Mam 35 lat. Od 3 lat jestem uzalezniony od amfetaminy ...dopalaczy substytutow amfetaminy itp. Ostatni ciag trwal 6 miesiecy. Ostre cpanie w czasie ktorego z mojego poukladanego zycia zostaly strzepy. Rodzina dom praca znajomi finanse...wszystko przegralem. We wrzesniu zeszlego roku przestalem brac z czego bylem niesamowicie dumny a zarazem przestraszzony bo po 3 latach pierwszy raz musialem trzezwy stawic czola temu co zniszczylem. Nie bylo latwo...bylo bardzo ciezko. Bez wsparcia, terapeutow, grup itp udalo mi sie wyrwac z nalogu. 7 miesiecy jakie minelo od tego czasu to przede wszystkim walka o kazdy trzezwy dzien. Niestety...od 2 tygodni jestem znow w ciagu:(. Wiem ze to ostatnie chwile kiedy jeszcze walcze z tym. Wiem ze za pare dni bedac ostro nacpanym nie bede myslal o trzezwosci przyszlosci stratach. Tym razem juz sie nie podniose. W czwartek ...jezeli nie zacpam pojade na miting...postaram sie. Czuje sie teraz jakbym stal na rozdrozu. Sa tam dwie drogi...jedna ciezka pod gore z wybojami to trzezwosc a druga ...tutaj jest latwo przyjemnie bez problemow i klopotow tyle ze to krotka droga i bez powrotu. Przez ostatnie 7 miesiecy odbudowujac zniszczony swiat wokol siebie zdobylem sie na odwage i zaczalem planowac przyszlosc...teraz czuje jak zmieniaja mi sie plany a jedynym planem jest zalatwienie towaru. Musze znalesc sile aby walczyc bo zaraz poplyne...
Wiem ze jestem narkomanem...takim prawdziwym. Gdy pisze o ciagu mam na mysli zamykanie sie samemu w domu wlaczony internet i 3-4 dni bez spania jedzenia. Pozniej 1-2 dni przerwy na sen i jedzenie i powtorka i tak kilka miesiecy. Teraz mieszkam z kobieta ale 2 dni temu bedac pod wplywem szukalem mieszkania dla siebie i dla narkotykow. Jezeli poplyne zawiode wszystkich ktorych przekonalem ze warto wierzyc we mnie. Pokaze im ze jednak nie warto. Sam juz chyba w to nie wierze. Walcze ..ale jak dlugo jeszcze. Pare dni temu majac duzy worek w przeblysku geniuszu wyrzucilem zawartosc do ubikacji. Wiem ze drugi raz tego juz nie zrobie. Dzis stalem przed osrodkiem terapii uzaleznien szukajac pomocy ale daleka jest droga od przyjjazdu pod osrodek do opuszczenia samochodu i poproszenia o pomoc. Moze wystarczylaby rozmowa ...moze ktos tam podalby mi reke. Lubie to swoje trzezwe zycie choc czasami przytlacza i zasypuje problemami. Nacpany zylem bezproblemowo tylko gdzies z tylu glowy tykala bomba z zapalnikiem czasowym ustawionym na nieznana godzine. Zona dziecko mieszkanie praca przyjaciele znajomi...wszystko przecpalem.
Wierzę że czujesz strach przed wejściem do ośrodka,teź miałem.Pamiętam że wypaliłem 3 papierosy przed wejściem...Ja Cie zachęcam do pracy z terapeutą,to jest pomoc i rozwój.
Jeśli czujesz duże opory przed leczeniem może nastaw się tylko na rozmowę wstępną z terapeutą a po rozmowie będziesz myślał co dalej.Rozmowa nie jest żadnym zobowiązaniem tylko poznaniem pacjenta i informacji terapeuty co dalej.Tak jak pisałeś tracisz wszystko co masz,więc myślę że warto by było teraz zdobywać a z pewnością wszystko jest do odbudowania jeśli faktycznie chcesz się zmienić.
Trwanie w abstynencji na własną rękę bywa różne.Ja po 1,5 roku na czysto poszedłem na terapie,chodzę już około roku i dalej jej wymagam.
Życzę Ci dużo odwagi i pozdrawiam.
Ciekawy, wiem co to znaczy za przeproszeniem wjebac sie w białe.
Jest to gowno, poniewaz mocno działa na psychike i waloryzacje życia. Dla mnie bujdą jest, że amfetamina powoduje schize typu "ktos mnie sledzi" "kazdy obserwuje". Takie stany występują po ostrym ciagu, jak już ktoras nocka zahacza. Amfetmina powoduje natomiast tracenie checi do zycia i przymus brania zeby normalnie funkcjonowac. Normalne czynności, takie jak praca, wypad z kumplami z czasem musi odbyc sie na nosie bo inaczej po prostu albo nie mamy na to checi albo sily bez kreski.
Zaczyna sie niewinnie, kreska wciagnieta przed impreza, na nocke do pracy zeby jeszcze walnac nadgodziny. Pozniej zaczyna sie cpac po to zeby zyc. Nie juz po to zeby czerpac z tego "przyjemnosc" ale po to zeby normalne wykonać swoj obowiazek,
Amfetamina mocno wyplukuje organizm, szczegolnie z potasu, wapnia i magnezu, wiec nie dosc ze ryje psychicznie to ostro fizycznie organizm dostaje.
Co do wyjscia z nałogu.
U mnie wygladalo to tak, ze brałem do pracy. Pracowałem po min 12 godzin dziennie. Motywowały mnie dobre pieniadze i to ze robiłem dla siebie. Pewnego dnia kolega poczestował mnie noskiem, niewinny proszek. Wiedziałem co jest 5, ale zawsze tego unikałem jak ognia, jednak stwierdziłem a co tam zobacze jak to jest na prawde.
Rewelacja. Mogłem pracowac nawet po 16 godzin, wypelniac dodatkowe obowiazki jak ksiegowosc. Magicznie
Jednak pozniej zaczaly sie problemy ktore opisałem wyzej. Zaczal brac na imprezki.
Jak przestałem? Z dnia na dzien. Pozniej po długim czasu znowu wziąłem, raz, ale zupełnie mnie to nie kręciło i do tej pory czysty . Mysle ze patent z amfetamina jest taki, iż ona zabiera Ci wiare w siebie. Fakt ze ciezko z tym skonczyc, mimo zapchanego nosa, bolącego żoładka bo jak nie nos, to bombka leciała dalej sie ciągło jakos. U mnie motywacja były problemy psychicznie i fizyczne z tym zwiazane i lektura na ten temat. Poczytaj na internecie, ale na MĄDRYCH STRONACH typu hyperreal tam opisuja Ci co brali a nie Ci co czytali na ten temat.
Oczywiście udanie się na terapie jest jak najbardziej wskazane jeśli uważasz, że sam sobie nie poradzisz. Jesli chociaz troche sie wahasz idz na terapie bez dwóch zdań
Zobaczysz, życie bez fety jest piękne. Przeciez takie było przed braniem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach