witam Mam na imie Malgorzata i mam 31 lat. Nie wiem od czego zaczac. Wiadomo ze skoro pisze to jest jakis problem. Juz chwytam sie wszystkiego. Dzis do mnie dotarlo ze moj partner jest uzalezniony. Jestesmy a raczej bylismy ze soba ponad 4 lata. Mieszkamy w szkocji on jest wlochem. Na pewwno wiedzialam ze jest niesmialy , mial problemy z okazywaniem uczuc ale to z czasem minelo oprocz tego byl Zawsze ulozony opiekunczy muchy by nie skrzywdzil. Lubil przebywac w domu ze mna, nigdzie nie wychodzil, nawet sie dziwilam troszke. nie bede sie ropisywac bo to dlugi okres czasu. W kazdym razie bylo perfect. Zawsze sie zastanawialam skad to mozliwe ze tyle szcze scia mnie spotkalo. wiedzialam i czulam ze mnie bardzo kocha. Planowalismy slub... dziecko...
ALe... lubil sobie czasami zapalic. Ja tez czasami palilam z nim. na poczatku palilismy okazjonalnie. pozniej coraz czesciej czesciej... doszlo do tego ze codziennie po kilka skretow. 10 miesiecy temu zaszlam w ciaze i przestalam palic jego tez prosilam ale zawsze mial jakas wymowke ze jeszcze chwile jeszcze chwile. i zaczelo sie. prawie wszyscy nasi znajomi pala przychodzili do nas wczesniej ale jak ja bylam w ciazy to nie mogli palic w domu wiec coraz czesciej on wychodzil zeby zapalic. i tak od tego momentu zaczelo sie miedzy nami psuc. on udawal ze wszystko jest ok ale bylo coraz gorzej. tylko ze ja wtedy tego nie widzialam. widzialam ze jest moze inaczej troche ale bylam w ciazy czekaly nas duze zmiany wiec myslalam ze to przez to. w koncu w 8 miesiacu ciazy oznajmil nagle ze ma kogos i mnie juz nie kocha. Czlowiek ktory mnie tak kochal i byl wpatrzony ze mnie jak w obrazek. bylam swieta dla niego. i nagle rozmawialm z obcym czlowiekeim ktoreu jest obojetne to ze jestem w ciazy ze tyle razem bylismy ze mnie kochal obiojetne ze wyjade do polski i moze nigdy nie zobaczyc swoejgo dziecka ktorego przeciez chcial tak jak ja. wszzystko mu bylo obojetne. ja nie wiedzialam co robic? Duzo wtedy nam pomogli nasi znajomi nawet ci ktorzy palili. opamietal sie za dwa dni. pozwolilam mu wrocic kochalam go i chcialam mu dac szanse. i bylo cudownie jak wczesniej. urodzila nam sie coreczka podskakiwal z radosci. przyjechali jego rodzice i nie wychodzil nie palil i bylo ok. Potem przyjechali moi rodzice i znow sie zaczelo.Do corki potarfil powiedziec tylko jej imie, nie bral jej na rece nie okazywal uczuc nie bawil sie z nia. do mnie tez zmienil stosunek. nabakiwal ze moze mnie zostawic na noc i wyjsc do kolegow bo sa moi rodzice i oczywiscie wracal napalony. i coraz gorzej coraz gorzej. W koncu nie wytrzymalam i zapytalam go wprost czy mnie juz nie kocha. powiedzial ze nie. tym razem nie ma nikogo, ale mnie juz nie kocha. powiedzialam ze wyjezdzamy z corka jemu to obojetne. powiedzialamz e powiem wszystko jego rodzicom ktorych naprawde on szanuje - jemu to obojetne moge mowic. pytam sie go jak sobie to dalej wszsytko wyobraza. mowi ze nie wie. i na wszystko zobojetnial. nic go nie obchodzi. po pracy wychodzi i wraca w takim stanie ze az sie boje i jego i o niego. po tym pierwszym razie prosil mnie o pomoc mowil ze musi sie leczyc i potzrebuje psychologa. mielismy wyjechac i zostawic wszystko za soba. ale tak sie nie stalo. do lekarza nie poszedl a my zostalismy tutaj i teraz nasze zycie sie wali a ja nie wiem jak mu pomoc i czy moge jeszcze mu pomoc?? prosze o rade
Prawda jest taka ze nic nie zrobisz dopuki on sam nie bedzie chcial dac sobie pomuc . Ja tez bylem uzalerzniony od marihuany i tez kilkakrotnie chcialem zostawic swoja zone z ktora jestem 6 lat po slubie . Wszystko bylo ok. do puki nie zaczela wymagac ode mnie zebym przestal palic . Zaczely sie klutnie , stawala mi sie coraz bardziej obojetna , liczylo sie tylko cpanie .Dodzlo do tego ze chcialem wyjechac na stale do Holandi (bez zony oczywiscie) , tam znalezc prace i spokojnie sobie cpac , bez natreta ktory wiecznie zawracal mi glowe i zmuszal do zaprzestania palenia , za ktorego mialem wtedy swoja zone . Nasz zwiazek wisial na wlosku , nikt i nic nie mialo na mnie wplywu liczylo sie tylko palenie . Stalem sie na wszystko obojetny , wszystkie priorytety zyciowe poszly w kat , w srodku bylem oziebly i nie czuly na wszystko . Nie wiem jak do tego doszlo , bo ja rownierz bardzo kochalem swoja zone , byla dla mnie wszystkim , malzonka , kochanka i przyjaciel w jednym .
Sprawa zaczela nabierac innego obrotu kiedy zdalem sobie sprawe z tego ze stracilem kontrole nad tym co robie ,i jestem po prostu uzalerzniony . Chcialem przestac i na jakis czas udalo mi sie nie palic . Czulem jak z dnia na dzien wracala milosc do mojej zony , zaczelismy sie dogadywac , wydawalo mi sie ze damy sobie rade . Jednak cala ta sytuacja nie trwala zbyt dlugo , nalog dal o sobie znac i wszystko znowu sie popsulo . W zasadzie nie wiem po co ja to wszystko pisze . Chce Ci tylko powiedziec ze Twoj facet musi sam chciec przestac cpac , i potrzebuje pomocy lekarskiej zeby z tego wyjsc . Potrzebuje rownierz Twojej pomocy , jednak pomoc z Twojej strony musi byc , hm... , po prostu uwazaj co mowisz i co robisz , bo on w tym momencie jak prosisz go zeby przestal palic ma Cie za swojego wroga , ktory chce mu cos odebrac (nie wiem ja Ci to wytlumaczyc) .
Namow go na wizyte u lekarza , potem byc moze na terapie odwykowa . Mi sie udalo , nie pale juz okolo roku , z zona uklada mi sie dobrze . Odczuwam jeszcze skutki uboczne palenia , czysami naprawde przykre , ale to jest cena jaka sie placi za wlasna glupote.
dzieki za odpowiedz. utwierdzila mnie bardziej w przekonaniu ze mamy problem. Wiesz ja nigdy nie suszylam mu glowy zeby rzucil mowilam ale tak od niechcenia bo nie wydawalo mi sie ze to moze takie konsekwencje pociagnac za soba. jestem bardzo tolerancyjna osoba. nawet jak mnie zdradzil wtedy to postanowilam mu wybaczyc i nigdy wiecej do tego nie wracac. nigdy nawet nie podnioslam glosu na niego az do wczoraj. i chyba powinnam to zrobic wczesniej. bo mial wyjsc na duze palenie ale wrocil do domu. oczywiscie po trawie ale nie w tak duzej dawce jak ostatnimi dniami. dalo sie troche porozmawiac. juz nie zaprzeczal ze jest uzalezniony ale powiedzial ze do lekarza nie pojdzie. dzis tez z nim rozmawialam -na trzezwo bo przyszedl na przerwe do domu. zdolalam tyle sie doweidziec ze on wie ze pieprzy sobie zycie i ze jak czegos nie zrobi to jest jego koniec. on wie ale mysli ze nie ma tyle sily zeby cos zrobic. i ze nie moze sobie poradzic z tym ze mnie zdradzil ma poczucie winy tak wilekie ze latwiej mu uciec i nas zostawic niz to naparwiac. to ja powinnam miec watpliwosci to ja powinnam czuc sie zle. ja mu wybaczylam a on sobie nie potrafi. dzis na trzezwo zaprzeczyl ze jest uzalezniony.
zobaczymy co bedzie dalej??
hej Mariusz to jeszcze raz ja.
Chcialam zapytac czy nie znasz jakies stronki po angielsku ale strony podobnej do tej w tym tonie. Ja szukalam ale nie bardzo znalazlam albo ogolniki albo porady palacych jak sie lepiej spalic :( Moj facet nie zna polskiego a szkoda bo chetnie bym mu dala do przeczytania Twoj tekst. przetlumaczony przeze mnie do niego nie dotrze.
pozdrawiam
Witaj , niestety nie znam zadnej podobnej strony w jezyku angielskim . Co do Twojego faceta , to co on robi to takie bledne kolo . Mysli ze marihuana mu pomaga , a w rzeczywistosci ciagnie go na dno . Glupio robi nie pozwalajac sobie pomuc , skoro zdaje sobie sprawe z tego ze juz jest uzalerzniony . Prawda jest taka ze dopuki nie bedzie chcial sam sobie pomuc , niewiele mozesz zrobic . Powazna rozmowa , uswiadomienie mu tego co on Tobie i Waszemu dziecku robi swoim zachowaniem , to bylby pierwszy krok ktory powinnas zrobic. A potem wiadomo , wizyta u lekarza .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach