Ja tu jestem zupelnie nowa i wlasnie sie zarejestrowalam. Od dawna szukalam polskiego forum dotyczacego uzaleznienia od marihuany, lecz takich wydaje sie niewiele. Mozliwe, ze sie myle ale odnioslam wrazenie, ze w wiekszosci istnieja fora na temat palenia, hodowania itp.
Mieszkam w Wielkiej Brytanii i chcialam porozmawiac z rodakami na ten temat. Ciekawi mnie podejscie ludzi do ziola w Polsce. Ja palilam praktycznie dzien w dzien przez 14 lat i udalo mi sie rzucic w maju 2007. Nie pale od tamtej pory lecz wciaz borykam sie z konsekwencjami mojego wieloletniego nalogu do substancji ogolnie uwazanej za nieuzalezniajaca: depresja, stanami lekowymi i swiadomoscia, ze podjelam pewne wazne zyciowe decyzje gdy bylam kompletenie upalona. Przeraza mnie to gdzie doprowadzilo mnie palenie, nie pamietam tak wielu faktow z ostatnich lat.... Czuje jak gdybym poznawala siebie na nowo.
Gratuluje wszystkim, ktorzy postanowili rzucic zielsko lub nosza sie z tym zamiarem. Pamietajcie nigdy nie jest za pozno, wierzcie mi weterance, ktora palila od rana do wieczora przez wiekszosc tych 14 lat. Zacznijcie swoje zycie na nowo.
Wybaczcie moja pisownie i ortografie, lecz nie czesto mam okazje pisac po Polsku. Mam zamiar czesto ty zagladac, o ile czas mi na to pozwoli.
urodziłaś się w maju 2007, dostałaś drugie życie, w którym masz szansę być kierowcą a nie kibicem, noworodek z bagażem doświadczeń, przecież nie może przytrafić sie nic lepszego :)
Myśl pozytywnie :)) nie ma co patrzeć w przeszłość bo tam możemy co najwyżej znaleźć powody by zapalić.
chej ja kopcilem 15 lat i wszystko w moim zyciu bylo podporzadkowane paleniu, nie pale troche ponad miesiac i te drobne roznice daja mi sile. pamietaj co Cie nie zabije to wzmocni. przedwczoraj skonczylem trzydziestke i wsrod wszystkich zyczen jakie otrzymalem przemykal watek przemijania i starosci z jaka przyszlo mi zyc od teraz, ale ja wiem ze tego dnia tak jakby skonczylem 15 lat a nie 30. zaczol sie nowy okres w zyciu i pieprzyc dola. absurdalnie mamy jeszcze jedna szanse by poczuc energie poznawania zycia i szanse by je na nowo uksztaltowac. czego nie moge powiedziec o znudzonych zyciem rowiesnikach. plusy gora.
pozdrawiam goraco. ;)
Benio masz racje, ze patrzac w przeszlosc mozna znalezc tylko powody do palenia - madre slowa. Wiele ludzi czesto siega po narkotyki w ucieczce od przeszlosci, wiele ludzi wini swoja przeszlosc za to co jest z nimi teraz - to zamkniete kolo...
Przeszlosc jest wylacznie wspomnieniem, nawet jezeli jest to bardzo bolesne wspomnienie. To cos co istnieje w szarych komorkach naszego umyslu. Terazniejszosc jest miejscem gdzie mozemy cos zmienic, zalezy to wylacznie od nas samych!
Domberone, wszystkiego najlepszego z okazji przedwczorajszych urodzin! Masz racje, nie ma co sie poddawac. Ja mam stany lekowe oraz depresje taka czasami, ze szkoda slow... ale gdy budze sie rano zawsze mowie sobie "dzisiaj jest nowy dzien i trzeba zyc tak jak umie sie najlepiej". Czasami wychodzi a czasami nie... Wiem jedno, nie chce wrocic do tego co bylo, bo bylo tak jak u ciebie, moje zycie bylo podporzadkowane paleniu. Ja palilam haszysz i zielone tak jak gdyby byly to papierosy. Budzilam sie rano i skrecalam, nawet nie mialam juz zadnego haju, pierwszy joint sprawial wylacznie, ze czulam sie normalnie. Nie mowiac juz o wydanych pieniadzach i czasie straconym na znalezienie czy spotkanie dealera.
Przeciez my jestesmy silniejsi niz jakas tam roslina!
Ehh widze, ze jest wiecej ludzi z problemami takimi samymi jak ja, baa! sa nawet ludzie ktorym sie udalo rozwiazac czesc z tych problemow. To napawa optymizmem. Zwlaszcza kogos takiego jak ja, czyli osobe dopiero probujaca zaprzestac zasmiecac sobie zycie. Jestem uzalezniony od 12 lat. Mialem 14 gdy wciagnelem pierwsza kreske, potem bylo oczywiscie zeilsko, tablety i kwasy. Z wszystkim udalo mi sie rozstac, zostala tylko z pozoru najmniej szkodliwa i najmniej uzalezniajac marihuana. Nawet papierosy mi sie udalo rzucic po 10 latach palenia, czesto paczki dziennie. Z zielonym jednak nie jest tak latwo jak to na pozor moglo by sie wydawac. W moim przypadku wydaje mi sie ze oprocz uzaleznienia od zielska dzochodzi jeszcze pozostalosc po papierosach, czyli uzaleznienie od nikotyny, ktora dostarczam regularnie do organizmu razem z zielem w postaci blantow. Do tej pory w zasadzie wydawalo mi sie ze moje palanie nie ma negatywnego skutku na moje zycie - mylilem sie. W glowie cos sie poprzestwaialo i przestalem sobie radzic z codziennymi problemami, a co najgorsze zawalilem studia tuz pod sam koniec, na ostatnim roku. Zrozumialem, ze zeby wszystko odkrecic w moim zyciu musze przestac palic. Nie ma drogi na skroty. To jedyne wyjscie. Nie mozna caly czas zyc w klamstwie i nie mowie tu nawet o oklamywaniu bliskich ale siebie samego. Narkoman to egoista. W tym wszystkim najgorsze jest to ze potrafie trzezwo spojrzec na moj problem, napisac post na forum, postanowic sobie ze juz nigdy wiecej, ale i tak przyjdzie chwila ze siegne po telefon i zadzwonie do dilera. Pozdrowienia dla tych, ktorym sie udalo, dla tych co probuja i dla tych co zamierzaja sprobowac podjac walke z ciezkim nalogiem
Mysle, ze bardzo wazne jest to aby nie widziec odstawiania marihuany czy jakiegos innego narkotyku jako utraty czegos. Mysl o tym, ze juz nigdy nie zapalimy wydaje sie w ten sposob przygnebiajaca... ogarnia niepokoj i niepewnosc jak bedziemy bez tego zyc. To wszystko kwestia perspektywy...
Przeciez odstawiajac raczej zyskujemy... zyskujemy samych siebie.... prawdziwych siebie. Mozemy wowczas schwytac zycie "za rogi". Gdy jestesmy pelni entuzjazmu, zainspirowani czyms, zafascynowani zycie wydaje sie latwe, ale to wlasnie trudne momenty i przezycia ksztaltuja nasz charakter... Popelniamy bledy nie po to zeby uwazac sie za przegranych tylko po to zeby wyciagnac z tego wnioski i nastepnym razem podejsc do problemu inaczej.
Chej Ras powiem Ci to co przeczytałem poraz pierwszy na tym forum w odpowiedzi na muj post. Najważniejsze to zdac sobie sprawe z powagi problemu, co już się stało skoro tu napisałeś. Z czasem świadomośc tego, że to nie tylko Twuj dylemat pozwoli spojżec na bakanie z pewnej perspektywy i naświetli pewien schemat w który popadają palacze. Nałóg ten z początku naj mniej wyrażny i wydawało by się nieszkodliwy po latach zmienia swe ofiary w nieświadomych niewolników i amotywuje do wzsystkiego prócz palenia. A przecież gdy zaczynaliśmy wydawało sie, że jak żaden inny twoży pewną charmonie z naszym indywidualizmem. Absurdalnie zdusił indywidualizm niepozwalając mu się rozwijac i przykówając ścieżki wyborów do zmólonego nurtu trafkowej iluzji.
A jeszcze jedno blanty okazały się najgorsze. Z łatwościa pozbyłem się lufek, faj wodnych itp. jednak joint mimo, ze nie pale papierosów do tej pory śni mi się po nocach. Czysty jestem już 1,5 miesiąca po 15 latach.
Pamiętaj to jest w twojej głowie, jeśli zechcesz to zrobisz wszystko by z tym wygrac i nie pękaj jak skrewisz tylko wstawaj i walcz dalej no i słuchaj Kachny bo dobże prawi niewiasta.
W sumie to nie wiem jak zacząć. Czytając to forum, wasze posty, to tak jakbym czytał to co sam chciałem napisać. Moja historia jest taka sama jak większość tu opisanych. Paliłem przez 12 lat, w sumie to do końca nie jestem pewny jak długi to był okres. Były grzyby, było LSD, była amfetamina i były piguły w sumie to chyba tylko nie dawałem po żyłach bo jak ktoś już na tym forum napisał odrzucało mnie to poprostu. Odstawiłem wszystko została tylko marihuana. Były krótsze i dłuższe przerwy raz nawet nie jarałem przez rok a potem i tak do tego wróciłem. Prawdziwy rytuał, najważniejsza rzecz każdego dnia i prawdziwy wyścig z kolegami aby każdego dnia wyjarać jak najwięcej. Na razie poprostu nie chce mi się rozpisywać nad tym co było, każdy z was przeżył napewno podobną historię. Nie palę od 18 września 2007 roku, nie palę dlatego, że uciekłem wyjechałem i zostawiłem wszystko za sobą. Pracę rodzinę, przyjaciół i znajomych. Uciekłem do Wielkiej Brytani do obcego świata i obcych ludzi byle z dala od nałogu. Pewnego dnia doszedłem po prostu do wniosku, że inaczej mi się nie uda. Czułem, że jeśli czegoś nie zmienie przegram swoje życie. Obecnie mam nadzieję, że zrobiłem to w ostatnim momencie, w takim, który pozwoli mi jeszcze coś w życiu osiągnąć. Na początku nie było łatwo i pewnie jeszcze długo nie będzie choć przynajmniej przestałem ciągle myśleć o tym jak bardzo chciałbym zapalić. Czuję, że powoli wszystko wraca do normy, czuję jednak też że wciąż mam skoki nastrojów i wciąż kusi mnie by zajarać choć raz, przecież nic się nie stanie. Szukałem w necie jak długo to trwa i w sumie nie znalazłem odpowiedzi. Cieszę się, że znalazłem to forum na którym mam nadzieję porozmawiać z kimś takim samym jak ja i pomóc sobie w walce z nałogiem, który podobno nie istnieje ;-) Mam tak wielki natłok myśli, że nie jestem w stanie napisać tego na raz mam jednak nadzieję, że rozmowa z wami pomoże mi wytrwać w swoim postanowieniu i wygonić z głowy myśl o choć jednym małym maszku. Na razie dzielnie mi idzie ale wiem, że jest to jedynie wynik mojej ucieczki, braku okazji do jarania i kuszenia przez innych. Wiem jednak, że przyjdzie dzień, w którym przyjdzie mi się zmierzyć ze zdaniem "Nie dziękuję, nie palę" i jak na razie jestem przekonany, że przegram odpowiadając "Zajebiście, w końcu jakieś zioło"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach