tak, prawda takie łatwe do wypowiedzenia słówko, nie winnie plączące się pośród tysięcy wypowiadanych każej minuty, godziny, naszych relacji z drugim człekiem , ba z samym sobą, kontaktów przeróznej tresci i formy nawet tych, których esencją jest milczenie, tedy myśli i ukryte monologi w milczeniu owocowac mogą nie kończącą się debatą z temi ludzmi, których milczeniem nie mamy ochoty obdarowywac. Prawda i świadomość. Jesteśmy w większosci świadomi istoty prawdy, jej substancji, która składa się na ogół i szczegółowość naszego życia, jej roli w naszym biegu, staniu, mowie ,milczeniu, użytku, beznadzieji itp, ogólnie rzecz pojmujac w kazdej dziedzinie naszego życia.Problem powstaje jesdnak takiejz natury , mianowicie sama świadomość o jej istnieniu nie wystarcza do podjęcia sie działan pod prawdy sztandarem, pozwala nam jedynie określić stan faktyczny w jakim sie znajdujemy (tu nawiązuje do naszej sytuacji drodzy obecni abstynentowicze i przyszli bojownicy o trzezwość) daje się to poznać po wypowiedziach przeróznych forumowiczów, znajomych z grona palaczy i osób , które jedynie wiedzą o istnieniu takiej prawdy, ale nie tylko nie znają jest struktury wobec danego osobnika, lub danej grupy, ale najwiecej sie wypowiadają fałszując w ten sposób prawdziwośc zaistniałego zdarzenia. :Wiem że za duzo palę i muszę coś zrobić,- a za dwa lata: chyba mam problem: po trzech latach : tak mam problem i coś muszę uczynić, ale czyny często to już tylko żałosny odruch, nie zorganizowany bełkot zasnutej dymem swiadomości. Postępowanie wedle własnego uznania w świadomosci o istniejącym problemie czesto spełza na niczym, brak woli działania, zatrucie chorobowe wręcz woli w ogóle, podporzadkowanie sie już nie tylko pewnej działalności, ale i schematyczności wyrosłej na przestrzeni wielu lat palenia pani"m". Najwiekszą tragedyją jest sytuacja, w której jest sie nie tylko uświadomionym , ale i przekonanym do racji owej prawdy, lecz brak sił na uwolnienie sie nie daje mozliwości podjecia zdecydowanej walki w pojedynkę, ciagłe upokorzenia w czasie kolejnego palenia, upokorzenia , którego tresć nabiera co raz gwałtowniejszej i agresywniejszej formy, dlatego po takich klęskach prędziutko, z tornistrem i pidżamą do ośrodka na odwyk, a w pierwszej kolejności do poradni, ale już ze świadomym przekonaniem o wiszącym nad delikatnością szyi toporem kacim. To wszystek co nabazgroliłem powyzej to moje własne doswiadzcenia, pomijając osrodek, choc wstepując w szeregi Forum dostapiłem przyjemnosci uczestniczenia w terapii, jednej z wielu jej form. Do prawdy prowadzi wiele dróg, ale ona jest tylko jedna. papa dobrego wszystkiego
już drugi zaginiony post, płynący w dobrej nucie myśli, spostrzeżeń .Rozgniewałem się srodze i obrażam dzieciętliwie, miałem wiele do przekazania z worka swych obserwacji jako dotkniętego przez sie problemem, ale pożoce na tą chwilę zamiar uczestniczenia w przemyśliwaniach jawnych.Wiele słow zaginęło bezpowrotnie z monitora, lecz w głowie hardo stoją.Pragnę budować od nowa to com zburzył, a powód jest prosty, zbyt wiele zbudowałem światów, w którym jam jest chlewem i panem, a dla innych światów może nic to, lecz te NASZE wolne światy warte są wskrzeszania i pogłebiania formy i treści. Przmija markotnie w swobodzie czterdziesty szósty dzień walki i nie zapowiada się na pokój, bo moja wojna już Nigdy sie nie zakończy. Łatwiej jest pisać jak czynić , ale to słowa kształtu nadać mogą temu, co czynimy, jeno przy dobrej woli, bo zło jakesmy sobie sprawiali i wielu sprawia nadal, wcale takim nie było, pozorność i niewinność to grzązki grunt, uważaj abyś sie nie pomylił człecze. dobrego wszystkiegp ludzie
Wyciągając rękę do gwiazd myślę spopielało, to kiedyś byłam JA.
Drżenie spłoszonych powiek, w śpiączce zapadłych dymem nicosci,
budzić sie pora, krzyczą strudzenie tchnienia ziemskiej matki,
boż to wy zacne skowyty nadzieji, szeleszczące prózne bratki,
po niebieskich niebach, wypłowiałych szatach nadzieji ,błąkając sie w próżności.
Niedostatek myśli żywych, trupem bezmyślności kres sensu objawił karny,
nie dla Ciebie skarby martwych , pustych słow nie ład, los marny,
to nie droga jest ciezka, a wystepki Twoje, wobec bliznich, wobec życia,
teraz już otworzyć mozesz oczy, popatrzeć na dłonie brudne jeszcze
w objęciach duchowego zgnicia.
A błekit nieba, czy widzisz mknace po jego czystości chmur zagony,
ileż to razy głowę chowałeś pod siebie, gdzie tylko strach, gniew i żal, tam nie twoja była głowa, to nie twoje strachy były, nie twój w dyscyplinie chowany gniew.
Sniada cera starczej twarzy przenika ciekawością bycia, czystości ,
z nich odczytać możesz nauki nieliche, żywe i trzezwe...
czem się stajesz gdy sobą nie jesteś, a jesli nie sobą, to kim?
p.s.
piędziesiąty piąty dzień , długo jeszcze nie zasmakują normalności, zbyt długo nie byłem sobą, byłem gotów, ba Ja to wypowiedziałem, że ów działalność niszczycielska na dobre wyszła mej dziwnej naturze, jakże sie myliłem, czego skutki czuję nie przerwanie. pozdrowienia i powodzenia przesyła człowiek.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach