Chciałby się podzielić z Wami moim ostatnim snem :) W ogóle, odkąd przestałem jarać każdej nocy śni mi się coś. Też tak mieliście? Jak paliłem, to praktycznie nigdy mi się nie śniło (lub nie pamiętałem snów). Otóż w tym ostatnim śnie przyszło mi znaleźć gdzieś na dnie szuflady parę kulek zielonego. Przez długi czas zastanawiałem się co z tym zrobić aż w końcu postanowiłem to spalić... i możecie mi wierzyć lub nie, ale po pierwszym, drugim zaciągnięciu się złapały mnie takie wyrzuty sumienia, że zjebałem, że już było 40 dni i znów chu*, że jestem do niczego, do tego stopnia silne, że obudziłem się cały oblany potem... Masakra jakaś, wcześniej nie miewałem aż tak realistycznych snów. Pisałem wcześniej, że miałem kryzys, że ciągnęło mnie, ale po tym śnie (choć nadal w jakimś sensie ciągnie), to jak sobie przypomnę te wyrzuty sumienia, to okropne uczucie spier*olenia czegoś, to odrazu mi się odechciewa. Może to był jakiś znak od Boga, nie wiem... ale pomogło bardzo :) 42 dzień ;)
ja miałem wielokrotnie takie sny z mj i papierosami...no i niestety okazały się prorocze. Ale co ciekawe, od momentu zmiany mojego podejścia- tzn: "ja nie waczlę, nic nie tracę- ja się leczę i uwalniam, tak jak od grypy czy innej choroby" jakoś od 2 miesięcy ustąpiły...możliwości mózgu są potężne i niezbadane, ale możemy się zawsze w jakimś stopniu programować...
mialem takie w pierwszym roku niepalenia - psuly mi nastroj, ale nic wiecej -
nie byly prorocze :) faktycznie najlepiej uznac je za kaprysy umyslu i nie dac sie im wytracic z rownowagi - w koncu mijaja!
Ale w gruncie rzeczy ten sen bardzo pozytywnie na mnie podziałał, bo już było trochę źle ze mną, myśli o ściągnięciu buszka coraz cześciej zaprzątały mi głowę, zwłaszcza wieczorem, a gdy mi się to przyśniło i się obudziłem, to byłem tak ku*ewsko szczęśliwy, że to tylko sen, że nie da się opisać. Za to w śnie po zapaleniu ogarnęła mnie taka rozpacz, że 40 dni zmarnowane, że "co ja zrobiłem???"... heh widać nałóg głęboko siedzi w człowieku i długo jeszcze oddziałuje.
Tymczasem dni mi jakoś mijają, mam na razie wolne, rok akademicki 1 pazdziernika sie rozpoczyna wiec jeszcze troche czasu na przygotowania formy bokserskiej, może na jesien juz w jakis zawodach wystartuje :) Ogółem nie jest źle, choć czasem jeszcze zdarzają się mi napady lęku i "słabości" ale są już zdecydowanie słabsze. Mam nadzieje, że po 3 miesiącach na czysto będzie już wyraźna poprawa.
Dziś mam mały jubileusz. 50 dni bez bakania. Niestety miałem dzisiaj cholernie nieprzyjemny stan lękowy połączony z dusznością. Ledwo doszedłem do łóżka, bo padłbym jak mucha. Trochę mnie to zmartwiło, bo od 2 tygodni było dobrze z tym. No ale cóż, to chyba jeszcze nie ten czas żeby było git :(
Jest mega źle, codziennie piję i chyba zbliżam się do złamania się. Psychicznie czuję się fatalnie, fizycznie jeszcze gorzej i coraz częściej myślę, że buch będzie ulgą... pomóżcie ;/
wyglada, ze zamieniasz jedna uzywke na druga - wg mnie powinienes szukac ratunku w poradni uzaleznien - w sensie: rozpoczac solidna terapie - szkoda zycia na brniecie w problem
Być może masz racje. Wczoraj zdałem sobie sprawę, że chyba nie byłem tak bezpośrednio uzależniony od mj, tylko ogólnie od bycia na haju. Jakimkolwiek...
82 dni na czysto :) Coraz częściej myślę, że bakanie nie jest mi w ogóle potrzebne. Czasami nachodzi chęć zapalić, ale jest to tylko chwilowe. Generalnie nie jest źle, lęki prawie minęły. No i udało mi się ograniczyć piwko.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach