Napisze tylko jeszcze... mimo, ze widze, ze radzisz juz sobie lepiej... ze DASZ RADE.
Najgorsze sa pierwsze dni po przebudzeniu... trzeba jechac dalej i sie nie przejmowac, czekac na lepsze jutro... ale ono w koncu przychodzi. Spokoj w koncu sie pojawia, nie wiadomo skad, nie wiadomo jak. Moze przyda sie to komus, kto dopiero zaczyna "prawdziwe zycie"... trzeba robic swoje i czekac a po jakims czasie wszystko samo sie uklada. Nie wyeliminujemy problemow z naszego zycia, ale mozemy zmienic nasze podejscie do nich. Nie pisze tu o olewaniu problemow, ale o zmiane sposobu patrzenia na nie... bo TO MY MUSIMY ROZWIAZYWAC WLASNE PROBLEMY A NIE SZUKAC UCIECZKI. I to w gruncie rzeczy jest piekne :)
70 -ąty dzień :D
i co się dzieje ?
Zmieniam za parę miesięcy pracę . lol Jestem po rozmowie z szefem .
Czemu ? wypaliłem się . Chcę generalnie robić w życiu co innego , a dotychczasowa praca ma negatywny wpływ na mnie , co ostatnio do mnie dotarło .
Jakieś dwa lata temu chciałem to zrobić , ale jakoś nie mogłem się pozbierać i najśmieszniejsze jest to że dopiero teraz potrafię podjąć decyzję .
zobaczymy jak będzie , :)
81:Dni
Mał ktoś coś takiego ,
Codziennie wstaje do pracy i mam dół . :/ budzę się o 2 godziny za wcześnie. :/
Przychodzę do roboty dostaję wkórwa , i zaczynam robotę której czynności doprowadzają mnie do takiego stanu , że popadam w depresję lękową , Nie mogę w tedy skupić myśli , klata zaczyna boleć , i jestem totalnie roztrzęsiony , jest to praca w której pracowałem już 10 lat , i co prawda próbowałem już z nią zmienić ,ale paląc, wtedy , Mj ,, po dwuóh, trzech dniach wychodziło mi to z głowy i leciałem dalej rok , miesiąc
Ostatnio podiołem decyzję o kategoryczym odejściu od firmy ,
Umówiłem się z kierownikiem że na moje miejsce wyszkolę kolejnego mechanika ,od tamtej pory nie ma nikogo nowego i raczej nie będzie ,a mineły dwa tygodnie od tej ustnej umowy .to miała być moja ostatnia przysługa .
Więc
Więc, ja niestety najlepszy technik ,oczko w głowie szefa który traktuje mię jak syna (OMG) albo jako własność !
Wypowiadam umowe o pracę .już w ten poniedziałęk .!
Odkąd jestem czysty inaczej reaguję na różne sytuacje w pracy , jakby to powiedzieć nakręca mię ta robota , szybciej , szybciej i co >? i można zwariować
Robota którą kiedyś lubiłem , była pasją mojego życia , teraz NIENAWIDZĘ bo mój organizm zaczyna mię informować że coś jest nie tak że jest za dużo nerwów , odpowiedzialnosci . człowiek się wypalił.
Mieliśćie jakieś doświadczenia ze zrywaniem umów o prace?
ja to robię pierwszy raz , i mega sram pastą .
Odkąd patrze oczami czystej żeczywistość są wspaniałe rzeczy , ludzie , generalnie wszystko w około .. a został mi tylko jeden temat który jest dla mnie demonem
zmienić pracę :D
jak zrywałem umowe po 2 latach pierwszy raz to też czułem mocno rózne emocje - to chyba normalne, zwłasza po raz pierwszy i po 10 latach...
sle spoko - przynieś w ostani dzień ciasto i fajnie bedzie :)
No i jebło mi 100 dni .
Teraz to szybko leci , lol
Niby dobrze , niby zle
Zmiazdżyła mię ostatnio depresja , nie obyło się bez pomocy specjalisty :/
antydepresanty poszły w ruch ,
Jesień zawsze jest jakaś popie#####na .
ale idzie do przodu :P
Cześć brod !
ja od dzisiaj nie jaram, dziś w nocy sobie to postanowiłem (ponownie) spojrzałem na swoje odbicie w lustrze po całym dniu jarania (upaliłem się wczoraj z 7 razy) i mało się nie zrzygałem widząc tą zmarnowaną facjatę w lustrze, w oczach brak iskry, istny zombi!
Pracuję w nowej pracy od 1 września, na chwilę obecną jest całkiem spoko, w końcu jakieś normalne pieniądze, nie chcę palić! za dużo kasy na to przeznaczałem :/ teraz mam zamiar zacząć jeździć po świecie, a nie przepierdalać bezsensownie każdą złotówkę.
Zgodzę się z Makander, czytając twoje posty również zapragnąłem zmiany!
120 dni , o czym by tu popierdolić......
Dzisiaj się zastanawiałem po co liczyć , i tak nie liczę tego , nie mam czasu ,albo wypada mi to z głowy , ale co jakiś czas jak sobie przypomnę , daje to jakąś satysfakcje , i bodziec do refleksji . jak było przed , jak jest teraz .
a jest różnica kolosalna . Jest normalnie , acz kolwiek dla każdego człowieka słowo normalnie ma trochę odmienne znaczenie . Pełno zmian zaszło moim życiu , A najważniejsza jedna rzecz - Świadomość że jestem bezsilny wobec marihuany! .lol Brzmi strasznie ale jestem .
To nie znaczy że kopce , czy mię ciągnie , nic z tych rzeczy . Ostatnio myślałem sobie wow 100 dni kozak jestem , Do momętu jak nie spotkałem gośćia który nie smoli 7 lat . Szczena mi opadła . I to mi uświadomiło również że jeszcze wiele wzmagań przede mną , wiele dni lepszych i wiele gorszych , może jakieś sytuacje które miejscami przerosną moje możliwości , ale będzie trzeba sobie z tym poradzić na trzeżwo , innego sposobu nie ma . Bo nie ma co wracać do nałogu i robić z siebie jak ja to mówię batona .
Sposób myślenia i spostrzegania świata zmienił się u mnie o dosłownie 360 stopni .
W życiu nie spodziewałem się że będe miał tyle miłych zmian , i zaskakujących sytuacji życiowych , powrót zainteresowań itd . a dopiero nie jaram te 120 dni .
Wracam do szkoły niedłógo xD to będzie jazda
będę kontynuował naukę , czeka mię nowa praca ,i co najważniesze poznałem fajną dziewczynę ,
Kupiłem nowy łańcuch do swojej piły do drewna , taki mały duperelek a cieszy :D
Ciekaw czasem jestem kto to czyta i co sobie myśli o moich wypocinach
bo jakiś polonista ze mnie cienki , ale mam nadzieję że że w jakimś stopniu pomogły te wpisy wpłynąć na pozytywne decyzje innych osób ,
I co najważniejsze ,dwa razy w tygodniu walę na terapie , indiwidualną , oraz grupową
MEGA potrzebne , i to musi być , tam dostaję ,, narzędzia'' i pomoc dzięki której poradzę sobię w kryzysowych sytuacjach . Nie rozumiem czemu ludzie boją się terapii , tam się nie ma czego bać , jak wyciągają do nas pomocną dłoń to trzeba z tej pomocy skorzystać
Się rozpisałem dzisiaj za wsze czasy .:P
Pozdrawiam :)
thx Sarnaa3:)
Dawno nie pisałem , jakoś nie miałem potrzeby .
Ósmy miesiąc mija , lol szybko minęło .
Siedzę i myślę co by tu napisać , ale widocznie nie mam problemów ,:P
Jak czytam swoje posty od początku to się nie poznaje lol .
Patrząc teraz z perspektywy czasu , podjęcie decyzji o abstynencji było najlepszą decyzją
jaką mogłem podjąć i co najważniejsze jestem z tego zadowolony ,bo widzę teraz efekty .
Problem który w czerwcu zeszłego roku był dla mnie czymś nie do przejścia , dzisiaj jest błahostką której nawet nie rozpamiętuje .
Życie nie rozpieszcza :/ , ale daje radę :P
Jest nowa praca , zaliczony semestr w szkole , i kupa innych spraw , planów i rzeczy , które
zlepione w jedną całość nakręcają mię aby nie zmieniać toru jazdy .
Oczywiśćie świadomość że jestem kim jestem zostaje bez zmian.
Wpadne znowu może za kilka miechów to coś namaże znowu ,
Pozdro :)
Trzymam kciuki za wszystkich walczących .xD
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach