gorzej - po jakims czasie motywacja do dzialania i kolory zycia zwykle wracaja, choc dzieje sie to stopniowo, po malutku - coz, ogarnianie sie troche musi potrwac... - bardzo pomocna w tym moze byc terapia w poradni - wierze, ze bedzie ok, 3maj sie
Miodzio tak jak pisałeś, po ponad juz 3 tyg od spalenia ostatniego wiadra energii z dnia na dzień coraz to więcej, tak samo jak i chęci do życia powracają, złe myśli coraz dalej odchodzą :D Wraca nadzieja że życie może być piękne.
Obym tak dalej trzymał i nie zapalił znowu tego gówna!
Jak tylko się źdźbło energii zaczęło pojawiać, tak też się zaczęły pojawiać nie uzasadnione napada agresji myślałem ze to przejdzie lecz ciągle o byle co się denerwuje wkurzam aż czasem sam się dziwie ze tak mi się pierdoli w głowie.
"Bezpłatnie" to zmienia postać rzeczy :) Tylko to chyba nie są jakieś grupowe terapie czy coś, tylko spotkanie w cztery oczy. Gdzie takie są w sosnowcu- dąbrowie górniczej ?
są i grupy, i terapia indywidualna - w Dąbrowie Górniczej masz poradnię "Droga" - rozmawiałem z chłopakiem, co się tam leczył z uzależnienia od marihuany i chwalił:
http://droga.europ.pl/str...kat=&katrodzic=
warto choc zadzwonic i sie umowic na rozmowe z terapeuta, a potem zdecydujesz co dalej - to nic nie kosztuje poza czasem, a zyskac wg mnie mozna sporo :D
Ten psycholog chyba jednak nie będzie potrzebny. Po prawie dwóch miesiącach abstynencji stwierdzam że chęci do działania powracają, poziom agresji spada, choć jeszcze długa droga przede mną. Prawie 2 miechy w tym roku już nie paliłem i zacząłem na nowo, więc chyba dopiero zaczyna się droga pod górę.
StopTHC
rozumiem ze nie zacząłeś teraz palić tylko mówisz o przerwie wcześniejszej?
bo jesli tak to nie martw się tym że wczesniej wytrzymałeś prawie 3 miesiące to teraz bedzie podobnie - to taka wkretka, najlepiej to u siebie zauwazyłem przy rzucaniu palenia petów kiedyś (te nałogi są jednak bardzo podobne do siebie) - kiedyś nie umiałem wcale rzucić i udało mi sie na 4 dni to potem zawsze jak rzucałem to czwarty dzień był najtrudniejszy i często kończył sie porażką (palenie petów rzucałem masę razy...) potem jak nabrałem wprawy w rzucaniu to okres miesiąca był granicą nie to przebicia :)
zwróc uwagę że rzucasz na zawsze - wtedy jest łatwiej.
ale to były stare dzieje dziś wiem że nie ma czegoś takiego jak jeden papieros czy jedna lufa - nałóg polega na CYKLU, po długiej abstynencji po tym jednym papierosie czy lufie w mózgu i psychice zachodzą takie reakcje że znowu trzeba się męczyć - tak działa ta pułapka - to kazdy chyba sprawdził na sobie...
No dokładnie chodziło o wcześniejszą przerwę, dzisiaj 53 dzień jak nie jaram, pokus narazie też nie ma choć przebywa codziennie w towarzystwie merry. Na początku dziwnie było odmawiać ziomkom palenia (to była rzecz nie do pomyślenia, teraz już nawet nie pytają.
Choć ostatni raz jak zapaliłem to był istny horror, miliard dołujących myśli na sekundę i atak paniki, to i tak obawiam się właśnie tego jednego momentu słabości, bo zawsze bywa on powrotem do nałogu
A moze to madrosc organizmu, ktory wie ze THC szkodzi i stad pojawiaja sie dolujace mysli i poczucie winy i pustka i chaos. Taki stan umyslu, ktory mowi "jesli to robisz, jest Ci zle". Madre :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach