Witam abstynentow i tych co chca ale nie moga ;) poczulam ze musze napisac cos co pozwoli mi sie poczuc lepiej a ze wole pisac niz gadac to wybacz mi Aniu jesli kiedykolwiek to przeczytasz a nie jest to do ciebie pisane bezposrednio .Moja przygoda z marihuana zaczela sie ponad rok temu tu w uk , palilam na poczatku sporadycznie dla rozluznienia po pracy ,pozniej coraz czesciej i czesciej a tlumaczylam sobie to tym ze palenie mi pomaga z nerwica zoladka itd i pewnie po czesci tak bylo az do dni dzisiejszych kiedy stwierdzilam ze jestem uzalezniona i musze z tym skonczyc , przez 6,7 miesiecy palilam dzien w dzien po kilkanascie razy z tak zwanej lufki przerwy mialam kiedy ciezko bylo cos kupic i trwaly one kilka dni , jak dluzej to opalalam lufki tyle ile sie dalo , uwielbialam ten stan nicosci i rozluznienia kiedy czlowiek wracal po pracy i pierwsza rzecz jaka robil to palil , dzis juz nie jest tak kolorowo bo walcze sama ze soba i jesli ktos twierdzi ze trawa nie uzaleznia to chyba nigdy nie palil (cale szczescie) . Nie wiem wogole po co pisze te bzdety ,jutro jest Sobota i wiem ze znajomy moze mi zalatwic ale chce walczyc ze slabosciami z tym jak sie czuje , z codziennym krwawieniem z nosa,zawrotami glowy, bolami glowy ,bezsennoscia i brakiem apetytu, z myslami w glowie ktorych wolalabym zeeby nie bylo, dlatego zanim siegniesz po lufke lub skreta zastanow sie dobrze czy to wszystko warte bo ja dalej walcze i mam nadzieje ze napisze nowy post o tym ze mi sie udalo , pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach