Witam, mam 22 lata, marihuane pale od 6 lat nalogowo , przewaznie codziennie. Zaczne swoja historie od poczatku wiem ze bedzie duzo do przeczytania ale chcialbym abyscie sie zapoznali z tym wszystkim.
Wszystko zaczelo sie 2 lata temu (wtedy palilem juz od 4 lat) nie czulem sie zle po marihuanie ale sam dla siebie zrobilem detoks, na poczatku bylo dobrze, ale po ok 3 miesiacach od odstawienia dopiero sie zaczelo, walilo mi serce, mialem straszne leki, serce mi walilo tak jak bym mial zaraz miec zawal tak po prostu ooo bez powodu, robilo mi sie duszno, z tego wszystkiego mialem badania w szpitalu nic nie wykryto zdrowy jak ryba, krew cukier wszystko w porzadku. Trwalo to bardzo dlugo, wtedy tez poznalem moja dziewczyne z ktora bylem do dnia dzisiejszego, bardzo mnie wspierala rozumiala to, przy niej czulem sie bezpieczny, dzieki jej wsparciu wszystko mi minelo na rok, i znowu zaczalem palic, zapalilem raz , drugi potem co tydzien codziennie i tak zostalo do teraz. 15 dni temu palilem u kumpla jointa i sie zaczelo, walenie serca straszne walenie, straszny lek, uczucie jak bym nie byl w swoim ciele, nie czulem swoich dloni, czulem sie jak bym odlatywal, musieli mnie odprowadzac do domu bo myslalem ze nie ustoje na nogach albo sie udusze po drodze, wtedy powiedzialem sobie koniec z tym, poczytalem fora i dowiedzialem sie co to zespol odstawienia, i wszystko cie zgadzalo z tym co mialem 2 lata temu.
No zatacza sie bledne kolo nie pale od ponad 2 tygodni, a ja juz mam straszne objawy, czesto boli mnie glowa, mam straszne zmiany nastroju siedze zdolowany chce az mi sie plakac |(a nie jestem zadna pizda ani ciota) po prostu tak mam, w dodatku po 2 latach zostawila mnie dziewczyna i caly ten dol sie poteguje, boje sie wychodzic z domu, jak juz wyjde to 1 mysl ze musze wracac bo zaraz cos mi sie stanie, czuje sie ciagle jak nacpany widze niewyraznie, jak ide to tak jak by chodnik albo ziemia byla krzywa jak bym szedl mowiac brzydko najebany, pije duzo herbat z melisa, jak na prawde juz jest masakra (przewaznie gdy mnie nie ma w domu, jak jestem w domu czuje sie bezpieczny) to jem validol takie tabletki do ssania mietowe uspokajajace bez recepty. Wiem jaki to bol nie chce przezywac tego co 2 lata temu, a czuje ze teraz bedzie jescze gorzej, moim problemem nie jest to ze zapale bo wiem czuje to ws obie ze nie chce tego brzydze sie tego i boje sie tego a to najwazniejsze, ale problemem jest to ze boje sie swojej psychiki boje sie ze zeswiruje ze nie bede mogl normnalnie funkcjonowac, spotykam sie z kolegami siedzimy na laweczce pijemy piwko a mnie nagle cos dopada i musze taksowka szybko do domu bo mam uczucie jak bym mial zaraz pasc, czy mi to przejdzie, czy kiedykolwiek wroce do normalnosci? to dopiero poczatek a ja juz jestem na skraju wytrzymalosci psychicznej...
Witaj na forum :)
Może zacznę od tych objawów negatywnych które opisujesz...
Nie jestem specjalistą ale podejrzewam że miałeś Bad tripy.tutaj sobie poczytaj :
http://www.intus.ehost.pl...pic.php?t=11839
Albo przez palenie mogłeś w sobie wywołać jakiś rodzaj nerwicy,niestyty thc może uruchomić takie dolegliwości.
Ja miałem również duszności,lęki,budziłem się w nocy i nie umiałem oddechu złapać !!
Nie umiałem spać tygodniami wogóle.
Chyba w dużej mierze zawdzięczam sobie ponad 1,5 roku abstynencji z obawy o wyżej wymienione stany.
Oczywiście to co opisujesz przeszło,muszę jeszcze popracować nad sobą aby było już super dobrze.
A co do Ciebie nie przejmuj się.Czas leczy rany.
Nawet jak to jest jakiś rodzaj nerwicy to zawsze można podleczyć u specjalisty.
Często bywa że samo przechodzi,jednak polecał bym wybrać się do terapeuty.
Pozdrawiam
bad tripy mialem ich pare w moim zyciu lzejsze i ciezsze, ale ten ostatni byl najciezszy w moim zyciu po ktorym stanowczo powiedzialem nigdy wiecej tego scierwa, moim problemem jest to ze studiuje w innym miescie, w dosyc sporym bo 700 tysiecznym, studenckie zycie, z dala od domu w takim stanie to wszystko sie poglebia ta cala schiza...
co do terapeuty to musialbym porozmawiac z rodzicami, bo taki psycholog tez kase bierze, a co ja powiem rodzicom ze jestem uzalezniony i potrzebuje pomocy... to by sie przerazili.
Bardzo mnie meczy moja psychika, bo malo brakuje do tego ze zaczne przebywac w domu a nie tedy droga, nie wiem jaka metode obrac kiedy napada mnie lek, mam je dosyc czesto cos jest nie tak i juz organizm reaguje ze cos sie dzieje i zaczyna sie bledne kolo, strach leki ze zaraz cos mi sie stanie chocaiz nic mi nie zagraza, takie wkrecanie jak by sobie ale ja nad tym nie panuje, co do zajawek to cale zycie gralem w koszykowke od kiedy zaczalem palic wszystko poszlo w odstawke, nawet jestem innym czlowiekiem przymulonym ciagle zamyslonym, kiedys bylem wesoly rozgadany, z dziewczynami sie super dogadywalem moglem miec wszystko co chcialem, teraz nie mam nic. W dodatku po 2 latach zostawila mnie dziewczyna wczoraj i to w ogole poteguje moje zalamanie...
a jakies domowe sposoby na poradzenie sobie? bo ja nie mam problemu ze musze cpac bo mnie nie ciagnie do palenia bo boje sie tego stanu ze bedzie np bad trip, bardziej mam problem z psychika teraz, z nerwami, jakies picie melisy, sport? co mogloby dobrze pomoc zeby sie uspokoic i dojsc do siebie w miare
Powiem Ci tak,tutaj na forum możesz liczyc na wsparcie jak i wskazówki.
Wsparcie jest bardzo ważne,sam jestem wdzięczny wielu osobom które mnie wspierały i dziękuje im :)
Możesz sobie pić jakieś herbatki,magnes itp lecz na pewno to nie załatwi sprawy.
W terapii nie chodzi tylko o to by postawić kogoś na nogi by nie ćpał a właśnie z rozterkami emocjonalnymi.
Czytałem ostatnio jeden z programów i znalazłem takie punkty :
-rozpoznanie swoich problemów związanych z używaniem konopi
-zaakceptowanie terapii i regularne uczestniczenie w leczeniu
-dążenie do abstynencji, lub redukcji używania jako najważniejszego celu leczenia
-całkowite zaprzestanie lub ograniczenie używania konopi
-pozostawanie w abstynencji przy zastosowaniu działań profilaktycznych zapobiegających nawrotom
-nauczenie się adekwatnego i skutecznego rozwiązywania problemów psychologicznych i społecznych
Sam również nie mam problemów z używaniem bo 1,5 roku już nie pale i nie mam głodów jednak interesują mnie 2 ostatnie punkty.
Myślę że zależy to od charakteru też po części,lecz są ludzie którzy wymagają jakiejś fachowej pomocy i bez niej mogą nie palić ale nie do końca czuć się dobrze.
Ja tak właśnie mam.
nie wiem czy ja jestem jakis psychiczny czy co, ale w domu jak siedze nic mi nie jest czuje sie dobrze niczego sie nie boje, jak wychodze z domu do ludzi, gdzies z dala od domu wtedy mnie wszystko lapie caly strach i schiza ze zaraz cos mi sie stanie, nie chce faszerowac sie tabletkami na uspokojenie wmawiam sobie ze sam jestem panem wlasnego umyslu ale czasami to jest silniejsze i nie wiem jak sobie radzic w takich sytuacjach przeciez za kazdym razem nie bd biegl do domu...
dodam jescze ze mam cos z wzrokiem nie wiem czy to od siedzenia duzo przy komputerze ostatnio, ale wszystko mam takie niewyrazne zamazane, nieostre czuje sie jak bym byl "najebany" widze jak przez mgle ; // nie wiem juz czy ja sobie cos wmawiam czy to wszystko przez to gowno
masakra masakra masakra
człowieku przestań szukać wymówek -terapeuta kosztuje -IDŻ DO MONARU TAM MASZ POMOC BEZPŁATNĄ ,co ja powiem rodzicom a przeczytaj se historie ERYKA92 i postaraj sie tak nie skończyć
aha a jak tak sie boisz powiedziec rodzicom to znaczy że nie potrafisz przyznac się że jesteś GŁUPIM UZALEŻNIONYM MAŁYM CZŁOWIECZKIEM -A JAK PALISZ TO MYŚLISZ O SWOICH RODZICACH A JAK BIERZESZ KASE OD NICH TO CO NIE MASZ WYRZUTÓW SUMIENIA
przepraszam ale nie moge czytac takich postów -
wiem wiem WSPARCIE to rzecz święta i bardzo potrzebna ale wybaczcie nie moge po tym co zrobił ERYK nie potrafie się z tym pogodzic
Sarenko wiesz każdy ma swój rozum,mi też jest strasznie szkoda Eryka.
Ja osobiście też nigdy nie rozmawiałem z rodzicami o swoim uzależnieniu bo po prostu przyjęli by to zbyt emocjonalnie.
To że się nie umie przyznać rodzicom nie znaczy że jest głupi...I głupota też nie ma wpływu na uzależnienie.
Czasem człowiek się po prostu zgubi,ważne by chciał się odnaleść i wejść na właściwą drogę.
Rabaha22 tak jak napisałem terapia była by na pewno dobrym wyjściem,możesz próbować sam sobie radzić ale na wszystko trzeba czasu a i czas nie jest gwarancją 100% powodzenia.
Sam odwlekam terapie ale po prostu zaczynam rozumieć że bez niej się nie obejdzie i muszę się zastanowić jaką,poradzić Miodzia i przełamać :)
tak macie racje każdy ma swój rozum -no to prosze wyłumaczyc mi dlaczego nie boicie się brać kasy od rodziców i kupować maryśkę a nie potraficie przyznac się rodzicom że palicie i macie z tym problem?
dam wam wtedy święty spokój i nie będę pisać więcej
ocenianie moralne niewiele pomoże - uzależniony przed wyrzutami sumienia ucieknie w narkotyk - tak działają mechanizmy tej choroby
tak dla przypomnienia :)
na szczęście tę chorobę można leczyć, czasem też ludzie zdrowieją bez formalnego leczenia, podejmując głęboką decyzję, stawiając na samorozwój, rozwój duchowy...
pretensje do chorego, że ma objawy choroby mało wniosą dobrego - dlatego niniejszym dodaję jeśli tego nie zrobiłem wcześniej nową regułę forum: nie używamy wobec siebie obraźliwych określeń i nie oceniamy się - posty łamiące te zasady będą "wymoderowywane" - zachowajmy pomocowy charakter tego forum proszę
w tym tygodniu pojde do psychiatry moze mi cos zapisze powiem mu o swoim problemie, bo czuje ze sie wykanczam nerwowo, moze za duzo biore do siebie moze sobie wmawiam ale nie panuje nad tym wszystkim to samo przychodzi, uczucie odrealnienia, jak by nic nie bylo rzeczywiste, czuje sie ciagle jak na jakims haju to jest straszne probuje o tym nie myslec ale sie nie da jescze dobija mnie fakt z dziewczyna...
przejdzie mi to? czy bedzie tak jak kiedys? bo nie wytrzymam tak dluzej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach