Witam, zacznę od tego, że od początku byłem człowiekiem bardzo emocjonalnie podchodzącym do życia. Jednakże sprawiałem wrażenie bardzo stabilnego, ułożonego faceta. W trudnych sytuacjach radziłem sobie bez problemu.
Mam 22 lata. Studiuję elektrotechnikę i automatykę, dostaję stypendium rektora za osiągnięcia naukowe. Po udanej sesjii zdecydowałem się zapalić pierwszy raz w życiu. Było tego za dużo, około 0,7 grama. Z lufki, z bonga, z papierosami. W ogóle niedoświadczony zapaliłem z kumplem, który dopalił resztę z 1 grama. Jemu rzecz jasna nic się nie przydarzyło. Dostałem strasznego ataku lęku, że mi zostanie już brak kontrolowania siebie, ze nie skończe szkoły bo nie umiem racjonalnie myśleć. Latałem jak głupi po mieszkaniu, kolega tylko przecierał oczy. Po chwili przeszło, nawet wkrecilem kumpla ze tylko udawałem. Za chwilę znowu wróciło. Straszny ucisk z tyłu głowy, ścisk szczęki, obcierałem ręce o kolana z nerwów. Rano wróciłem i czułem się dalej otumaniony. Ciągle myślałem, tylko o tym. Jak nie myślałem - byłem sobą. Troche przeszło. Po tygodniu jak mi sie przypomniało nastąpiła powtórka z rozrywki, ale już tak porządnie. Ból głowy, ciśnienie. Do tego zachorowałem na grypę i dostałem lek eurespal. Po nim dopiero się nakręcałem. Nie spałem przez tydzień. Nie skojarzyłem że to on mi tak miesza gdyż ludzie mają po nim stany depresyjne. Jak już zasnąłem to budziłem się strasznymi drgawkami. Czułem się jakbym chodził obok siebie, przejmowałem się swoim stanem, czytałem w internecie. Miałem straszne wizje, natłoki myśli. Pewnego dnia przy zasypianiu poczułem jak znika mi wyobraźnia "jakkolwiek to brzmi". Nie mogłem sobie wyobrazić nawet twarzy mojej mamy. Jestem osobą która strasznie się nakręca na wszystko, pedantyczną, wywierce dziurę w całym jeśli trzeba. Miałem straszne problemy z trawieniem, luźne, zielone stolce. Fatalne było uczucie pustej głowy. Nie mogłem myśleć o niczym. Wszystko strasznie analizowałem, przez co nie mogłem się skupić na nauce. Starałem się sobie przypomnieć jaki byłem wcześniej, zapomniałem moje reakcje, przemyślenia. Kiedyś planowałem moje reakcje na wszystko, obmyślałem każdą sytuację. Dlatego zawsze wiedziałem jak sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Po tym przepaleniu miałem chwile, że nie bałem się niczego, byłem nabuzowany, nie czułem bólu. Za chwilę wszystko schodziło, bałem się nawet muchy, być sam w pokoju. Co chwilę do głowy wchodziły nowe obawy, a ja wszystko analizowałem.Mocno to przeżyłem, płakałem nawet. Bałem się, że zniszczyłem sobie życie. Zmieniły się moje reakcje na stres. Wcześniej bardzo mocno reagowałem sercem, zaczynało mocniej trzaskać, ale panowałem nad sobą. Dzisiaj mniej odczuwam stres, ale w sytuacji mocno stresowej mam wrażenie że wpadam w panikę, cięzko mi zachować stabilność i kontrolować sytuację. Studia dają mi akurat mocno w kość i to sprawia ze znajduje się w ciągłym stresie i nie mogę odpocząć. Do dzisiaj mam problemy z trawieniem. Za tydzień minie 3 miesiąc od tego wydarzenia.
Większość objawów ustała, zrozumiałem sytuację, nerwy, szok. Chciałbym przestawić moje wątpliwości odnośnie aktualnego stanu zdrowia (wiem, że tu nie ma lekarzy, aczkolwiek może ktoś sie spotkał z takimi objawami).
Przede wszystkim nurtuje mnie jedno pytanie:
1.Czy takie psychozy trzeba leczyć, czy można o tym spokojnie zapomnieć i żyć dalej? Bo jeśli można spokojnie zapomnieć, i nie bać się konsekwencji jestem w stanie to zrobić.
2. Mam wrażenie, że stałem się bardziej otwarty, gadatliwy, nie przemyślam tego co chcę powiedzieć. Sytuacje, które stresowały mnie wcześniej teraz nie mają znaczenia właściwie.
3. Ciągle przypominają mi sie jakieś sytuacje z przeszłości, miłe, nie miłe, nie mające żadnego znaczenia.
4. Mam ciągle jeszcze myśli wybiegające w daleką przyszłość w związku z moim stanem nieogarniania wszystkiego. Przykładem są myśli " Kurcze, teraz sam nie mogę sobie poradzić ze sobą, a jak sobie poradzę z domem, dzieckiem itd."
5. Wcześniej miałem szynę relaksacyjną bo strasznie zgrzytałem zębami, oraz miałem problemy z wysokim ciśnieniem oraz skupieniem wzroku w jednym miejscu. Teraz objawy minęły. Nie potrzebuje szyny (rodzice, którzy o wszystkim wiedzą śmieją się, że trawa mnie wyleczyła ;p)
6. Dziwne jest to, że ten jakby wewnętrzny ja cały czas pamięta tylko o tej sytuacji, kiedy jestem sam myśle o tym mimowolnie. Czy powinienem sobie przypominać moje reakcje, i to jaki byłem wcześniej czy robić wszystko z automatu nie zastanawiając się?
7. Czy to bardzo odbija się na dalszym życiu? Ludzie wychodzą z takiego stanu czy nęka ich to do końca życia?
Pozdrawiam, napisałem tutaj tylko żeby się dowiedzieć co wy o tym myślicie drodzy forumowicze.
- wyglada, ze jestes podatny na problemy ponarkotykowe, wiec na Tw. mscu bym wiecej nie siegal
- jak opisywany stan minal czy mija - to spodziewaj sie zupelnej poprawy, bez komplikacji w przyszlosci
- jak nie mija - szukaj pomocy u psychiatry, czasem trzeba troche wyprostowac to, co ziolo namieszalo
- generalnie jak jest ok, to wg mnie szkoda czasu na rozkminy, internet itd. - pomalu wszystko minie
- inne objawy (brak zgrzytania, gadatliwosc itd.) moga faktycznie wynikac z "przepalenia" (THC dluo opuszcza organizm), ale spodziewalbym sie, ze i to minie
wiem co czujesz. Co prawda u mnie będzie 3doba, ale jest wiele tych objawów. Czuję się dobrze jak gdyby nigdy nic się nie stało, a zaraz powraca strach, lęk, otepienie i.to mnie najbardziej stresuje, bo czuję się jakbym myślami nie była w czasie rzeczywistym. Biorę witaminę C magnez, ale z rana jest źle. Płakać się chce.
Chce iść z tym do lekarza, bo myślę że pogłębilo to u mnie nerwice. Muszę normalnie funkcjonować. Najgorsze, że wcześniej mogłam wziąć bucha i było normalnie humor i senność. Teraz jeden buch i takie problemy. Lęk, kolatanie serca, problem z dezorientacja :-( i to mnie najbardziej stresuje stresuje. Nie jestem sobą. Boję się, że już codziennie będę się z tym zmagać :'(
U mnie to wywarło straszny uraz w psychice. Wszystkie myśli które mam to tylko to, że nie będę takim sam. Ciężko jest żyć tak samo jak kiedyś bo ciągle sobie przypominam jak to było kiedyś i boje się myśleć na nowo bo mysle bardzo negatywnie. Tak jakby wewnętrzna osobowość zginęła. W sytuacjach stresowych dostaję napadów złości, zamiast przyjmować je na klatę. Odwiedziłem psychiatrę, powiedział że to nerwica natręctw. Dostałem lek antydepresyjny. Na razie go nie biorę, zacząłem się badać. Sprawdzę wszystko, odwiedzę neurologa. Potem już tylko żyć dalej i uczyć się myśleć na nowo.
Ja także odwiedziłam lekarza też środki. Depresja lękowa. Boję się brać te leki, ale nie chce myśleć kiedy znowu poczuje to odosobnieni, problem z koncentracja. Chcę być na nowo radosna. Wiem, że to męczy taka głupota, a problem poważny :-(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach